Z Czuba poleca

Wbrew pozorom autorzy serwisu Z Czuba nie zajmują się wyłącznie oglądaniem sportu i pielęgnowaniem własnej ignorancji. Czasem zdarza im się też czytać w wikipedii o różnych książkach/filmach/płytach/innych fajnych rzeczach i podawać się za ich autorów udawać, że je czytali/oglądali/słuchali/inne. Z Czuba poleca to nowa rubryka na Z Czuba.pl, w której autorzy Z Czuba.pl polecają różne fajne rzeczy. Niekoniecznie związane ze sportem.

Spiro poleca :

Jest zimno, mokro, sprawdziłem sobie biorytm - we wszystkich kategoriach mam radykalnie na minusie. W takich dniach zazwyczaj albo piszę na Z Czuba, albo czytam książki Magdy Tulli (wymiennie z książkami Herty Muller). Rekord świata w słuchaniu power dance'owych hitów jest tylko wisienką na torcie.

Jeśli zimowe depresje przepracowujesz w ten sam sposób, polecam spektakl w warszawskim Teatrze Studio pt. "Lubię być zabijana" . Jeśli wolisz się katować czymś wesołym, idź do kina na czeską komedię. "Młode wino" Tomasa Bariny jest OK. Aktorki też fajne. Aha, byłbym zapomniał. Polecam Jacka Dehnela. Życzę Wam lepszego tygodnia.

Łukasz poleca:

Leningrad - notorycznie myleni z zaciętą walką podczas pewnej wojny oraz innym zespołem toczącym nieustającą walkę ze swoimi fryzjerami . Nie są chyba znani w szerszych kręgach, kamiennych kręgach oraz wśród kręgowców, dlatego warto ich polecić, skoro już mamy taką lanserską rubrykę. Do tego dzisiaj i jutro grają w Posce koncerty, na które tym bardziej warto się przejść, że to ich ostatnia trasa koncertowa. A grają tak:

Galerie ludzi w mokrych kowbojskich strojach - żeby  pomyśleć czasami, że inni mają jeszcze gorzej...

... #$%#$%#$ w głowach.

Piotrek poleca:

Debiutancka płyta Santogold brawurowo zatytuowana ''Santogold'' sprawiła, że zacząłem zastanawiać się nad przemijaniem. Pamiętam czasy, kiedy taką muzykę zakwalifikowałbym jednoznacznie jako glonorost, a wszystkich słuchających jej jako sflaczałych komercjuszy, tymczasem teraz zamiast kwalifikować, polecam. Tym bardziej, że czas nastał karnawałowy i dobrze mieć pod ręką jakiegoś solidnego densflorkilera, a Santogold dostarcza takich densflorkilerów dwanaście. Jej pomysł na muzykę jest prosty - wziąć wszystko, do czego w ostatnich kilkudziesięciu latach bujała się ludzkość, wrzucić do wiadra, wymieszać, przepuścić przez to tonę energii i podawać. Mógłbym opowiadać o tym, co w taki sposób można zrobić z popem lat 80., jak można tym zaleczyć kaca po nieopatrznym kontakcie z muzyką z grzywką czy jak można potraktować tę płytę, jako dźwiękowy odpowiednik wielkiej kawy wymieszanej z red bullem, ale może lepiej niech sztuka obroni się sama.

Kostrzu poleca:

Ponieważ nie samym polskim power dance'em z połowy lat 90. człowiek żyje, dlatego polecam amerykański power dance z połowy lat. 90 - zespół God Lives Underwater. W tym przypadku ''power'' oznacza rockowe brzmienie, a ''dance'' domieszkę elektroniki. Z takim połączeniem jest trochę jak z koszykówką w wydaniu NBA - kiedyś wydawało się szałowe, teraz spowszedniało i nie jara jak kiedyś. W tym tygodniu serwowałem sobie zatem muzyczny odpowiednik oglądania na VHS meczu Portland Trail Blazers - San Antonio Spurs z 1992 roku, przypominając sobie twórczość właśnie God Lives Underwater. Bo w czasach kiedy ziemią władał Kevin Duckworth , grało się całkiem fajnego industrialnego rocka. Polecam równie mocno dość surowo brzmiącego debiutanckiego długograja ''Empty'' (1995 r.), jak i wydaną trzy lata później płytę ''Life In The So-Called Space Age'', która jest prawie tak fajna jak teledysk do jednego z singli:

Winien Wam jeszcze jestem niewesołą puentę tegotygodniowego ''polecaja'': GLU rozpadli się w 2004. Rok później wokalista, David Reilly, zmarł w wyniku komplikacji po wyrwaniu zęba.

Andrzej poleca:

''Sprzedawcy 2'' - dowód na to, że Publiczna jak chce, to może. Oczywiście o ile uda jej się na to znaleźć wystarczająco głupią porę (np. piątek o 23:45). No ale i tak trzeba się cieszyć, że nie wpadli na pomysł, by film Kevina Smitha puścić w poniedziałek o 4:15. No i nie ma złej pory, by obejrzeć Jaya i Cichego Boba w akcji. I pamiętajcie- jest tylko jedna trylogia i jeden powrót.

NFL - przestańcie się śmiać i przeczytajcie dalej, bo mówię poważnie. W Polsce jest kilka osób, które futbol amerykański obchodzi, a nawet parę, które sport ten uprawiają . Jeśli chcecie spróbować dojść, o co w zabawie z jajowatą piłką chodzi, niedzielne finały konferencji nadają się do tego rewelacyjnie. Plus: zobaczycie cheerleaderki. Minus: zobaczycie więcej reklam niż razem wzięci mieszkańcy połowy Nepalskich wiosek przez całe życie.