Jarosław Ż. i archiwum "Gazety Wyborczej" - no cóż, pech

Jarosław Ż., znany arbiter, został zatrzymany. Na tę okoliczność przejrzeliśmy jego stare wypowiedzi. No po prostu kryształ, nie człowiek.

Generalnie (24.07.2005):

Mogę spać spokojnie, bo nie mam nic do ukrycia.

O oświadczeniach majątkowych sędziów (23.07.2005):

Co do samej sprawy oświadczeń trudno mi się do niej odnieść, bo nie znam szczegółów. Nie wiadomo będzie np., jaka będzie struktura takiego oświadczenia. Ja nie będę miał z tym kłopotów.

Pieniądze z sędziowania to dla mnie poważny zastrzyk finansowy. Dzięki nim możemy sobie pozwolić na swobodniejsze życie. Nie musimy sobie z żoną odmawiać pewnych rzeczy i choćby kupić droższy garnitur. Można sobie odłożyć na samochód, czy na kupno działki. Dzięki nim mam też większe oszczędności niż wtedy, kiedy zaczynałem w I lidze

O oświadczeniach, że nigdy się brało udziału w korupcji i wekslach in blanco (28.08.2008):

Nikt jeszcze nie podpisał, generalnie grupa jest na nie. Załóżmy, że zostanę pomówiony. Sądy wydają przecież różne wyroki. Jeśli będzie dla mnie niekorzystny, to mam zrujnowane życie. I moja rodzina też. Prawnik co prawda radził mi: panie Jarku, rozdzielność majątkowa, zostawia pan sobie trampki i cześć...

O sędziowaniu w ogóle (28.08.2008):

Uwielbiam sędziować, to moje hobby, które, nie ukrywam, znacznie polepsza mój status finansowy.

Cóż rzec?

O kontaktach z "Fryzjerem" (21.12.2007):

To prawda, tych połączeń mogło być wiele. Jestem dyrektorem szkoły i często na swoim telefonie komórkowym widziałem nieodebrane rozmowy, więc oddzwaniałem. Po drugiej stronie zgłaszał się pan F. Zazwyczaj dzwonił z różnych numerów, więc nie wiedziałem, że to F. Dopiero teraz z gazet dowiedziałem się, że miał kilkanaście telefonów komórkowych, poza tym korzystał z kilkuset kart telefonicznych. Byłem tym wtedy zdziwiony i myślałem, że jest właścicielem jakiejś sieci telefonicznej. Ale o tym panu nie mogę niczego złego powiedzieć, bo byłbym świnią. Z naszych rozmów absolutnie nic nie wynikało.

Pan Rysiek ma rozległe znajomości w najwyższych kręgach władzy piłkarskiej, w środowisku dziennikarskim i wielu innych. Dzwonił i plotkował o tym, co się dzieje w różnych klubach, w związku. Po pewnym czasie ze zdziwieniem te same rzeczy czytałem w gazetach. Pan Ryszard jest gadułą, mówił o wszystkim, czasem sypnął świńskim kawałem

Czasami myślę, że być może Opatrzność miała mnie w opiece, bo znajomość z Ryszardem F. zaczęła się od mojego zdziwienia, że "persona non grata" afiszuje się z przedstawicielami PZPN. No i te teksty, że ja "nie mówię ludzkim głosem", były dowodem, że jestem odporny. To ciekawe, ale akurat od dnia, w którym doszło do policyjnej prowokacji z sędzią Antonim F., postanowiłem nie informować nawet swoich asystentów, który mecz będziemy prowadzić. Wtedy sędziowałem mecz Zagłębia w Lubinie i gdy podano informację, że policja z Dolnego Śląska zatrzymała pierwszoligowego sędziego, to "dobrze" życzący mi koledzy rozpuścili po Polsce informację, że to mnie zgarnęli.

Cały pasjonujący wywiad tutaj .