Które stroje przynosiły kadrze szczęście?

W Belfaście reprezentanci Polski wystąpią w nowych strojach. W tej oraz minionej dekadzie naszą kadrę ubierało naprawdę wielu producentów sprzętu sportowego - od światowych potentatów, po krajowe przedsiębiorstwa. Policzyliśmy, od początku lat 90-tych, w strojach której firmy Polacy wygrywali najczęściej w meczach o stawkę.

Od 2001 roku w temacie firmy szyjącej stroje naszej kadry mieliśmy constans, znaczy względną nudę. Reprezentantów ubierała Puma - jednym ich stroje podobały się bardziej, innym mniej, a najwięcej kontrowersji wzbudziły koszulki zaprojektowane na mistrzostwa świata w Niemczech, a później ubierane też przez kadrę Leo. Choć T-raperzy śpiewali ''gdy ruszała nań husaria, to wróg krzyczał Jezus! Maria!'', to nam namalowany na koszulkach husarz niezbyt przypadł do gustu. Jakiś taki niewyraźny po prostu był. Oceńcie sami.

Puma ubierała kadrę Jerzego Engela oraz późniejsze po tym, jak PZPN udało się zawrzeć z tą firmą ugodę. A było to tak, że niemiecki producent ubierał kadrowiczów już w połowie lat 90-tych, tylko potem się ze związkiem pod dowództwem Mariana Dziurowicza lekko nie dogadali. A ubierali - kadrę Henryka Apostela, do której mamy spory sentyment - w całkiem zabawne... pidżamki. Pidżamkę na zdjęciu pokazuje Waldemar Jaskulski.

Z meczów eliminacyjnych, ze zwierzątkiem na trykotach, dwa razy zagrała kadra Janusza Wójcika. By zagrać w barażach do Euro 2000 potrzebowaliśmy dwóch punktów w dwóch meczach. Jednak z Anglią zremisowaliśmy, a w Szwecji polegliśmy. Łączny bilans Polski ubranej w Pumie w meczach o punkty to 63 mecze, 31 zwycięstw (49%), 13 remisów i 19 porażek.

Za Pumą, z niemal sześciokrotnie mniejszą liczbą meczów o stawkę, jest drugi z braci niemieckich producentów - Adidas. Z trzema paskami, od początku lat 90. (wcześniej firma ta była u nas praktycznie monopolistą), kadra zagrała w całości eliminacje do Euro 1992 oraz kilka spotkań za Wójcika. Za trenera Andrzeja Strejlaua nie byliśmy dużo gorsi od Anglii i Irlandii, ale zwycięstwa tylko z Turcją to za mało do awansu. Jeśli chodzi o kadrę Wójcika, to drugiego wspaniałego Wembley w 1999 roku nie było, ale wdzianka prezentowały się całkiem całkiem.

W sumie w Adidasie na 11 meczów cztery wygraliśmy (36%), tyle samo zremisowaliśmy, a trzy przegraliśmy.

Nasz nowy-stary-aktualny krawiec, Nike, sprezentował stroje, które osobiście najbardziej przypadły nam do gustu. Powiecie, że to sentyment do gola Marka Citki na Wembley i może będzie w tym racja, ale krój uważamy za tyleż prosty, co ładny i gustowny.

Z fajeczką nasza kadra zagrała wówczas 10 meczów, z czego wygrała połowę, jeden zremisowała i w czterech poległa. Za tragikomiczny uważamy tzw. wątek luksemburski, czyli czarne stroje w meczu warszawskim w 1998 roku.

[dopisek] Ogólnie rzecz biorąc Janusz Wójcik nie był zadowolony ze sprzętu Nike, czemu dał upust w swojej książce (cytat dosłowny, nic nie naciągamy):

Tymczasem sprzęt, jaki otrzymywaliśmy od Nike był trzeciej jakości. Buty bardzo niewygodne dla piłkarzy, numeracja nie ta i nie pasują (wszystkie za ciasne). Przed meczem z Chorwacją otrzymaliśmy tylko cztery pary butów najwyższego gatunku, produkowane we Włoszech. I tak przyszły za późno, żeby się do nich przyzwyczaić. Koszulki na mecz ze Słowenią były za duże, rozciągały się, po jednym praniu zafarbowały.

I - uwaga! - prawdziwy hit:

Gacie spadały piłkarzom i prosili o sznurek do wiązania.

Nie najszczęśliwszym, delikatnie ujmując, sponsorem sprzętowym było włoskie Lotto. Pięć meczów kończących el. MŚ 1994 i... 5 porażek (dwie z Norwegią oraz z Anglią , Holandią i Turcją).

Ciekawe są losy pozostałych trzech producentów biało-czerwonych. Pierwsze trzy mecze eliminacyjne za kadencji Jerzego Engela, w tym tryumf w Kijowie, 3:1 z Białorusią i 0:0 z Walią to stroje Tico, choć nazwy firmy na trykotach nie było. Wybór polskiej firmy był spowodowany chęcią wywarcia presji na Pumie, która do ugody z PZPN garnęła się umiarkowanie.

Dorbill to z kolei łódzka firma, która ubrała nas w eliminacjach dwa razy - dwa razy w niezapomnianych (wiecie czemu) meczach z San Marino.

Również dwa razy w spotkaniach eliminacji ubrała nas firma, którą kojarzymy tylko z Leeds United, czyli Admiral (1992 rok - 2:2 z Holandią i 1:0 z Turcją). Ale jak do tego doszło - naprawdę nie wiemy.

Bartosz Nosal

Więcej o nietypowych strojach polskiej kadry w naszej notce sprzed dwóch lat: ''Polska, biało-niebiescy''

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.