Wimbledon odchodzi od tradycji?

Pisaliśmy ostatnio, że brytyjski turniej wielkoszlemowy zmienia się, choć wciąż kultywuje swój najbardziej charakterystyczny zwyczaj - białe stroje. Są jednak inne, stałe elementy Wimbledonu, które przestają być niezbędne... po 132 latach. Od tego roku na tablicy wyników nie dzieli się zawodniczek na panny i panie.

Tytuł Miss i Mrs był stałym przedrostkiem rozróżniającym zamężne tenisistki od tych pozostających w panieńskim stanie cywilnym. Jednym się to podobało, innym mniej (głupio było mieć tytuł Miss po 30-tce), ale wszyscy to akceptowali w ramach szacunku dla wimbledonowej tradycji.

Tegoroczna rewolucja (tak, w kontekście tego turnieju można nazwać to rewolucją) jest tym bardziej zaskakująca, bo nie została opatrzona żadnym komentarzem organizatorów - po prostu wprowadzono zmiany, bez jakichkolwiek introdukcji. Zamiast stanu cywilnego, w tym roku tablica wyników udziela wyczerpujących informacji o imieniu tenisistki. Zwyczaj jednak przetrwał w pewnym stopniu - sędziowie orzekający o zdobytych punktach wciąż rozróżniają tenisowe panny i panie. Sądzimy jednak, że to tylko kwestia czasu - konserwatywni Brytyjczycy nie chcieli wprowadzać aż taaak diametralnych poprawek.

Rzeczniczka Wimbledonu sytuację komentuje następująco:

Nie ma oficjalnego stanowiska w tej sprawie. Jest to po prostu coś, co zmieniliśmy w tym roku. Do tej pory nawet nikt nie zwrócił na to specjalnej uwagi.

Przyznajemy - nazywanie 35-letniej Martiny Navratilovej, na dodatek lesbijki, panną Navratilową było grubym przegięciem. Z drugiej strony, nie sposób odmówić uroku tej całej tradycyjnej otoczce Wimbledomu. Nie potrafimy jednoznacznie się określić. Może wy pomożecie?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.