Kibice rozparci wygodnie w klubowej ''loży szyderców'' komentowali kolejne pojedynki, dziennikarze chwalili Odrę za charakter, dzięki któremu potrafiła pomieszać szyki faworytom, Wisła Kraków, gdy miała grać z Odrą w Wodzisławiu -- dostawała nerwowej wysypki już tydzień przed meczem, a prezesi klubów ekstraklasowych zastanawiali się, za ile Odra sprzeda nos Edwarda Sochy. Bo też i nos do piłkarzy Edward Socha miał jak mało kto - potrafił w ligowych zakamarkach wynaleźć zapomnianych i zablokowanych piłkarzy, namówić klub do ich wypożyczenia i nagle okazywało się, że Marcin Chmiest potrafi strzelać bramki, Maciej Korzym jak chce, to umie, Iljan Micanski jak umie to chce, Łukasz Sosin. Michał Chałbiński. Piotr Rocki. i tak by można wyliczać długo.
''Jasna sprawa - wszystkie dzieci dużo wiedzieć chcą o świecie''
Odra nie miała wygórowanych ambicji, nie truła o ''walce o najwyższe cele'' i chociaż zaczęła od wysokiego C czyli trzeciego miejsca, to zdawała sobie sprawę z własnych możliwości. Oraz z możliwości innych. Była przeciętną ligową drużyną, grającą przeciętny ligowy futbol i kto wie - może to właśnie Odra Wodzisław jest papierkiem lakmusowym polskiej piłki ligowej i nie tylko? Może zamiast ''podpalać'' się pucharowymi występami Wisły, Legii czy Lecha i ''cijać'', że albośmy to jacy tacy, ale przede wszystkim tacy i teraz to dopiero pokażemy! - może więc trzeba było potraktować Odrę jako barometr i po jej postawie oceniać bieżący poziom i przewidywać wahania piłkarskiego Bugu we Włodawie?
Taki przykład: wczesne lata dwutysięczne, Odra gra sobie swoją średnią piłkę, a to zajmuje miejsce czternaste, a to dziewiąte, żadnych wyskoków, żadnych tragedii, ot, liga. Aż tu nagle wyskakuje na miejsce piąte. Jakoś tak się dziwnie złożyło, że zbiegło się to w czasie z awansem Polski na mundial w Japonii i Korei Południowej. W dodatku zawodnik Odry Paweł Sibik dostał powołanie na owe mistrzostwa, a nawet w nich wystąpił. Przypadek?
Mija parę lat, Odra znowu grywa w dolnej stanów średnich, miejsce dziewiąte, miejsce trzynaste z barażami, aż tu znowu nagle - miejsce szóste. I jakoś tak się zbiegło, że Odra kończy na miejscu szóstym, a Polska jedzie na mistrzostwa świata w Niemczech. Znowu przypadek?
Słucham? Że drużyna Leo Beenhakkera pojechała Mistrzostwa Europy, a Odra w lidze była wtedy dwunasta? No, niby racja, ale czy Szanowna Wycieczka pamięta te Mistrzostwa Europy? Bo ja pamiętam i tym bardziej popieram tezę o związku poziomu Odry z ogólnym poziomem polskiej piłki. Zresztą to moja własna teza, więc dziwne byłoby, gdybym jej nie popierał. Przynajmniej przez tydzień od jej postawienia.
''Wychowawca z długim kijem nigdy smyka nie uderzy
Dwa-trzy! Dwa-trzy! I już grupa tańczy''.
W Ekstraklasie prowadziło Odrę jedenastu trenerów - niektórzy, jak Marcin Bochynek i Janusz Białek dwukrotnie, a Ryszard Wieczorek nawet trzykrotnie. Doświadczenie zdobywał tu obecny trener Ruchu Chorzów Waldemar Fornalik, przed spadkiem ratował Odrę dawny jej piłkarz Franciszek Smuda, świetną passę siedmiu wygranych meczów z rzędu odnotował trener Jacek Zieliński-Obecnie-Poznański . Kibice Odry pewnie potrafią wymieniać osiągnięcia i statystyki poszczególnych trenerów, ale przeciętny polski kibic i tak zapamięta tylko trenera Wieczorka, który próbował pobić rekord Polski i w jednym sezonie chciał mieć na koncie dwie drużyny ''spuszczone'' do niżej klasy rozgrywkowej (pierwszą był Górnik Zabrze) oraz trenera Janusza Białka. Trenera Białka zwłaszcza - każdy trener marzy czasem o tym, by udusić swoich piłkarzy (''Ech.'' - westchnął głęboko trener Maciej Skorża), ale tylko trener Białek przeszedł od marzeń do czynów i własnoręcznie wytłumaczył Januszowi Biskupowi, co myśli o jego grze.
''Dziecku twemu trudna rada - winneś wpoić to co bieda,
ucisk i zło... żeby tego nie robiło.''
Zegar na klubowej stronie internetowej odliczał czas spędzony w ekstraklasie, odliczał. a tymczasem w państwie wodzisławskim co się zaczęło psuć. Edward Socha zrezygnował ze stanowiska dyrektora do spraw piłkarskich, drużyna straciła zwykłą solidność, a w dodatku sądy na niekorzyść Odry rozstrzygnęły sprawę transferu Marcina Nosala do Petro Płock. Sprawa sprzed dziewięciu lat wróciła jak upiór, wyszczerzyła zęby i pokazała wyrok: Odra musi zapłacić menadżerowi Nosala Kazimierzowi Połczyńskiemu ponad milion złotych. Prezes Serwotka początkowo chciał zawrzeć z Połczyńskim ugodę, ale nagle zmienił zdanie i postanowił się odwoływać. Połczyński zrewanżować się wnioskiem o zabezpieczenie należności. Komornik zajął akcje spółki akcyjnej Odra Wodzisław. Odra zaczęła szukać inwestora i znalazła go w Czechach. Menadżer naciskał. Odra naciskała inwestorów. Połczyński sprzedał część akcji Odry. Czescy inwestorzy nie inwestowali tak, jak chciałby prezes Serwotka, więc ten postanowił zaskarżyć ich do sądu. Czesi odpowiedzieli, że skoro płacą, to wymagają, dzień dobry, to jest pan Pulpit i fajnie by było, gdyby miał coś w klubie do powiedzenia.
- Myślicie, że co? Że nas kupiliście!? - obruszyła się Odra
- Jakby to grzecznie ująć. - zastanowili się czescy inwestorzy - No, wychodzi na to, że tak właśnie jest.
Kołomyja zrobiła się straszliwa. Jedni kłócili się z drugimi, drudzy z trzecimi, trzeci zawierali strategiczny sojusz z pierwszymi, pierwsi mrugali okiem do drugich, kibice mówili brzydko, a piłkarze nic nie mówili, bo im mowę odebrało. Zresztą, za nieuzgodnione wypowiedzi, godzące w dobre imię i w fundamenty, przewidziano stosowne kary. Czeski film trwał, nikt nic nie wiedział poza jednym - że jak nie wiadomo o co chodzi.
''Czy pogoda czy słoneczko - dzieci w tańcu się zakręcą''
Na razie kręcą się trochę nieprzytomnie i w kółko. Odra nigdy nie porywała poziomem, nigdy nie grała jak Barcelona, ale też nigdy chyba nie grała tak koszmarnie jak obecnie. Od początku sezonu mecze Odry Wodzisław bolą, powodują wypadanie włosów, wypryski na nosie i ogólną zgagę. Atak nie strzela bramek, pomoc sama wymaga pomocy, a niezawodny dotąd Jan Woś jest obecnie cieniem, który sprawia wrażenie, że odjeżdża, a obrona. wszyscy widzieli wyczyny Jacka Kowalczyka, bezradność Roberta Dymkowskiego, ogólne ich-weiss-nicht Jacka Kurantego i wyrzuty sumienia w oczach Marcina Malinowskiego, którego trener z konieczności ustawia na pozycji stopera. Łukasz Pielorz co ugra w ofensywie, to równoważy błędami z tyłu. Nie bójmy się tego powiedzieć: nie jest dobrze. Jest źle. Jest bardzo źle, bo Odra zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, ma na koncie najwięcej porażek (11) i najmniej w lidze strzelonych bramek (9). I w dodatku ciężkiej kontuzji doznał ostatnio Adam Stachowiak.
Mówiłem, że jest źle? Przepraszam, myliłem się. Jest bardzo źle.
''Jak wyjąć ziemniaki z worka - bardzo dobrze wie Mariola.
Co się robi na biwaku - wytłumaczy wszystkim Stasiu''
W ostatnich dwóch sezonach Odra zaszalała transferowo za rynkach niedaleko-zagranicznych. Niestety, co strzał to pudło, a co zakup, to. to niestety ''po odejściu od kasy reklamacji nie uwzględnia się''. Najpierw wzmocnieniami mieli być Czesi: Chovanec i Gruber. Ręka do góry, jeśli ktoś pamięta ich dobre występy... No dobra, ręka do góry, kto pamięta ich jakiekolwiek występy... Aha, rozumiem.
Kolejna ''transza zawodnicza'' to Litwini. Na początek Odra zafundowała sobie Tomasa Radżinevicziusa i Dejvydasa Matulvicziusa. Na początek, bo w razie gdyby się sprawdzili - klub był gotowy sprowadzać następnych. Niestety, nie sprawdzili się. Matuleviczius pokazał, że ma papiery na granie, zdobył dwie bramki, ale doznał kontuzji, a kiedy się wyleczył, okazało się, że papiery gdzieś mu się zawieruszyły. Prawdopodobnie udały się na długi spacer razem z formą i ktokolwiek wiedziałby o losie. Radzineviczius? Gra regularnie, ale w zestawieniu z Wodeckim czy nawet Piechniakiem budzi poczucie głębokiego zdziwienia. Bardzo głębokiego. Ostatnim transferowym pomysłem Odry byli Brazylijczycy - w ich przypadku było jeszcze weselej, bo kiedy zaczęli się jako-tako wpasowywać w drużynę (czytaj: przestali razić nieporadnością), to okazało się, że klub nie poradził sobie z wymaganymi dokumentami, pieczątkami i zrobiło się jak w kabarecie Tey.
- Wizę! Wizę! - krzyczeli Rodrigo da Silva Moledo i Daniel Bueno.
- Jo was tyż wizę - uprzejmie odpowiadał dyrektor Pulpit.
Ostatecznie Moledo pojechał do domu, a Bueno jednak gra w Odrze, choć nie gra bueno, a wprost przeciwnie.
W tym miejscu można by dodać historię o oddaniu przez Odrę Wodzisław Sławomira Szarego do Piasta Gliwice, ale jak to mówią - leżącego się nie kopie, więc sobie daruję.
''Raz-dwa! Raz-dwa! I już odgruzowany plac!''
Martin Pulpit po jednym przegranym meczu i sześćdziesięciu innych wtopach został zwolniony ze stanowiska. Nowym dyrektorem sportowym został Mirosław Szymanek. Konflikt Odry Wodzisław z czeską firma ''Albresa'' (czyli jak niektórzy twierdzą konflikt prezesa Serwotki z prezes Zdrahalem) ucichł, nie trafia już na pierwsze strony gazet ani do piłkarskiej szatni, nowy trener Robert Moskal ma pomysł na grę. Zaświeciło światełko w tunelu. a raczej zamigotało, bo wdrażanie swojego pomysłu trener Moskal zaczął z gracją legionisty Profcosinusa: odesłał do Młodej Ekstraklasy Matulevicziusa i Kłosa, reszcie rzucił mordercze spojrzenie i parę aluzji na temat ekstraklasowego poziomu.
Jedni twierdzą, ze już nic się nie da zrobić, inni - że gorzej być nie może, kolejni - że ahahaha, wreszcie, za ból, za krew, za nasze krzywdy!, tylko nie bardzo wiadomo, o co im dokładnie chodzi, jeszcze inni powtarzają jak mantrę, że Odra jest niezatapialna i cokolwiek się zdarzy - i tak do pierwszej ligi poleci ktoś inny.
A klubowy licznik bije. Ciekawe, czy 16 maja 2010 roku pokaże 13 lat 8 miesięcy i 20 dni czy zawstydzony zniknie ze strony?
Andrzej Kałwa
Poligon to rubryka Z czuba.pl w której Andrzej Kałwa pisze o polskiej ligowej rzeczywistości, która jaka jest - każdy widzi, a niektórzy nawet sądzą, że ją rozumieją.