Mówiąc wprost - przez całe lata dostawaliśmy od reprezentacji Ulsteru bęcki. Dopiero po przekroczeniu magicznego roku 2000 zły los się odmienił. W sumie bilans przedstawia się następująco: 7 meczów, 3 zwycięstwa, 1 remis, 3 porażki. Oto krótka historia o trudnej relacji między między nami a nimi, z miłością, nienawiścią i pojedynkiem robotów-zabójców w tle.
Bój numer 1: 10.10.1962, Polska - Irlandia Północna 0:2
Bój numer 2: 28.11.1962, Irlandia Północna - Polska 2:0
W czasach kiedy nasi rodzice wkuwali tabliczkę mnożenia, polska reprezentacja rozpoczęła swoje dość nieregularne spotkania z przedstawicielami Ulsteru. Kiepsko spisująca się w tym czasie ekipa trenowana przez Ryszarda Koncewicza i kapitana związkowego (brzmi romantycznie) Czesława Kruga dwukrotnie poległa w meczach z Irlandczykami z Północy w ramach eliminacji do Mistrzostw Europy w 1964 roku w Hiszpanii (nota bene, to właśnie z Hiszpanami Irlandczycy odpadli w kolejnej rundzie eliminacji).
Bój numer 3: 23.03.1988, Irlandia Północna - Polska 1:1 (Dziekanowski)
Po ponad ćwierćwiecznej przerwie towarzyskie spotkanie na stadionie w Belfaście. W zasadzie nic szczególnego się nie wydarzyło, ale warto wspomnieć o dwóch ciekawostkach. Po pierwsze w zielonych barwach wystąpił w tym meczu Nigel Worthington - obecny trener kadry Ulsteru. Po drugie natomiast, właśnie ten mecz był pożegnalnym spotkaniem w koszulce z orzełkiem dla tego pana:
Bój numer 4: 5.02.1991, Irlandia Północna - Polska 3:1 (R. Warzycha)
Choć to była tylko towarzyska konfrontacja, to jednak porażka 1:3 zbytniej chluby reprezentacji trenowanej przez Andrzeja Strejlaua nie przyniosła.
Bój numer 5: 13.02.2002, Polska - Irlandia Północna 4:1 (Kryszałowicz 2, Kałużny, Marcin Żewłakow)
Po latach chudych nadeszły wreszcie lata tłuste. Szykująca się na Cyprze do mundialu w Korei i Japonii ekipa Jerzego Engela miała w harmonogramie najpierw spotkanie ligowego garnituru z Wyspami Owczymi a potem mecz "zagraniczniaków" z Irlandią Północną. I trzeba przyznać, że obserwując "kadrę A" można było wierzyć, że na boiskach w dalekiej Azji Polska faktycznie coś pokaże. W tym meczu debiutował w kadrze Ebi Smolarek a w ramach żartu należy potraktować pierwszy i ostatni występ Andrzeja Bledzewskiego. Ówczesny golkiper Górnika Zabrze przebywał akurat wtedy na klubowym zgrupowaniu na Wyspie Afrodyty i w związku z nagłymi kontuzjami rezerwowych bramkarzy kadry został poproszony o udział w treningach reprezentacji. W ramach podziękowania wszedł na boisko w meczu z Irlandią w... 90 minucie. A tak w ogóle to najważniejszym sportowym wydarzeniem tego dnia było srebro Adama Małysza na olimpiadzie w Salt Lake City.
Bój numer 6: 4.09.2004, Irlandia Północna - Polska 0:3 (Żurawski, Włodarczyk, Krzynówek)
To spotkanie powinno być przebadane przez bioenergoterapeutów, wróżki i innych ludzi, którzy wyczuwają wpływ takiego a nie innego układu planet. Skomasowanie niezwykłości i sytuacji niespodziewanych jest doprawdy dość rzadkie. Po praniu 1:5 z Danią w Poznaniu chyba nikt nie liczył, że rozbicie Irlandii przyjdzie nam tak lekko. A zwycięstwo praktycznie ani przez chwilę nie było zagrożone, mimo że kończyliśmy zawody w dziesięciu. Tu kolejna niezwykłość - Piotr Włodarczyk. Powołany trochę nagle, wskakuje do pierwszego składu, zdobywa bramkę i wylatuje za uderzenie rywala - nie miał ani chwili, żeby się nudzić. Następne dziwo - gol Żurawskiego bezpośrednio z rzutu rożnego. Wreszcie poruszający obrazek Jacka Krzynówka dedykującego zdobytą bramką dopiero co zmarłemu ojcu. Oj, działo się.
Bój numer 7: 30.03.2005, Polska - Irlandia Północna 1:0 (Żurawski)
Trzy dni po bombardowaniu bramki Azerbejdżanu, Polacy stanęli przed trudnym zadaniem niestracenia punktów w meczu z kadrą Ulsteru. Nerwów było sporo, ale w końcówce zwycięstwo uratował Maciej Żurawski.
Przemysław Nosal