Zapytany o taką możliwość komisarz ligi odpowiedział tylko
Nie do końca zgadza się z nim Dirk Nowitzki.
Stern nie nadmienił z kolei czy możliwy jest transfer w drugą stronę i dostaniemy szansę oglądania Shaqa, LeBrona czy Kobego w WNBA. Nie umniejszamy przy tym zawodowo dającym kosze paniom umiejętności (w grze jeden-na-jeden z nimi naszym jedynym trafieniem byłoby zapewne trafienie na ostry dyżur z powodu niewydolności oddechowej), ale to wszystko wydaje się nam nie do końca możliwe. Z jednego prostego względu. Byłby to precedens bardziej niebezpieczny od... czegoś bardzo niebezpiecznego, a unifikacja lig odebrałaby sporą część sens istnienia wielu rzeczom. Na przykład halibutom WNBA właśnie. Na co zresztą właściciele jej klubów się nie zgodzą. Jeśli jednak ktoś by rozważał możliwość starcia kobiet z zawodnikami NBA, oto materiał podglądowy, na podstawie którego może sobie wyrobić własną opinię. Tak gra WNBA
A tak jej męski odpowiednik
Choć jak patrzymy na Brittney Griner z Uniwersytetu Baylor zaczynamy wierzyć, że wszystko jest możliwe