Strzelając kiełbasą

O tym, że baseballiści robią wszystko na swój własny, niepowtarzalny sposób wiemy nie od dziś. O tym, że ostrzeliwanie kibiców pamiątkami może przynieść nieoczekiwane skutki również. Wystarczy dodać dwa do dwóch i dostaniemy wyjątkowo widowiskowe cztery.

Washington Nationals nawet jak na baseball są drużyną nieszablonową. Pokazali światu na przykład, że nie potrafią pisać własnej nazwy . Ten dowcip najwyraźniej strasznie ich ubawił, bo niedługo potem pokazali całemu światu, że nie potrafią także pisać nazwisk własnych zawodników, przez co na pamiątkowych kijach trzeba dopisywać brakującą literę markerem.

Teraz zaś pokazali całemu światu, że nie potrafią, hm, strzelać w kibiców hot dogami.

Ok, ok, wiemy co powiecie. Ostrzeliwanie ludzi jedzeniem nie jest dobrym pomysłem i w zasadzie należy się cieszyć, że komuś to nie wychodzi, a unikać tych, którzy w takich działaniach osiągnęli precyzję pozwalającą im ustrzelić muchę z odległości 300 kroków. Więc w zasadzie należy się cieszyć, że Washington Nationals (czy też, jak sami o sobie piszą, Natinals) nie potrafią, prawda?

Nie.

Cały pomysł wyglądał tak: podczas przerwy w meczu specjalne działo miało strzelać w kierunku publiczności hot dogami. Hot dogi były porządnie opakowane w folię i owinięte pamiątkowymi koszulkami, więc w teorii fani mieli dostać dwa w jednym - pożywny posiłek i okrycie, może co najwyżej odrobinę pachnące kiełbasą. Okazało się jednak, że to dla hot dogów odrobinę za dużo, w związku z czym natychmiast po opuszczeniu lufy pakunek się rozpadał, podobnie jak rozpadały się hot dogi zasypując boisko i trybuny hot dogowym deszczem. Całe zdarzenie opisał w ''Washington Post'' jeden z kibiców:

Po każdym strzale z lufy wylatywało coś przypominającego śrut i eksplodowało nad trybunami. Facet, który siedział przede mną złapał jedną z tych rzeczy. Była to powłoka parówki z przyklejonymi do niej kawałkami mięsa. Chwała Bogu, że w tych hot dogach nie było musztardy.

Nie obyło się także bez strat w sportowcach, po tym jak co najmniej jedna salwa poleciała w kierunku rozgrzewających się zawodników Philadelphia Phillies.

Otrzelani kibice nie zawsze jednak byli źli. Niektórzy docenili niepowtarzalne widowisko:

Szczerze mówiąc, chciałbym to zobaczyć jeszcze raz. Mam nadzieję, że spróbują jeszcze raz i że znowu coś się schrzani. Ludzie ostrzeliwani eksplodującymi hot dogami to niezapomniany widok.

Washington Nationals raczej nie wejdą w tym sezonie do annałów sportu biorąc pod uwagę fakt, że z bilansem 12 zwycięstw i 28 porażek zajmują ostatnie miejsce w East Division. Z taką promocją jednak z pewnością należy im się poczesne miejsce w historii gastronomii. I być może sztuki wojennej.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.