Pierwsza piątka tygodnia NBA według Z Czuba

W podsumowaniu 12. tygodnia 64. sezonu NBA dowiemy się, że łatwiej kogoś namówić na wyjazd do Chin, niż do Dallas. Oto kolejny odcinek naszego cyklu o lidze, w której A.C. Green w zdecydowanie za krótkich gatkach zdarzał się.

Uczestnicy Slam Dunk Contest

GETTY IMAGES/Ronald Martinez

NBA w nietypowy sposób ujawniła tożsamość uczestników zbliżającego się konkursu wsadów - wynajęła speca od szybkiego malowania, niejakiego Dana Dunna, który na zatłoczonej stacji kolejowej pod halą Madison Square Garden malował portrety zawodników. Po 8 minutach skończył podobiznę pierwszego dunkera (werbel):

Yay! Aha, jest podpisane... Co nie zmienia faktu, że Shannon Brown z miejsca jest faworytem kibiców . Później Dunn zmienił technikę i kolejnego uczestnika naszkicował co zajęło mu 5 minut:

Yay! Gerald Wallace! Pozostało namalować trzeciego gracza, który pojawi się w sobotę na All Star Weekend organizowanym w Dallas:

Yay! Znowu Nate Robinson! Choć artysta pozostawił w swoich obrazach dość dużo miejsca na różne interpretacje, żadna z tych podobizn nie należy do LeBrona Jamesa, który w zeszłym roku obiecał, że w 2010 wystąpi wreszcie w konkursie wsadów. LiarBron James. Czwartego uczestnika poznamy dzień przed Slam Dunk Contest, a będzie nim ktoś z pary DeMar DeRozan, Eric Gordon - obydwaj zmierzą się w mini konkursie w przerwie meczu pierwszoroczniaków z drugoroczniakami, a lepszego po dwóch wsadach wyłonią kibice.

Stephon Marbury

Z cyklu ''Co tak długo?'' - przypomniał o sobie Stephon Marbury, który, jak nieoficjalna wieść gminna niesie, podpisał kontrakt z chińską drużyną Shanxi - taką przynajmniej informację podała strona internetowa klubu. Cytowany jest m.in. właściciel drużyny, który mówi:

Podpisujemy kontrakt z Marburym, żeby odpłacić naszym fanom [...]

O cholera. Co takiego zrobili kibice Shanxi, że zasłużyli na taką odpłatę? Praktykują satanizm słuchając country i czytają przy jedzeniu? Biorąc pod uwagę, że rozmawiamy o kolesiu z tatuażem na głowie, ten ruch ma niespodziewanie sporo sensu - ''Najlepszy point guard w NBA'' jest od dłuższego czasu ''Najlepszym point guardem na bezrobociu'', a gra w Chinach pomogłaby w zaistnieniu na dużym rynku jego marki obuwniczej i odzieżowej. Ba, może nawet pomogłaby w powrocie do Meczu Gwiazd. Nie wiem tylko o kogo bardziej się w tej sytuacji martwić - o Chińczyków, którzy wpuścili do swojego państwa największego wariata odkąd przejeżdżał tamtędy Ron Artest , czy o Marbury'ego stojącego w sklepie z burczącym brzuchem i nie wiedzącego jak po chińsku powiedzieć ''poproszę wazelinę'' .

Chris Andersen (Denver Nuggets)

GETTY IMAGES/Doug Pensinger

Myślałem, że jeśli chodzi o najlepsze kwestie koszykarzy w durnych reklamówkach, nikt nie pobije w tym sezonie Tylera ''WOW!'' Hansbrougha . Poprzeczkę przeskoczył jednak, a w zasadzie przefrunął ''Birdman''.

Odgłos paszczowy jaki na cześć materaca wydaje Andersen to najlepsze ptasie dźwięki jakie w życiu słyszałem odkąd ostatni raz oglądałem Teleranek. I tylko nie jestem pewny czego to jest reklama - łóżek czy tatuaży i żelu do włosów.

Jeff Pendergraph (Portland Trail Blazers)

GETTY IMAGES/Harry How

Od początku istnienia ligi grało w niej 151 zawodników, którzy w czasie swojego dłuższego lub krótszego (choć z reguły to drugie) pobytu w NBA nie zanotowali ani jednej asysty. W tej grupie rekordzistą pod względem największej liczby rozegranych minut jest wybrany z pierwszym numerem drugiej rundy Draftu 2009 Jeff Pendergraph, który jak do tej pory wystąpił w 13 meczach (2 razy w pierwszej piątce) i uzbierał łącznie 213 minut na parkiecie. Innymi słowy Pendergraph przez ponad 3,5 godziny ani razu nie podał piłki. Biorąc pod uwagę to pod uwagę, nie dziwi fakt, że nawet wywiadów udziela sam sobie . Serio Jeff - spędziłeś cztery lata na studiach i nie wiesz co to jest podanie? Najdłużej z zerowym kontem asystowym grał w NBA zmarły w styczniu 2004 Yinka Dare, który pierwsze ''ostatnie'' podanie zanotował dopiero w swoim trzecim sezonie w lidze, po ponad 757 minutach. W tamtych czasach jeśli ktoś lub coś ginęło, była duża szansa, że po prostu trafiło wcześniej w ręce Yinki. Najwięcej meczów bez żadnej asysty zaliczył grający od 1987 do 2000 roku Mark West - 636.

Mike D'Antoni

Rekordy popularności bije ostatnio kolejna przeróbka ''Upadku'', w której Hitler poszukuje electro, a na koniec organizuje epicką domówkę. Jeśli chcecie zobaczyć epicką domówkę w wykonaniu Mike'a D'Antoniego i ojca Danilo Gallinariego - Vittoria (oraz byłego gwiazdora NBA Boba McAdoo), gdzieś w Mediolanie, w latach 80. - obejrzycie ją poniżej. Bonkers!

Retro gracz tygodnia: Chris Gatling

W nowym poddziale ''Pierwszej piątki tygodnia'' będziemy przy pomocy wehikułu czasu napędzanego energią kinetyczną wytworzoną poprzez tik Mahmouda Abdul-Raufa, przenosić się do NBA z lat 90. ubiegłego stulecia i przypominać pokrótce sylwetki jej bohaterów. Ale nie tych głównych, o których pamięć trwać będzie wiecznie, tylko tych z drugiego planu, o których pamięć definiuje tamten złoty czas dla koszykówki zaoceanicznej i jej kibiców w naszym kraju. W końcu w internecie nostalgia sprzedaje się równie dobrze co seks.

GETTY IMAGES/Al Bello

Chciałem zacząć notkę o Chrisie Gatlingu od przypomnienia jakiejś jego akcji, ale po wpisaniu jego imienia i nazwiska do wyszukiwarki na YouTube, pierwsze cztery wyniki były następujące:

- Michael Jordan Circus Shot around Chris Gatling vs.Warriors

- Scottie Pippen (Bulls) Posterizes Chris Gatling vs.Heat [1st rd Game 1-'96 PO's]

- Antonio Daniels 1 hand (yes that same 1 hand) dunk over Chris Gatling

- Best Damn Top 50 Spectacular Dunks (1/4) (a w opisie): #50 Shawn Kemp on Chris Gatling

To się nazywa spuścizna. Mimo, iż Gatling nie był koszykarzem ułomnym, to jednak taki a nie inny zestaw w jakiś sposób podsumowuje karierę tego jednego z najsłynniejszych propagatorów opaski na głowę. Odkąd pamiętam, Gatling miał zawsze minę jakby przed chwilą właśnie ktoś nad nim zadunkował. Choć sam nie był może najbardziej atletycznym koszykarzem jaki kiedykolwiek biegał po parkietach NBA, to był jednym z najskuteczniejszych - 63,3% rzutów z gry, które trafiały do kosza w sezonie 94/95, to 8 najlepszy wynik wszech czasów, a pierwsze cztery sezony w lidze w barwach Golden State (1991-1995) zakończył ze średnią ponad 58%, co do dziś jest rekordem klubu z Oakland.

W trakcie sezonu 95/96 Gatling został oddany do Miami Heat, co zapoczątkowało trend, który uczynił z brązowego medalisty MŚ w koszykówce z 1990, jednego z największych podróżników w NBA. Po pół roku w Miami, podpisał kontrakt z Dallas, w którego barwach jako sixth-man rozegrał najlepszy sezon, którego punktem kulminacyjnym był występ w Meczu Gwiazd 1997 i... wytransferowanie do New Jersey Nets kilka dni później, co gorsza, za Shawna Bradleya, który ma zdecydowanie dużo więcej ośmieszających filmików na YouTube niż Gatling. Chris tak się ucieszył z gry w Newark, że po trzech spotkaniach dostał infekcji ucha i nie zagrał do końca sezonu, choć i tak zakończył go z rekordowymi dla siebie średnimi 19 punktów i 7,9 zbiórek. Kolejny sezon w New Jersey był dla Gatlinga nieudany - jego średnie spadły do 11,5/5,9 i opuścił 25 spotkań z powodu kontuzji nogi. W czasie rozgrywek skrócony przez lokaut, Chris znów ruszył w drogę - zarządał transferu z Nets i w marcu 1999 przeszedł do Milwaukee, skąd z kolei został parę miesięcy później oddany do Orlando, a w połowie sezonu 99/00 (w którym ostatecznie zagrał 85 meczów) - do Denver. Miejsa w Nuggets oczywiście nie zagrzał, bo pół roku później był już zawodnikiem Cleveland Cavaliers. Ostatni sezon w NBA (01/02) spędził w Miami i prawdopodobnie na tym etapie w jego prywatnym rankingu najgorszych rzeczy na świecie, pakowanie walizek plasowało się gdzieś w pobliżu kalectwa, Saddama Husseina i twardej kiści. Co robisz gdy jesteś 35-letnim koszykarzem, który ma dość ciągłego podróżowania? Oczywiście wyjeżdżasz do Moskwy, aby grać dla CSKA. Ta przygoda z 2002 roku była jednak już ostatnim koszykarskim epizodem w życiu Gatlinga - gracza, który był kultowy nie tylko z powodu opasek, ale także metalowej płytki w głowie - pamiątce po wypadku z młodości (spadł z dachu ciężarówki, którą mył).

O i znalazłem w końcu jakieś ruchome nie kompromitujące obrazki z Chrisem Gatlingiem (miejsce #7):

Da się?

kostrzu

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.