• Link został skopiowany

Historie alternatywne Z czuba: Polacy mistrzami świata 1974

Ostatnio zastanawialiśmy się co byłoby, gdyby Hernan Crespo poszedł za głosem swojego serca (albo raczej wątroby) i wybrał grę dla biało-czerwonych zamiast niebiesko-białych (czy też może biało-niebieskich). Dziś posuniemy się o krok naprzód, czyli paradoksalnie 20 lat wstecz w stosunku do wydarzeń crespowych i odpowiemy sobie na jedno ważne głupie pytanie - co by było, gdyby trener/prezes Górski po Argentyńczyka dzwonić nie musiał, a Polska byłaby futbolową potęgą. Wszystko zaczęłoby się zaś...
Kazimierz Górski
Fot. Wojciech Jargiło / Agencja Wyborcza.pl

3 lipca 1974 - W upalnym słońcu Frankfurtu Polacy grają z gospodarzami o finał niemieckiego mundialu. ''Orły'' ustawiają się w nowatorską formację obronną zwaną Betafence

I ta taktyka trenera Kazimierza Górskiego będzie potem przez całe lata wymagana od kadetów West Point przy omawianiu defensywnych zastosowań człowieka z zaczeską . Niemcy jak to Niemcy wciąż jednak atakują. Szczególne spustoszenie w biało-czerwonej defensywie czynią Wolfgang Overath i jego armata w nodze oraz pluton Tygrysów i ich armaty w... no, po prostu ich armaty. Na szczęście dla Polaków, nawet pomimo upału, część z Tygrysów zamarza przy naszym polu karnym, a Jan Tomaszewski znakomicie broni trzy strzały hełmem Gerda Mullera. Gdy w 53. minucie sędzia dyktuje rzut karny, nasz golkiper udziela szybkiego wywiadu stacji PRL 24, w którym obwinia o to Leo Beenhakkera. Bogu ducha winny Holender dostrzega tymczasem na swej skroni pierwszy siwy włos, potem drugi, trzeci i siedem tysięcy osiemdziesiąty piąty.

Poproszony o komentarz do zarzutów Tomaszewskiego, nikomu nieznany trener drugoligowego SC Cambuur nie mówi nic, bo nie zna polskiego. Po czym wraca doliczenia. W liczeniu pomagają mu precyzyjni i jak zawsze dokładni Niemcy., a kiedy są już na siedem tysięcy osiemdziesiątym piątym kłaku, Polacy wciąż nie przerywają gry istrzelają im kolejne bramki. Po końcowym gwizdku rozczarowani i poniżeni 10:0 Niemcy budują z siwych włosów Beenhakkera srebrne BMW Z3. Łysy Holender porzuca pracę trenerską i zostaje sobowtórem Bruce`a Willisa, który wtedy akurat upija się z okazji zdanej matury. 

W finale biało-czerwoni mierzą się z Holendrami, których ogrywają z dziecinną łatwością 7:0. W przyszłości nikt nie będzie pamiętał o Wembley '73 - wszyscy będą wspominać Monachium '74. Winę za żenującą postawę ''Pomarańczowych'' zrzuca się na wyjątkowo słabe zbiory tulipanów oraz kliniczny przypadek nerwowego załamania Johana Cruyffa, który dowiedział się przed spotkaniem z Ezo TV, że zostanie ojcem Jordiego Cruyffa . Do akcji wkracza jednak ślepy los i przyszła gwiazda Lecha Poznań przychodzi na świat w rodzinie Johnny`ego Repa . Nie wiedzieć jednak czemu i tak nazywa się Jordi Cruyff - po kilku latach badań w wielu europejskich klinikach uczone głowy uznają, że medycyna jest bezradna w tym przypadku.

10 lipca 1974 - Wracającą do kraju złota kadrę witają na Okęciu tłumy. Tam też zostaje odczytany list gratulacyjny od pierwszego sekretarza KPZR Leonida Breżniewa, który chwali braci z socjalistycznego bloku i zastanawia się nad przemianowaniem Moskwy na Górskograd. Ostatecznie tego nie robi, za to przepełniony euforią niezwłocznie przystępuje w Helsinkach do rozmów w ramach KBWE . Niestety te rozpoczną się dopiero w sierpniu 1975, więc przez ponad rok negocjuje sam ze sobą.

1975 - 1978 - Tymczasem dzięki otworzeniu granic, przystępnej cenie i niskiemu przebiegowi polscy piłkarze robią furorę za granicą, wywożeni na pęczki przez każdego, kto ma tylko okazję dorwać paru kopaczy - często nawet pierwszych z brzegu. Pod ośrodkami treningowymi i boiskami czają się tłumy, porywając tylu graczy, ilu się tylko da. Rząd wprowadza ograniczenia na wyjazd zawodników z Polski i wysokie sankcje za ich łamanie, ale i tak nie ma dnia, żeby w Kołbaskowie czy Świecku nie złapano jakiejś ''mrówki'' z reklamówką pełną defensywnych pomocników.

Z powodu deficytu klasowych czy nawet A-klasowych graczy, kluby sprowadzają tabuny młodych i (chyba) zdolnych Brazylijczyków. Mimo trudnych, ciężkich i niejednokrotnie wielopoziomowych negocjacji (- Hej, ju, e gaj from e disko. Łona plej futbol? - Okej. - In Połland? - Okej), gracze z Kraju Kawy przypływają do Polski w licznych czółnach i na stałe zadamawiają się w naszym krajobrazie piłkarskim. Później, za trzydzieści lat, światem wstrząsać będzie dyskusja, czy ''prawdziwy'' Ronaldo to dziewczynka z portugalskiej Madery , czy ten gruby, prześladowany przez kontuzje kolana rudzielec spod Płońska.

Wszyscy nasi kadrowicze z mundialu w RFN przechodzą w tym czasie z kolei do SSV Ulm i pod taką nazwą występują na argentyńskich mistrzostwach w 1978. Przeciwnicy nie dają się jednak oszukać i profilaktycznie, żeby nie dostać wielkiego łupnia, pokonują się sami. Wielki łupień, ostatni ze swojego gatunku, siedzi spokojny w swojej jaskini w Górach Hercu. Wie, że nigdy go nie dostaną. Tymczasem Gary Linker, który wsławił się powiedzeniem, że piłka to taka gra, w którą grają wszyscy, a i tak wygrywają Polacy, musi zweryfikować je na ''piłka to taka gra, w którą grają wszyscy, a i tak wygrywają SSV Ulm'', co mu się straszliwie nie podoba. Jest smutny, całymi dniami słucha Joy Division i twierdzi, że nikt go nie rozumie. W konsekwencji zapuszcza grzywkę i zostaje pierwszym emo.

Tymczasem gdy na Mundialu Niemcy z zachodu, Tunezyjczycy i Meksykanie sami wbijają sobie dziesiątki goli, błagając o litość, Polacy zwiedzają Argentynę. Oprócz oczywiście Szczęki Jacka Gmocha. Ta, gdy tylko wyszła z pokoju, wystraszyła Godzillę, okoliczne wioski opierające swój dochód na turystyce ogłosiły plajtę i przeniosły się na Mazury, więc teraz już Szczęka ma zakaz opuszczania hotelu. Podczas jednego ze swoich spacerów nasi kadrowicze spotykają małego, wąsatego chłopca, bardzo sprawnie podbijającego piłkę. - Popatrz, jaki ten niesforny huncwot podobny do Andrzeja Kobylańskiego - mówi zamyślony Kazimierz Deyna (środkowy pomocnik SSV Ulm) do Andrzeja Szarmacha (środkowy napastnik SSV Ulm).

Spanikowani Argentyńczycy i Brazylijczycy oddają mecze w drugiej fazie walkowerem, naprzeciwko biało-czerwonych staje tylko reprezentacja Peru, która nie ma nic do stracenia. Reprezentacja Peru się myli. Przegrywa z ''Rekinami Gmocha'' 0:678, a FIFA, żeby ukarać ten kraj za bezczelność, oddaje Polsce Kordylierę Wschodnią i Zachodnią, a także regiony Pasco, Puno, Ucayali i La Libertad. W finale łomot ponownie dostają Holendrzy - wpływ na to ma fakt, że Johan Cruyff przez trzy poprzednie dni pił z radości, że na pewno nie jest ojcem Jordiego Cruyffa.

1982 - Kolejny Mundial i znów Polacy idą jak przecinaki, pokonując Kamerun 5 do 0 i Włochów Bigos do Spaghetti. W trzecim meczu mierzą się z żądnymi zemsty i utraconych ziem Peruwiańczykami, którzy nazywają spotkanie bitwą o Falklandy, co wyraźnie świadczy, że mają spore braki z geografii i historii. Polacy wybiegają w przyszłość i sprawdzają na Wikipedii, że wygrają 5:1. Informują o tym Peruwiańczyków, którzy pokornie pakują się i wracają do Peru.

W drugiej fazie grupowej biało-czerwoni nie dają szans Belgii dzięki wspaniałej grze Zibiego Bońka - pierwszego reprezentanta z dredami. Rasta-napastnik pakuje Czerwonym Diabłom trzy bramki, a następnie pakuje ich do samolotu do domu. W decydującym o awansie pojedynku Polacy walczą ZSRR. Spotkanie wygrywają miejscowe zakłady gorzelnicze, które nie nadążają z dowożeniem flaszek. Rosjanie mają przewagę, ale w ostatniej chwili Boniek polewa Andrzejowi Buncolowi setkę, a ten wypija ją bez zagrychy. Radosny komentator drze się ''Boniek do Buncola, cudowna akcja!''. Mecz kończy się remisem, kacem gigantem i awansem Polski do półfinału, gdzie już czekają Włosi.

Makaroninhos są żądni rewanżu za porażkę w pierwszej rundzie, ale w starciu z Polakami i ich oddechem są bezradni. Kolejni Włosi nie wytrzymują kontaktu z wydychanym przez nasze ''Orły'' powietrzem i padają jak muchy. Po 20 minutach jest po wszystkim - Polacy lądują w finale i na piwie w pobliskim barze, Włosi zaś na izbie wytrzeźwień.

Finał to już formalność - Niemcy na wstępie przepraszają za 972, 1410, 1525, 1939 i prosząc o litość, strzelają sobie cztery gole samobójcze. Polacy czują jednak ducha walki i też strzelają sobie cztery bramki samobójcze. Ekipa RFN ma wrażenie, że może sprawić największą niespodziankę od czasów, gdy dinozaury stwierdziły, że ''No future'' i wymarły. Niemcy postanawiają pomóc szczęściu i w przerwie kradną Polakom spodenki. Wydaje się, że będzie walkower, ale z pomocą naszej ekipie przychodzi Adam Słodowy, który z keczupu, błota i trzech spinek do włosów robi naszym nowy komplet spodenek. Widząc go Gianni Versace kiwa głową z uznaniem, a zawstydzeni Niemcy uciekają z boiska, pakują się do swoich trabantów i odjeżdżają w kierunku zachodzącego słońca. Polska trzeci raz z rzędu jest mistrzem świata.

1986 - 2005 - Stawiani w roli faworytów Polacy odmawiają startu w mundialu w Meksyku. FIFA, UEFA i NASA wydają wspólne oświadczenie, w którym twierdzą, że łowienie ryb (nawet jak biorą) nie może być usprawiedliwieniem dla absencji na Mistrzostwach Świata i grozi 20-letnią dyskwalifikacją. Nasza kadra informuje FIFĘ, UEFĘ i NASA, gdzie mogą wsadzić swoje ostrzeżenie i dalej moczy kije. Potem trochę żałuje, ale sytuację ratuje Józef Młynarczyk, który zdobywa Mistrzostwo Świata w Word Cyber Games w FIFĘ 98, 99, 2000, 2002, 2003, 2004 i 2005. W FIFĘ 2001 nie, bo twierdzi, że jest głupia. Dodatkowo Aleksander Kłak wygrywa kilka towarzyskich turniejów w PESa, więc Polska cały czas jest futbolową potęgą.

1 stycznia 2006 - Kończy się kadencja Kofiego Annana na stanowisku sekretarza generalnego ONZ, a wszystkie narody cywilizowanego świata zgłaszają na jego następcę Jana Tomaszewskiego. Francuzi zgłaszają z kolei Największą Bagietkę Świata. Były bramkarz wygrywa nieznacznie. Aby pokazać, że nie jest osoba zawistną, nowy pierwszy po Bogu oenzetowiec wysyła Bagietkę na wycieczkę do Afryki, gdzie ta znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Tomaszewski na nowym stanowisku przechodzi do historii nie tylko jako człowiek, który powstrzymał Anglię i RFN, ale także jako ten, który powstrzymał pędzącą ku Kaszubom kometę. Niechciany nawet w reklamach kleju do ogrodzeń Bruce Willis/Leo Beenhakker zapija się z nudów.

Tomaszewski się nie zapija, bo nie ma czasu. Ujawnia szereg światowych spisków, w tym iluminatów, ludzi jaszczurów oraz futbolowych purystów. Koreańczycy z Północy są pod takim wrażeniem, że burzą pomniki Kim Dzong Ila i Kim Ir Sena, stawiając na ich miejsca popiersia Jan Tom Ila i bratają się z Koreańczykami z Południa oraz z rozpędu z Koreańczykami z Polski . Palestyńczycy są pod takim wrażeniem, że godzą się z Żydami, Hindusi z Pakistańczykami, Peruwiańczycy z Duńczykami, chociaż nikt nie wie za bardzo czemu. Jedynym zagrożeniem pozostaje Iran, który jest nieczuły na wezwania Tomaszewskiego i wciąż rozwija swój program nuklearny. Wtedy człowiek, który zatrzymał Anglię decyduje się na radykalny krok - grozi, że wystąpi w ''Szansie na sukces'' - w dodatku w odcinku z Lerkiem. Przerażeni Irańczycy mówią coś o prawach człowieka, ale w końcu kapitulują. Jan Tomaszewski po tym, jak sprawił, że świat stał się bezpieczniejszym miejscem dostaje tytuł honorowego imperatora Ziemi. Po stwierdzeniu, że na tej planecie zrobił już wszystko rusza w kosmos ale to już zupełnie inna historia.

bazyl&miszeffsky