Mózg gwiazdy NHL w służbie ludzkości

W powszechnej opinii sportowcy nie grzeszą inteligencją a ich mózgi mogą przydać najwyżej jako przekąska dla jakichś głodujących zombie. O tym, że jest to nieprawda, a czaszki sportowców są wypełnione nie tylko po to, by oczy nie wpadły do środka postanowił przekonać świat Keith Primeau. Były gwiazdor NHL przekazał bowiem swój mózg naukowcom.

Primeau po taflach NHL śmigał w latach 1990-2006 i wsławił się tym, że zakończył najdłuższy mecz w powojennej historii ligi. Jego trafienie w 92 minucie dogrywki dało Philadelphia Flyers zwycięstwo nad Pittsburgh Penguins w meczu numer 4 finału Konferencji Wschodniej w 2000 roku. Prócz tego Keith w karierze zaliczył 619 punktów, 1519 minut na ławce kar i niewiele mniej wstrząśnień mózgu, które były jedną z przyczyn tego, że odwiesił łyżwy na kołku.

Teraz emerytowany hokeista znów ma zamiar przydać się ludzkości. Tym razem jednak nie zabawiając ją uderzając krążek i przeciwników, a pomagając w znalezieniu odpowiedzi na jedno zaje... bardzo ważne pytanie - jakie są efekty wielokrotnych urazów głowy. Dlatego po śmierci hokeisty jego mózg trafi w ręce ludzi z Center for the Study of Traumatic Encephalopathy.

Do teraz na podobny pomysł wpadło trzech innych graczy NHL - emeryci Steve Heinze i Ryan VandenBussche oraz obrońca Tampa Bay Lightning Noah Welch. Primeau apeluje, by w ich ślady poszli kolejni sportowcy. Mamy nadzieję, że zawodnicy posłuchają jego prośby, chociaż podejrzewamy, że po otwarciu czerepów kilku z nich oczom naukowców ukaże się tylko przebiegająca w poprzek czaszki linka, po której przecięciu odpadną uszy.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.