Koniec sezonu zasadniczego NHL - Z czuba i muzycznie

Sezon regularny NHL dobiegł końca nie zwracając specjalnej uwagi na święta. 14 drużyn rusza na bardziej lub mniej zasłużone wakacje, 16 zostaje, by walczyć o Puchar Stanleya. Aby przybliżyć Wam ekipy, które staną do walki o hokejowego Świętego Graala- oto kim byłby, gdyby zamiast po lodowiskach, śmigały po scenach.

Konferencja Zachodnia

San Jose Sharks - The Beatles

Zespoły pełne indywidualności i napakowane talentem do granic możliwości. Beatlesi zostali muzycznymi bogami, a następnie mówiąc o różnicach w pomysłach na muzykę i używając innych oklepanych, acz sprawdzonych w działaniu teksów rozpadli się. Sharks w tym sezonie zasadniczym byli najlepsi w NHL, ale ciężko wyczuć czy unikną losu legendy z Liverpoolu. Z powodu różnic w pomyśle na hokej raczej się nie rozpadną, ale rozlecieć mogą się na inne sposoby - jako drużyna, która nie zniosła presji lub indywidualnie, bo Claude Lemieux ma już 43 lata, a Rob Blake i Jeremy Roenick po 39 wiosen, więc w jednym kawałku trzymają się już głównie siłą rozpędu.

Detroit Red Wings - Slayer

Od lat na topie i z wierną armią fanów męczących zwierzęta. Niezależnie od tego ile kotów i ośmiornic zginie, jesteśmy pewni, że są w stanie znów dominować, miażdżyć i wysyłać rywali w otchłań . Z drugiej strony nie zdziwimy się też, jeśli lata dadzą o sobie znać, energia się im wyczerpie i zamiast rządu dusz będzie rząd po wczasy last minute.

Vancouver Canucks - Nightwish

Przez lata ugruntowana pozycja i każdy dokładnie wiedział co o nich myśleć. Poważne roszady personalne sprawiły jednak, że jesteśmy skołowani niczym lunatyk na karuzeli. W Nightwish nie ma Tarji Turunen, jest Anette Olzon. Canucks grają już bez Naslunda i Isbistera, za to z Demitrą i przede wszystkim Sundinem. Nie wiemy czy będzie dobrze czy źle - wiemy, że będzie inaczej.

Chicago Blackhawks - Madonna

Starzy jak świat z wielkimi sukcesami na koncie, które odnosili jednak nim zdążyły wyginąć ostatnie dinozaury. Powrócić do dawnej świetności planują dzięki współpracy z młodymi gwiazdami - Madonna zagrała z Britney Spears i Justinem Timberlake'iem, dla Blackhawks grają Jonathan Toews i Patrick Kane. Naszym zdaniem pozwoli to zaistnieć w świadomości gorzej zorientowanych, ale na powrót na sam szczyt raczej nie wystarczy.

Calgary Flames - Rihanna

Od jakiegoś czasu stały element wystroju playoffs/ MTV, ale gdyby ich nie było nie jesteśmy pewni czy zauważylibyśmy różnicę. W każdym razie, gdy Kanadyjczycy odpadną, a wokalistka zejdzie z muzycznego firmamentu z pewnością z żalu nie wyjedziemy do Tybetu, by założyć melanżownię dla jaków. Flames z Rihanną łączy coś jeszcze - parodie w wykonaniach ludzi, po których byśmy się tego nie spodziewali - bramkarza Calgary Mikkę Kiprusoffa udawał małoletni materiał na psychopatycznego zabójcę , a wokalistkę punkopolowcy z Włoch .

St. Louis Blues - Faith No More

Po latach przerwy znów ruszają do boju i mają spory kredyt zaufania od stęsknionych fanów. Patton i spółka mają tę przewagę, że do ponownego podboju świata ruszają w komplecie. Blues, którzy w playoffs są pierwszy raz od 2004 mogą zapomnieć o tym, iż pomogą im gwiazdy - Paula Kariya i Eric Brewer, bo obaj zajmują się byciem kontuzjowanymi. Jeśli więc reszta nie da z siebie 115 procent, to comeback Bluesmanów może okazać się wyjątkowo krótki i znów okaże się, że drużyna przeżywa może nie midlife , ale na pewno crisis . Columbus Blues Jackets - Feel

Grze zespołu z Ohio nie ufamy tak samo, jak grze zespołu z Katowic, a fakt, że Blues Jackets po raz pierwszy w dziewięcioletniej historii klubu awansowali do playoffs nie przekonuje nas tak samo, jak Bursztynowe Słowiki, Złote Płyty Telekamery, Muchozole i inne Frankensteiny, które otrzymuje Feel. Na razie trzymamy więc kciuki, by kariera jednych i drugich szybko dobiegła końca. O ile jednak dostrzegamy możliwość, że pojawienie się takich nazwisk jak Peca, Vermette czy Gratton może zmienić nasz stosunek do hokeistów z Columbus, to dla kapeli Kupichy nie widzimy nadziei (no chyba, że zasilą ją Satriani, Lombardo czy Anselmo). Anaheim Ducks - Natalia Kukulska

Miejsce w ludzkiej świadomości zawdzięczają dzieciom - ekipa z Kalifornii serii filmów Disneya , Natalia ''Puszkowi Okruszkowi'' i innym kindermetalowym klasykom. Potem było długo długo nic, aż w końcu nadeszły poważne sukcesy - wokalistka nagrała kilka dorosłych hiciorów, Ducks sięgnęli po Puchar Stanleya (2007). Teraz jest źle - ona występuje w reklamach mieszczących się gdzieś na skrzyżowaniu dramatu i tragedii , oni tak nisko się nie stoczyli, ale ledwie załapali się na tegoroczne playoffs, które powinni naszym zdaniem potraktować w stylu baron de Coubertin - liczy się udział, nie zwycięstwo. Konferencja Wschodnia: Boston Bruins - Dropkick Murphys Są z Massachusetts i wbrew logice wciąż potrafią nas zaskoczyć. W zeszłym roku weszli do playoffs z ostatniego miejsca na Wschodzie i już w pierwszej rundzie odpadli z najlepszymi w konferencji Montreal Canadiens. W tym roku znów zmierzą się z Habs, ale tym razem to Bruins legitymują się najlepszym bilansem po tej stronie Stanów i drugim w całej NHL. Tak, jak kupując kolejną płytę Dropkicków wiemy, że usłyszymy punka zmieszanego z irlandzkim folkiem, tak wiemy, że ekipa z Bostonu zagra w hokeja, w obu przypadkach nie mamy pojęcia co z tego wyniknie. Washington Capitals - U2 Aleksander Owieczkin nie ma może charyzmy Bono, ale w przeciwieństwa do lidera irlandzkiej kapeli lepiej wygląda w kasku niż bez. Choć nie wiemy, czy to akurat jest plus. Tak jak jednak U2, tak i drużyna z Waszyngtonu to teatr jednego aktora. I nie oszukujmy się, że The Edge jest aż tak ważny. Dla połowy ludzkości (czyli dla całej populacji naszego globu posiadającej MTV) istnieje on raczej jako The ''Mamo, a czego ten pan w kapeluszu chce od Bono?'' Edge. New Jersey Devils - Alice Cooper Wciąż solidni, ale największe sukcesy odnosili jeszcze w erze prejutjubowej. Jednych i drugiego ogląda się z przyjemnością, bo wiemy, że poniżej pewnego poziomu nie zejdą, ale na kolejny sukces w stylu ''Poison'' czy Pucharu Stanleya raczej nie widzimy nadziei. Chociaż w głębi duszy wiemy, że są jeszcze w stanie nas czymś zaskoczyć.

Philadelphia Flyers - Sepultura.

Tylko mniej niż połowa składu ''Lotników'' jest w klubie od starych dobrych czasów, jeśli przyjmiemy, że ''stare dobre czasy'' występowały w przyrodzie do roku 2007. Proporcja ta podobna jest do tej występującej w Sepulturze, gdzie tylko dwóch z czterech grajków pamięta złotą erę (naszego) rock`n`rolla. Czasy, gdy nad łóżkami wieszaliśmy sobie w wynajętych mieszkaniach plakaty braci Cavalera, a nie mieliśmy własnej kawalerki, mówiliśmy o stężeniu krwi w alkoholu, a nie odwrotnie i mieliśmy jeszcze czym (oprócz rzęs) powiewać w powietrzu podczas headbangingu. Flyersi są idealnie jak Sepultura - co roku ostrzy, ale bez szans na wielki szał.

Pittsburgh Penguins - Arctic Monkeys

Niby wciąż pretendenci do światowej dominacji, ciągle jednak tylko po prostu ''młode gwiazdy'' (Małkin, Crosby, Fleury). Tak jak jednak w zeszłym roku wierzyliśmy trochę w ich sukces, tak w tym roku uważamy, że zawodnicy Pittsburgha nie są jeszcze gotowi zdobyć Puchar Stanleya. Ciągle jeszcze czegoś im brakuje. Może być, że jak to z reguły w życiu bywa, chodzi o sekcję dętą.

Carolina Hurricanes - Bon Jovi

Bezpłciowi i z okropnym gustem . Jeśli zdobędą Puchar, chwilę później na Ziemię zstąpi Szatan. I zainwestuje w Piasta Gliwice.

New York Rangers - Audioslave

Prawie-że-supergrupy Z jednej strony instrumentaliści Rage Against The Machine plus Chris Cornell na wokalu, z drugiej Chris Drury, Scott Gomez, Markus Naslund i Henrik Lundqvist. Ale tak jak chłopaki z RATM bez Zacha de la Rochy nie podbili muzycznego świata, tak Rangersi, którzy stracili Martina Strakę, Jaromira Jagra i Brendana Shanahana, nie zawojują NHL.

Montreal Canadiens - Chumbawamba

Niby są z kolebki hokeja, ale jakoś nas nie przekonują. Prędzej też członkowie Chumbawamby zapuszczą irokezy (a najpierw przeszczepią sobie włosy) niż ekipa z Montrealu dojdzie do finału Konferencji. bazyl&miszeffsky