W sobotę Hannover grał na wyjeździe z Borussią Moenchengladbach. Oba zespoły dzielił w dolnych strefach środkowej części tabeli zaledwie punkt, wszyscy spodziewali się zatem wyrównanego meczu. I taki dostali. Gospodarze wygrali 5:3, a gracze gości strzelili w tym spotkaniu aż sześć bramek, czyli 1/3 swojego dorobku z całego sezonu. Tak, nie przesłyszeliście przeczytaliście się - sześć. Demokratycznie - po trzy do każdej bramki. Kto nie wierzy, niechaj patrza, bo jest na co. Nie dość, że trzy samobóje w jednym spotkaniu to wynik sam z siebie już oszałamiający, to jeszcze trzeba docenić echa Polskiej Myśli Szkoleniowej - każdy strzelony został w inny sposób. I co jeden to lepszy.
Najpierw w 15. minucie tunezyjski obrońca Karim Haggui został pragnieniem, tak samo zresztą jak bramkarz Hannoveru Fromlowitz. Spritem byli w tym wypadku kibice Borussii, którzy mieli niezły ubaw. W 58. minucie Constantin Djakpa zabawił się w Żewłakowa i w niesamowity sposób podał do własnego bramkarza, a w trzeciej minucie doliczonego czasu gry znowu Haggui (brawa!) zdając sobie sprawę z tego, że już niewiele czasu zostało na pobicie rekordu efektownym, acz kuriozalnym trafieniem ustalił wynik spotkania.
Nie myśleliśmy, że kiedyś to napiszemy, ale naprawdę cieszymy się, że Jacek Krzynówek nie zagrał w meczu swojej drużyny. Naprawdę.
I chyba czytaliśmy w życiu zbyt wiele książek o spisku Templariuszy, bo jedna rzecz wydaje się nam w tym wszystkim podejrzana - Haggui przeszedł przed tym sezonem do Hannoveru z Bayeru Leverkusen, Djakpa jest tymczasem na wypożyczeniu z... tak, z Bayeru. ''Aptekarze'' zajmują obecnie pierwsze miejsce w tabeli, zastanawiamy się więc tylko, ilu jeszcze Wallenrodów musieli wcisnąć innym zespołom Bundesligi.