W meczu ligi norweskiej pomiędzy Startem Kristiansand a Odd Grenland padł być może najmniej widowiskowy spośród widowiskowych goli - piłka wpadła do siatki z ponad 40 metrów, ale ani strzelcowi nie zależało, żeby ją tam umieścić, ani bramkarzowi, żeby temu zapobiec.
Dzięki tej bramce Hunter Freeman przyczynił się do zwycięstwa Startu 2:1. Gdyby bramkarz Árni Gautur Arason wykazał chociaż tyle entuzjazmu co my w środowy poranek i podrapał się po brzuchu zwiększyłby znacznie swoje szanse na obronę tej wrzutki/strzału. A tak - klasyczny farfocel. Ale darowanemu golowi z 40 metrów w zęby się nie zagląda.