Gole, których nie było

Ahmed Hassan golem z rzutu wolnego pogrążył Kamerun w ćwierćfinale Pucharu Narodów Afryki. Hassan? Nie, właściwie sędzia, który uznał, że piłka nie musi wcale minąć linii bramkowej, żeby gol został zdobyty zgodnie z przepisami. I zapewne w niczym nie pocieszy Kameruńczyków fakt, że takie bramki w piłce nożnej, jak zdumiewające w NBA, zdarzają się.

1. Ahmed Hassan, Egipt - Kamerun 3:1, Puchar Narodów Afryki 2010 (25.01.2010)

Nic dodać, nic ująć. Pięć minut po rozpoczęci dogrywki było po wszystkim, a zadecydował o tym taki gol. No, powiedzmy taki strzał. W ogóle, Ahmed Hassan mógł ten mecz rozegrać sam ze sobą. Najpierw strzelił samobója dla Kamerunu, potem wyrównał, a w dogrywce strzelił jeszcze... Oddał decydujący strzał. Aż szkoda, że to nie on się pomylił przy drugiej bramce dla Egipu, a Geremi.

Egypt v Cameroon Załadowane przez: ninofaye . - Odkryj najnowsze i najlepsze wideo sportowe.

2. Christian Tiffert, MSV Duisburg - FSV Frankfurt 5:0, II liga niemiecka (17.01.2010)

Również nówka-sztuka, a jednocześnie król wszystkich bramek, których nie było. Albo lepiej, Ed Crane wszystkich bramek, których nie było. Wyniku sędzia nie wypaczył, bo Duisburg prowadził już 4:0, ale rzeczywistość na pewno tak. Jak można było uznać trafienie Christiana Tifferta pozostanie słodką tajemnicą sędziego i głosów w jego głowie.

3. Luis Garcia, Liverpool - Chelsea 1:0, Liga Mistrzów (3.05.2005)

Dzięki temu strzałowi i niezawodnej elokwencji Jose Mourinho dostaliśmy sam termin ''gol-widmo'', a Liverpool finał (i ostateczny triumf) Ligi Mistrzów w 2005 r. W pierwszym meczu na Stamford Bridge był bezbramkowy remis, w rewanżu nie było bramek, a wyłącznie coś takiego autorstwa Luisa Garcii. Coś takiego, jak się później okazało, wystarczyło do awansu.

4. Chłopiec od podawania piłek, Santacruzense - Atletico Sorocaba 1:1, Copa Paulista de Futebol (10.09.2006)

Jeśli mamy już króla bramek, których nie było, to przydałaby się także królowa. Oto ona - brazylijska sędzia Silvia Regina de Oliveira, pierwsza kobieta, która sędziowała mecze ligi brazylijskiej. Czym się wsławiła? Och, po prostu w meczu Santacruzense - Atletico Sorocaba w ramach Copa Paulista de Futebol (pucharu rozgrywanego w stanie Sao Paulo) uznała gola zdobytego przez chłopca do podawania piłek. W 89. minucie, przy stanie 0:1 zawodnik gospodarzy strzelił, ale piłka minęła słupek. Chłopiec, zamiast od razu podać piłkę bramkarzowi gości - wkopał ją do bramki. Jak zareagowała na to sędzia? Uznała gola. Dlaczego? A któż to może wiedzieć... Wyglądało tak.

5. John Eustace (samobójczy), Watford - Reading 2:2, II liga angielska (20.09.2008)

Rozumiem, że można strzelić gola, którego nie było, ale mieć statystyki spaprane samobójem, którego nie było - to naprawdę przerąbane. Takiego pecha miał pomocnik Watfordu John Eustace, który za sprawą błędu sędziego liniowego zdobył pierwszego gola dla Reading w meczu ze swoją drużyną. Chociaż nie, nie błędu - halucynacji sędziego liniowego. Wprawdzie Watford później wyrównał, ale Eustace tak był skołowany swoim samobójem, którego strzelił choć nie strzelił, że na koniec meczu sfaulował jeszcze rywala w polu karnym i uratował Reading remis.

Watford - 2 Vs Reading - 2 The "goal" that never was Załadowane przez: HDDTV . - Odkryj najnowsze i najlepsze wideo sportowe.

6. Jerren Nixon, FC St. Gallen - FC Basel 3:2, liga szwajcarska (22.04.2001)

Najwyraźniej hasło ''bij mistrza'' nie obowiązuje wszędzie - słynący ze swojej gwardii Szwajcarzy raczej hołdują zasadzie ''broń mistrza''. A przynajmniej hołduje jej pewien szwajcarski sędzia, który w sezonie 2000/2001 prowadził mecz FC St.Gallen z FC Basel. Wygrali gospodarze i jednocześnie aktualni mistrzowie kraju po tym, jak Marc Zellweger zdobył gola w 96. minucie, a wcześniej Jerren Nixon gola nie zdobył w ogóle. St. Gallen dzięki temu uratowało fotel lidera, ale sprawiedliwość ostatecznie zatriumfowała i mistrzem kraju został Grasshopper Zurich.

7. Declan O'Brien, Bohemian FC - Drogheda United 2:2, liga irlandzka (1.09.2006)

Z relacji świadków wynika, że mecz między dwiema niezbyt mocnymi drużynami z ligi irlandzkiej nie zostałby pewnie zapamiętany, gdyby nie sędzia, który uznał, że piłka zdobywanie bramek poprzez przetoczenie piłki wzdłuż linii bramkowej jest w myśl przepisów piłki nożnej całkowicie dopuszczalne. W ten sposób po strzale O'Briena goście objęli już prowadzenie 2:0, ostatecznie jednak remisując cały mecz 2:2. Wyglądało tak:

8. Dorinel Munteanu, Bułgaria - Rumunia 1:0, Euro 96 (13.06.1996)

Nie mogę się oprzeć, żeby nie dorzucić na koniec jako bonusu dwóch bramek, które zdecydowanie były, choć próżno szukać ich w sędziowskich protokołach z meczów. Pierwszą chronologicznie była piękna bramka Dorinela Munteanu z meczu z Bułgarią podczas Euro 96. Turnieju dla Rumunów dość pechowego, biorąc pod uwagę, że zakończyli go po fazie grupowej przegrywając wszystkie trzy mecze i strzelając zaledwie jedną bramkę. A właściwie dwie. Mecz z Bułgarami po porażce z Francją był dla Rumunów tradycyjnym meczem o wszystko. Rywale już w 3. minucie objęli prowadzenie po golu Stoiczkowa, Rumuni odpowiedzieli bramką Munteanu. Albo nie odpowiedzieli, jak uznał sędzia (uwaga, jakość filmiku bardzo słaba, ale nie na tyle słaba, żeby pozostawiać jakiekolwiek wątpliwości co do bramki).

9. Pedro Mendes, Manchester United - Tottenham 0:0, liga angielska (4.01.2005)

Tottenham na zwycięstwo na Old Trafford czeka od 1989 roku. I jeszcze sobie poczeka biorąc pod uwagę, że nawet kiedy wygrał, to i tak zremisował. W sezonie 2004/05 Tottenham grał na Old Trafford. Widząc, że bramkarz Man Utd Roy Carroll jest źle ustawiony Pedro Mendes zdecydował się na strzał z kilkudziesięciu metrów. Trafił - zaskoczony Carroll wygarnął piłkę już zza linii końcowej. Sędzia był prawdopodobnie jedyną z blisko 70 tysięcy osób na stadionie, która pomyślała, że Irlandczyk zdążył. Na nieszczęście dla Tottenhamu - to on miał pieczątkę.

10. Geoff Hurst, Anglia - Niemcy 4:2, mistrzostwa świata 1966 (30.07.1966)

Na już zupełne zakończenie i bonus bonusu - gol, o którym do dziś nie wiadomo, czy był czy wprost przeciwnie. Geoff Hurst i jego trafienie z finału mundialu w 1966 r., dzięki któremu Anglicy jedyny raz w historii zostali mistrzami świata. Ponieważ do dziś nikt nie ma pewności - niech przemówi sam obraz.

Piotr Mikołajczyk

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.