W zeszłej kolejce Premier League Hull City zostało rozjechane, upokorzone, zjedzone, przeżute i wyplute przez Liverpool, który rozgromił je 6:1. Była to trzecia porażka z rzędu kandydata do odwiedzenia drugiej ligi. Okazuje się, że poniżenie, i sprowadzenie do poziomu Funky Filona nie było jedyną karą, jaka spotkała Tygrysy po tamtym meczu. Ich trener Phil Brown dorzucił bowiem coś od siebie - zabronił piłkarzom korzystania z klubowej kantyny.
Według szkoleniowca zawodowi piłkarze mają za łatwo i konieczność jedzenia na mieście miała być dla nich lekcją. O dziwo okazuje się, że skuteczną. Nie wiemy co serwują w klubowej żarciodajni Hull, ale podejrzewamy, że nektar i ambrozję, bo zawodnicy by odzyskać dostęp do tych frykasów spięli się i w sobotę pokonali Wigan 2:1,notując drugie w tym sezonie, a pierwsze od 22 sierpnia zwycięstwo.
Może jest to jakaś rada dla polskich trenerów, chociaż obawiamy się, że zawodnicy Zagłębia prędzej umrą z głodu niż osiągną średnią wyższą niż jeden strzelony gol na mecz.