Tribute Z Czuba.pl dla Sebastiana Janikowskiego

O Janikowskim ludzie mówią różnie i pojawiają się o nim opinie skrajne bądź, jeśli by na to inaczej spojrzeć, uzupełniające się - że to, cytując, ''klasyczny debil emigracyjny'', ale też z drugiej strony ''noga, co to z posad rusza bryłę świata''. Jedno jest pewne - czy byśmy tego chcieli czy nie, Polak zapisał się właśnie na stałe w historii najsilniejszej ligi świata. A rzecz tego typu zdarza się mniej więcej tak często jak lawiny śnieżne w Kenii.

Janikowski gra w NFL - to wiemy. Występuje w drużynie, która do najmocniejszych zdecydowanie nie należy (bilans 5-11 w tym sezonie) - to też wie każdy, komu zdarzyło się wejść na NFL.com. Dziwne jest jednak to, że urodzony w Wałbrzychu kopacz nie tylko pojawia się w najsilniejszej lidze świata, ale zdobywa regularnie punkty. Nie słychać też żadnej z tych rzeczy, do której w przypadku polskich sportowców jesteśmy już przyzwyczajeni - wypowiedzi o tym, że ''jest wypalony'', ''nie dogaduje się z trenerem'', ''koledzy z zespołu nie go lubią i plują mu do Isostara'' czy ''klimat słonecznej Kalifornii powoduje, że strasznie łupie go w krzyżu''. Nie, Jano rok po roku już od dekady po prostu wbiega na boisko i robi swoje. Oczywiście można rzucić sobie wesoło, że taki kicker to ma klawe życie - pojawia się na chwilę oderwany od partyjki ''Maddena'' na PS3 bądź cerowania skarpet, kopnie z całej siły w jajo i po sprawie. Jeśli nawet jest to takie proste, to Sebastian jest tych prostych rzeczy królem, co ostatnio udowadnia nam na każdym kroku. Znaczy kicku.

Pod koniec grudnia popularny Jano uderzył w meczu z Cleveland Browns celnie z 61 jardów (58 metrów), osiągając tym samym czwarty najlepszy wynik w historii NFL.

W kolejnym spotkaniu nie było już tak daleko (37 i 39 jardów), ale zdobyte siedem punktów pozwoliło mu na zostanie 45. zawodnikiem w historii ligi, który uzyskał w karierze 1000 punktów, najlepiej punktującym ever graczem Oakland Riders, których barwy reprezentuje niezmiennie od 2000 roku oraz najskuteczniejszym Sebastianem Janikowskim po tamtej stronie Mississipi.

Janikowski grał też w Super Bowl 2002, w którym zdobył pierwsze trzy punkty w przegranym przez Oakland 21-48 finale z Tampa Bay Buccaneers.

A jeśli zastanawiacie się jak dużo to jest 1000 punktów, mówimy - to tyle co 333 takie kopnięcia.

plus jedno jednopunktowe podwyższenie po przyłożeniu. Bądź tysiąc jednopunktowych podwyższeń po przyłożeniu. Tak czy siak - dużo. Za ten sezon Polak dostanie 1,5 miliona dolarów. Jeśli zastanawiacie się czy to dużo, to podpowiadamy - dużo. I trzy tysiące razy tyle (edit: dla komentatorów - tak, na obrazku jest pięć banknotów) :

Janikowski jest jednak wart tych pieniędzy - jakby nie patrzeć punktuje przyzwoicie w każdym swoim sezonie ( kolejno 112, 111, 128, 94, 106, 90, 70, 97, 97 i 95 punktów), a do tego uznawany jest za być może najmocniej kopiącego kickera w historii NFL i człowieka, który ma w lewej nodze taką armatę, że na jego widok M1 Abrams chowają się po kątach, piszcząc żałośnie. Nie ma się zatem co dziwić, że kochany jest przez Raider Nation - ultrasów zespołu z Oakland, a ci należą do naprawdę wymagających. I naprawdę psychopatycznych.

I jeśli możemy tylko coś dodać - życzymy Janikowskiemu drugiej tak udanej dekady. A każdemu polskiemu sportowcowi na Zachodzie chociaż jednej tak udanej dekady.

O innych i nieznanych a szkoda polskich kickerach w NFL przeczytacie tutaj i tutaj .

miszeffsky

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.