Siedem brzęknięć wuwuzeli po trzeciej kolejce PNA

Tegoroczny Puchar Narodów Afryki jest niczym przemyślany produkt marketingowy. Na początku wabi nowością, innowacyjnością i mirażem wywrócenia porządku do góry nogami. Gdy już się jednak do niego przyzwyczaimy i poświęcimy mu trochę czasu, to okazuje się, że wielkich rewolucji nie proponuje. Ale i tak jest super.

Wuwuzelo daj głos!

1. Gdzie te niespodzianki? A tak ładnie się zapowiadało. Malawi, Burkina Faso, sensacje w pierwszej serii spotkań. "Stworzymy nowy ład Pinky". Tak to wyglądało. A z czasem wyszło co miało wyjść - Angola i Algieria, WKS i Ghana, Egipt i Nigeria. Kiedy mocarze poczuli na karku oddech Pana "Odpadasz" zagrali tak jak trzeba. I wszystko byłoby przewidywalne niczym telewizyjny koncert życzeń, gdyby nie...

2. Grupa D. Trzeba przyznać, że tutaj emocje były od samego początku do samego końca. Lwy Nieposkromione zaczęły od wtopy z Gabonem, potem szczęśliwie pokonały Zambię i w ostatniej kolejce z Tunezją musiały same dobrze zagrać i/oraz/lub/albo zerkać co zmontują Zambijczycy do spółki z Gabończykami. Tylko, że Tunezyjczycy mieli swój plan (wyjść z grupy), podobnie jak koledzy Daniela Cousina (wyjść z grupy) i zawodnicy Herve Renarda. W konsekwencji sytuacja w tabeli zmieniała się co kilka minut, że aż człowiek nie nadążał z robieniem "małych tabel". Koniec końców do ćwierćfinałów przeszedł Kamerun (chyba dla turnieju lepiej, żeby akurat ta ekipa grała dalej) i Zambia (brawo!). Aha i jeszcze jedno... Gabonie, jednak nie jesteś królem! Hahahahaha.

3. Przewidywalne ćwierćfinały. Mam wrażenie, że poza meczem Egipt - Kamerun, to w pozostałych spotkaniach można spokojnie wskazać faworyta. Ghana ma dużo większy potencjał od Angoli, pytanie czy go wreszcie uruchomi. WKS nie powinno mieć problemów z nieruchawymi reprezentantami Algierii a Nigeria piłkarsko stoi dużo wyżej niż Zambia. Pozostaje jeszcze potyczka Faraonów z podopiecznymi Paula Le Guena - tutaj obstawiam zawodników grających pod batutą Shetaty. Mam swoje powody.

4. Egipt. Jestem pod głębokim wrażeniem dobrze rozumianej europejskości w grze Egiptu. Piłkarze spod piramid spokojnie punktują każdego kolejnego rywala. Najpierw pozwalają mu się wybiegać i wybawić, a gdy już przeciwnik się wypoci, to systematycznie dorzucają mu drewna do kominka piłki do bramki. Faraonowie chodzą jak w zegarku. El-Hadary to jeden z lepszych golkiperów turnieju, Hassan imponuje dokładnymi wrzutkami a Motaeb grasuje po polu karnym jak lis w kurniku. Dla mnie to na razie główny kandydat do tytułu. Szkoda tej klątwy Ozyrysa .

5. Dwa mecze w tym samym czasie. Oczywiście wiem, że rozgrywanie spotkań ostatniej kolejki równolegle, to konieczność, aby zminimalizować (ale nie zlikwidować - co pokazał mecz Angola - Algieria) niebezpieczeństwo kunktatorstwa. Serce jednak czasem boli, gdy transmitowany mecz jest nudny jak powtórka "Klanu" a w tym samym czasie na innym stadionie szaleje futbolowy żywioł. Problem to odwieczny. Na MŚ 2002 oglądało się średni mecz Dania - Francja (2:0) zamiast porywający Senegal - Urugwaj (3:3); w 2006 Argentyna - Holandia (0:0) zamiast WKS - Serbia (3:2) czy Włochy - Niemcy (0:0) zamiast Rosja - Czechy (3:3) na EURO 1996.

6. Deja vu. No właśnie. Układanie się drużyn przy bezpiecznym wyniku jest chyba chwilami nieuniknione. Każdy, kto oglądał "starcie" Angoli i Algierii wie o czym mówię. I wie też, że stracił 90 minut swojego życia, których już nie odzyska. Końcówka tego spotkania powielała niedoścignione wzorce z ostatnich minut meczu Szwecja - Dania z EURO 2004. Bramkarz, obrońca 1, obrońca 2, bramkarz... Ble.

7. Włos bramkarza Algierii. To nie chodzi o to, że uważam, że Faouzi Chaouchi jest do niczego. Bo jest, ale nie o to chodzi, przecież mówię. Fascynuje mnie jego instalacja, którą dzierży nieco nad czołem. Na początku myślałem, że to jakieś przybrudzenie kamery. Z czasem jednak okazało się, że to włos Chaouchiego. Włos, w zasadzie kilka włosów. Montaż wygląda tak, że na ogolonej krótko głowie zostawiamy ich kilka na czołówce. Był trójkąt Ronaldo , były farbowane grzywy Palermo , ale włosów surowych w postaci samotniczej jeszcze nie widziałem.

Przemysław Nosal

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.