Cała sytuacja jest dość przewrotna. Dobrze odżywiony Ronaldo paradoksalnie najlepiej sobie radzi, kiedy trzeba piłkę gonić, biec za nią, kogoś z nią wyprzedzić. Wtedy futbolówka świetnie się słucha posiadacza jednego z bardziej znanych siekaczy ostatnich lat.
Gorzej jednak, gdy piłka nie pomyka po murawie a sobie grzecznie na niej stoi. Wtedy w R9 wstępuje irracjonalny lęk. Zabiera się za nią jak pies za trawę i później wychodzą z tego różne dziwne rzeczy. Zaczęło się w poprzednią niedzielę, w meczu z Cruzeiro, od najbardziej leniwego karnego świata:
Kilka dni później w kolejnym ligowym meczu z Vitorią, Ronaldo znowu wziął się za wykonywanie stałego fragmentu - tym razem rzutu wolnego. Wyszło tak:
My wiemy, że są wakacje. Też wolelibyśmy być teraz gdzieś indziej niż w pracy. Ale my w odróżnieniu od (jedynego) Ronaldo przynajmniej udajemy, że się staramy.
I jeśli to rzeczywiście świadczyło o tym, że myśli Ronaldo uciekają czasem gdzieś na jakąś (biorąc pod uwagę gdzie gra, być może pobliską) plażę, to powinien być zadowolony z tego jak zakończył się ostatni mecz Corinthians, przegrany z Palmeiras 0:3 . A zakończył się dla niego już w 20 minucie złamaną ręką i prognozą przynajmniej miesięcznej przerwy w grze.
A tak serio, to strasznie nam przykro, że Ronaldo, którego powrotowi do wielkiego kopania bardzo kibicujemy, znów złapał kontuzję i to w momencie kiedy wydawało się, iż jego jego zła urazowa passa już się skończyła.