Magic i Gortat kontra Cavs i James: starcie tytanów

Już 20 maja oddany zostanie pierwszy rzut, zebrana pierwsza piłka i pokazany pierwszy tatuaż w finałach Konferencji Wschodniej NBA. A w nich zmierzą się Orlando Magic i Cleveland Cavaliers czyli Marcin Gortat i LeBron James. Obaj 25-letni, obaj utalentowani, obaj głodni zwycięstwa. Jak hartowała się stal? Jak wyglądały drogi tych zawodników do finału Wschodu?

Gdyby Gortat grał w tegorocznych playoffs po 40 minut na mecz (gra blisko 12), zaliczałby średnio 12,3 punkta, 10,9 zbiórki, 0,7 asysty, 1,37 bloku i 1,71 przechwytu na mecz oraz tony dobrej gry obronnej. James gra 40 minut na mecz - jego osiągi to blisko 33 punkty, 10 zbiórek i 7 asyst na spotkanie. Choć na papierze przewaga ''Króla'' jest miażdżąca wszyscy kibice w Polsce, oprócz jego dalekich kuzynów , mają nadzieję, że najlepszy obecnie koszykarz świata stępi sobie na Orlando zęby. Przy wydatnej pomocy Polaka, na przykład zakładającemu LeBronowi ''czapę'' w decydującym meczu numer 7. Patrząc na życiorysy obu równolatków i ich drogę do wielkiej koszykówki, byłby to idealny happy end w stylu amerykańskiego filmu.

Rok 1984 - Orwell przewraca się w grobie, na rynek wchodzi Macintosh, do którego ajfołny, ajpody i inne ajtiaj mogą mówić ''tato'', urzędującym przez bite 12 miesięcy piłkarskim mistrzem Polski jest Lech Poznań. 17 lutego w Łodzi w rodzinie boksera Janusza Gortata rodzi się syn Marcin. Jak na razie zainteresowany jest głównie jedzeniem. Ponad 10 miesięcy później na świat w Akron w stanie Ohio (roczna średnia opadów w okolicach 1000 mm) przychodzi LeBron James. Zwiastunami tego wydarzenia są rezygnacja maltańskiego ministra Doma Mintoffa ze stanowiska i spadające do fińskiego jeziora Inarinjarvi radzieckie rakiety. Patrick Ewing, Michael Jordan i Karl Malone spieszą z podarkami. Mały LeBron zainteresowany jest jednak jak na razie jedzeniem - zawzięcie pałaszuje posiłki z Burger Kinga (c), zapijając to wszystko Gatoradem (c) i kawą ze Starbucksa (c).

10 maja 1995 - LeBron James robi sobie pierwszy tatuaż. Marcin dostaje piątkę z biologii.

Rok 2002 - Marcin Gortat rozpoczyna treningi koszykówki. Na samym początku nie potrafi nawet dobrze odbijać piłki. James w barwach St. Vincent - St. Mary High School ma średnie z ''kariery'' około 25 punktów, 7 zbiórek i 6 asyst na mecz. Jego matka bierze kredyt zabezpieczony ''przyszłymi zarobkami syna'' i kupuje mu na 18-tkę Hummera H2. Polak dojeżdża na treningi drugoligowego ŁKS-u Łódź maluchem bez przedniego siedzenia i zarabia 200 złotych miesięcznie .

Rok 2003 - Obaj wchodzą do wielkiej koszykówki. James zostaje wybrany w drafcie z numerem 1 przez Cleveland Cavaliers. Jeszcze przed pierwszym meczem media, sekty religijne z Indonezji oraz salony tatuażu na całym świecie nazywają 18-latka ''Mesjaszem''. Inni mówią na niego ''James LeBron''. Później zapłacą za to głową. Gortat przechodzi do ligi niemieckiej, przywdziewając koszulkę RheinEnergie Koln. W tym roku właśnie świat poznaje ich firmowe zagrania:

Crab dribble LeBrona

Under the rim slam Marcina

Rok 2005 - Phoenix Suns niezrażeni porażką projektu nazwanego roboczo ''Maciej Lampe'' wybierają z numerem 57 w drafcie Gortata. Statystyki Jamesa - 27,2 punkta, 7,2 asysty, 7,4 zbiórki i 2,2 przechwytu. Statystyki Polaka jak do tej pory - 0,0 kontraktu.

30 listopada 2007 - Polak trafia wreszcie do NBA. Na drugiej stronie kontraktu doczytuje jednak, że ''... Development League''. Zaczyna grę w D-League w barwach Anaheim Arsenal. LeBron myśli, że ''Anaheim Arsenal'' to świetna nazwa dla własnej linii odzieżowej.

1 marca 2008 - Marcin Gortat rozgrywa pierwszy mecz w NBA. Cztery dni później James odnotowuje na swoim koncie, oprócz miliardów dolarów, 50 punktów, 8 zbiórek i 10 asyst przeciwko New York Knicks. Początkowo wyśmiewany trochę przez fanów jako ''człowiek znikąd'' Polak rozwija się jednak szybciej niż czerwony dywan przed Penelope Cruz. Już zaledwie dokładnie półtora miesiąca po swoim debiucie rzuca 12 punktów i zbiera 11 piłek w meczu z Washington Wizards.

18 kwietnia 2009 - rozpoczynają się playoffs NBA. LeBron robi to co zwykle - rządzi i dzieli. Marcin Gortat robi to, co do niego należy - udowadnia, że jest jednym z lepszych defensorów ligi. Fani Orlando pieją z zachwytu. W ultramegahiperprzeważnym meczu numer 6 pierwszej rundy z Philadelphia 76-ers Gortat zastępuje największą gwiazdę drużyny, zawieszonego Dwighta Howarda. Zalicza 11 punktów i 15 zbiórek, a Orlando awansuje do półfinałów Konferencji. Fani Orlando pieją jeszcze głośniej. Nazwisko ''Gortat'' jest wymieniane coraz częściej przez wszystkich, którzy choć liznęli NBA. W półfinale Konferencji Magic wygrywają wreszcie z Boston Celtics i wiadomo, że w wielkim finale Wschodu (jakkolwiek masońsko by to nie brzmiało ) zmierzą się z Cleveland Cavaliers.

miszeffsky

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.