Jak (nie) pokazano gola Kikuta

Możliwość śledzenia wszystkich spotkań ekstraklasy na żywo uważamy za dobrodziejstwo, jakie jeszcze nie tak dawno nie mieściło nam się w głowach. Stacja Orange Sport wzięła na swoje barki spory ciężar i abstrahując od stopnia wyrobienia komentatorów, nie byliśmy świadkami jakichś większych wpadek w realizacji transmisji. Aż do Wielkiej Soboty i meczu Piast Gliwice - Lech Poznań.

Przy stanie 1:1 w drugiej połowie liderowi tabeli zaczęło się spieszyć - Lech coraz częściej zagrażał bramce Grzegorza Kasprzika. Pamiętając, że mówimy o Lechu, mistrzu strzelania goli w ostatnich sekundach, trzeba było się liczyć z horrorem w końcówce meczu. Na dodatek Piast nie pozostawał dłużny i odgryzał się groźnymi kontrami. W końcu nadszedł ulubiony przez Franciszka Smudę i jego podopiecznych doliczony czas gry. W 93 minucie z lewej strony pola karnego Piasta znalazł się Sławomir Peszko, już kopnął piłkę gdy... Naszym oczom ukazał się mniej więcej taki widok.

Maciej Terlecki i Marcin Rosłoń. Marcin Rosłoń i Maciej Terlecki. Sympatyczne chłopaki, każdy to wie. Tylko czemu Orange Sport pokazało komentatorów przygotowujących się do meczu Legia-Cracovia, zamiast ostatnich chwil spotkania na Śląsku? Szybkie znalezienie odpowiedzi na to pytanie przerosło nasze możliwości (domyślamy się, że kibiców w Gliwicach i Poznaniu też). Tym bardziej, że po chwili OS wrócił do transmisji z Gliwic, a konkretnie, by pokazać powtórkę gola strzelonego w tzw. międzyczasie przez Marcina Kikuta.

Bramki 23. kolejki: GKS i Polonia zwyciężają w meczach wyjazdowych. Górnik coraz bliżej spadku.

U nas chochliki zdarzają się na tyle często, że stacji Orange Sport w sumie trochę zazdrościmy - błędów tylko od/na Święta. A i dzięki temu spotkanie Piast - Lech dołączy do grona tych wielkosobotnich meczów, które zapamiętamy na długo .

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.