Guus "Hipokryta" Hiddink

Czas na stanowisko radykalne: Guus Hiddink jest wielkim trenerem, a jego Chelsea była w półfinale zdecydowanie lepsza od Barcelony. Ale kiedy słyszę słowa o spisku i krytykę skądinąd fatalnego sędziego Overbo, cofam się myślą o siedem lat i dochodzę do wniosku, że akurat Hiddinkowi pewnych słów mówić nie wypada.

Tom Henning Ovrebo sędziował mecz Chelsea - Barcelona bardzo źle popełniając kilka naprawdę grubych pomyłek. Nic więc dziwnego, że Guus Hiddink był po meczu wściekły z lekką nutką teorii spiskowych:

Ludzie sugerują różne rzeczy, ale trudno to potem udowodnić. ''Spisek'' to bardzo poważne słowo, trzeba mieć dowody. Ale gdy się temu przyjrzeć, też zaczynam się zastanawiać... Nie mogę powiedzieć czy UEFA nie chciałaby kolejnego angielskiego finału.

Ok, rozumiem, emocje. Nie mam pretensji. Ale są pewne słowa, których akurat Hiddinkowi wypowiadać nie wypada:

Panuje ogólne przeświadczenie, że zostaliśmy obrabowani, że dzieje się niesprawiedliwość. Dlatego piłkarzom tak zagrzały się głowy, dlatego są tacy wściekli i ja ich rozumiem. Jeśli widzieliście ze trzy-cztery sytuacje, w których sędzia nie zareagował, to było najgorsze, co widziałem. W tej chwili musiałbym zastanowić się, czy widziałem coś gorszego.

Jeśli Hiddinkowi szwankuje pamięć lub nie ma czasu się zastanowić, to ja mu chętnie odpowiem. Ja widziałem coś gorszego, a co najmniej równie złego. Wyglądało tak:

Czas na zagadkę, na którą odpowiedź brzmi Guus Hiddink. Kto wtedy był trenerem Korei? I na drugą: co powiedział po meczu z Hiszpanią, w którym sędzia nie uznał dwóch bezdyskusyjnie prawidłowych goli?

Trzeba było wykorzystać nasze błędy, zdobyć gole i wygrać, a nie zwalać winę na arbitra. Ja, kiedy przegram, staję przed lustrem, patrzę sobie w twarz i robię rachunek sumienia ze swoich błędów.

W zasadzie wszystko, co chciałbym po tamtych słowach odpowiedzieć Hiddinkowi powiedział Carles Puyol:

Trzeba było strzelić gole? No to zdobyliśmy dwa! Ile trzeba było strzelić, żeby wreszcie arbiter któryś uznał? Sześć?

Dalsza część tamtej wypowiedzi Puyola brzmi zaskakująco zbieżnie z tym, co w środę mówił Hiddink:

Mam nadzieję, że [sędzia się mylił] przypadkiem. Ale też tych przypadków jest tak dużo, że aż trudno w to uwierzyć.

Guus Hiddink po meczu z 2002 r. mógł milczeć. Mógł ominąć ten temat, albo najlepiej choćby kurtuazyjnie wspomnieć o nie najlepszym sędziowaniu. Wolał jednak udawać, że nic się nie stało i że świat niesłusznie czepia się jego i jego piłkarzy. Swoimi słowami legitymizował brudne gierki lub w najlepszym razie skrajną i skandaliczną nieporadność sędziów, których ofiarą padli ich rywale.

Byłem zniesmaczony po meczach z Włochami i Hiszpanią i ówczesne wypowiedzi Holendra nie osłodziły mi życia. Dlatego dziś nie potrafię nie mieć choć delikatnego wrażenia, że akurat Hiddink w jakimś sensie dostał to, na co zasłużył.

Piotr Mikołajczyk

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.