Jak oni się biją między sobą

W każdej większej grupie ludzi prędzej czy później muszą pojawić się konflikty. A w takiej grupie, jak piłkarze, konflikty mogą zmienić się w otwartą wojnę. Niekiedy nawet na boisku.

Kilka dni temu przykład dało dwóch zawodników Newcastle United, Charles N'Zogbia i Andy Carroll, którzy pobili się na treningu. Jak pisze ''The Times'', próbowali także przeprowadzić kolejne rundy - w szatni i na klubowym parkingu. Władze klubu zapowiedziały, że nie będą karać niesfornych piłkarzy, a skoro tak, to kim jesteśmy, żeby ich decyzję podważać. Zamiast więc grzmieć o upadku obyczajów i ducha fair play przypomnimy inne przypadki, kiedy koledzy z drużyny mieli sobie to i owo do wyjaśnienia, zamiast jednak z podręczników retoryki korzystali raczej z dzieł Sun Zi.

Graeme Le Saux i David Batty (Blackburn Rovers)

Dawno, dawno temu, w czasach tak odległych, że Michał Listkiewicz nie zaczął nawet być prezesem PZPN, polskie drużyny grały w Lidze Mistrzów, a nawet pokonywały w niej mistrzów Anglii. Mistrzem Angii było wtedy Blackburn, a w jego składzie grało dwóch niesfornych reprezentantów Anglii - Graeme Le Saux i David Batty.

Zawodnicy pobili się w listopadzie 1995 r. w wyjazdowym meczu Ligi Mistrzów ze Spartakiem Moskwa, nawiasem mówiąc przegranym 0:3. Jeszcze w pierwszej połowie obaj zawodnicy pobiegli za wychodzącą poza boisko piłką. Żadnemu nie udało się jej złapać, udało im się natomiast na siebie wpaść. Wściekły Batty ruszył na Le Saux wykrzykując pod jego adresem nieprzyjemne słowa. Le Saux, który opisał dokładnie całe zdarzenie w swojej autobiografii nie chciał wyjawić, co dokładnie powiedział jego kolega, najwyraźniej jednak musiało być to coś na tyle irytującego, że Le Saux uderzył Batty'ego. Jak pisał później:

Byłem przekonany, że gdyby go nie uderzył, on uderzyłby mnie.

Le Saux szybko pożałował swojego czynu. Przeprosił Batty'ego zaraz po meczu, w szatni, a później jeszcze raz dokładnie wszystko sobie z nim wyjaśnił.

John Hartson i Eyal Berkovic (West Ham)

O Johnie Hartsonie można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że przepuści okazję do dobrej bijatyki. Jego najsłynniejszym wyczynem było pobicie w 1998 r. na treningu kolegi z West Hamu, Eyala Berkovica. Po ostrym faulu Hartsona Berkovic postanowił uspokoić kolegę z drużyny w dość niecodzienny sposób - jeszcze leżąc próbował uderzyć go pięścią. Hartson ochoczo przyjął zaproszenie do dyskusji i z całej siły kopnął Berkovica w twarz. Jak później powiedział Izrealczyk:

Gdyby moja głowa była piłką, poleciałaby prosto w okienko.

Biorąc pod uwagę, że mówimy o Hartsonie, osobiście podejrzewamy, że poleciałaby daleko w trybuny, rzecz jednak nie w detalu. Walijczyk został ukarany grzywną w wysokości 20 tys. funtów i zawieszony na trzy mecze. Wkrótce potem Berkovic przeniósł się do Celticu Glasgow. Na pewno bardzo się ucieszył, kiedy w 2001 r. zobaczył w szatni swojego dawnego prześladowcę. Nie twierdzimy, że między oboma tymi zdarzeniami zachodzi związek przyczynowo skutkowy, ale faktem jest, że pół roku później Berkovica już w Celticu nie było.

Craig Bellamy i John Arne Riise (Liverpool)

To wydarzenie nie miało wprawdzie miejsca na boisku, nawet treningowym, jednak jego widowiskowość nie pozwala nam o nim zapomnieć.

Kiedy Liverpool w lutym 2007 r. przygotowywał się w portugalskim Algarve do meczu Ligi Mistrzów przeciwko Barcelonie Rafa Benitez dał swoim zawodnikom wolny wieczór, z czego ci skwapliwie skorzystali. Odrobinę zbyt skwapliwie. Skończyło się grubą aferą, po której jak donosiły angielskie i portugalskie media Jerzy Dudek został zakuty przez policjantów w kajdanki. Policję wezwali goście hotelu, w którym mieszkali piłkarze Liverpoolu, ponieważ zawodnicy byli pijani, głośni, a przy okazji uznali, że zdemolowanie okolicy kijami golfowymi świetnie zakończy wesoły wieczór.

Wtedy też Riise podpadł Bellamy'emu. Walijczyk uznał najwyraźniej, że Norweg, który nie miał ochoty uczestniczyć w zabawie, wywyższa się i postanowił nauczyć go co to znaczy team spirit. Jako, że pod ręką miał kij golfowy - połamał go na nogach kolegi. Riise okazał się jednak twardzielem i już następnego dnia, mimo ran, normalnie trenował. Co ciekawe, klub ukarał obu zawodników odebraniem dwutygodniowej pensji.

Żeby było jeszcze śmieszniej, kilka dni później na Camp Nou Bellamy zagrał jeden ze swoich najlepszych meczów w barwach Liverpoolu. Tuż przed przerwą zdobył wyrównującego gola na 1:1, co uczcił cieszynką, w której symulował uderzenie kijem golfowym. Na kwadrans przed końcem meczu miał asystę przy zwycięskiej bramce dla The Reds, a gola strzelił jego niedawny sparingpartner - John Arne Riise.

Freddie Ljungberg i Olof Mellberg (reprezentacja Szwecji)

Przygotowujący się do mundialu w 2002 r. Szwedzi byli najwyraźniej solidnie naładowani. Szkoda, że nie zawsze swoją energię kanalizowali we właściwy sposób. Podczas jednego z treningów Ljungberg (świeżo upieczony mistrz Anglii z Arsenalem), który sporą część sezonu stracił z powodu kontuzji ostro, ale i czysto wszedł w Erica Edmana i odebrał mu piłkę. W roli obrońcy uciśnionych wystąpił Mellberg, który brutalnym wślizgiem powalił Ljungberga. Skrzydłowemu Arsenalu nie spodobało się to na tyle, że rzucił się na Mellberga z pięściami, na co obrońca Aston Villi zareagował łapiąc kolegę za gardło. Obu zawodników próbował rozdzielać Daniel Alfredsson, ale udało mu się tylko przewrócić obu na ziemię. Dopiero interwencja Henrika Larssona zakończyła bijatykę.

Choć zawodnicy uniknęli poważniejszych konsekwencji od tego czasu nie przepadali za sobą. Wzajemna niechęć dała znać o sobie cztery lata później, kiedy na mundialu w Niemczech po zremisowanym meczu z Trynidadem i Tobago doszło między nimi do poważnej kłótni, tym razem jednak bez użycia argumentów siłowych.

Lee Bowyer i Kieron Dyer (Newcastle United)

Zaczęliśmy od bijatyki w Newcastle i na bijatyce w Newcastle skończymy. W odróżnieniu od bijatyk treningowych, Bowyer i Dyer wybrali sobie nieco większe audytorium i pobili się podczas meczu Premier League. W kwietniu 2005 r. Newcastle przegrywało u siebie z Aston Villą 0:3, kiedy nagle dwóch zawodników gospodarzy zaczęło się bić między sobą. Rozdzielił ich dopiero... zawodnik Aston Villi, Gareth Barry. Obaj zawodnicy zostali wyrzuceni z boiska, przez co Newcastle kończyło mecz w ósemkę (wcześniej czerwoną kartkę za zagranie ręką zobaczył jeszcze Steven Taylor).

O co poszło? Bowyer miał koledze z drużyny za złe, że ten nie podał mu piłki. Angielskie media donosiły, że usunięcie z boiska nie ostudziło głów zawodników, którzy starli się ponownie w tunelu, a potem w szatni.

Obaj gracze zostali zawieszeni przez władze ligi na trzy mecze, jednak w klubie ucierpiał bardziej inicjator zajścia - Bowyer, który został ukarany odebraniem sześciu tygodniówek, co oznaczało karę w wysokości ok. 200 tys funtów. Bowyer miał jeszcze dodatkowe kłopoty. Liga nałożyła na niego grzywnę w wysokości 30 tys. funtów, trafił też do sądu, który ukarał go kolejną grzywną. Krewki zawodnik musiał zapłacić 600 funtów plus koszty postępowania, tworząc w ten sposób prawdopodobnie najdroższe nieistniejące podanie w historii piłki nożnej.

Obaj wojownicy pojawili się po meczu na konferencji prasowej i potulnie przepraszali wszystkich, z wyjątkiem siebie nawzajem.

Piotr Mikołajczyk

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.