W czternastu kolejkach piłkarze Lecha siedmiokrotnie trafiali do bramki rywala w ciągu pierwszego kwadransa, a gdyby w Łodzi Rafał Murawski pospieszył się z golem o minutę - suma wynosiłaby osiem. Innym zespołom taka sztuka udawała się znacznie rzadziej: Polonia Bytom w pierwszych piętnastu minutach trafiła cztery razy, a Śląsk Wrocław, Odra Wodzisław, Jagiellonia Białystok i Legia Warszawa - po trzy razy (pozostałe zespoły mniej).
Błyskawiczny dorobek podopiecznych Franciszka Smudy będzie jeszcze bardziej efektowny, jeśli dodamy do niego pięć szybkich trafień w Pucharach.
4 min. Hernan Rengifo przeciwko Grasshoppers Zurich
5 min. Sławomir Peszko przeciwko AS Nancy
10 min. Hernan Rengifo przeciwko Austrii Wiedeń
12 min. Semir Stilić przeciwko Piastowi Gliwice
14 min. Robert Lewandowski przeciwko Grasshoppers Zurich
Najciekawsze w tej historii jest chyba to, że trener Smuda jest wyznawcą zasady, iż to źle, gdy zespół zbyt szybko strzela gola. - Wtedy się traci tę koncentrację, która jest przy wyniku nierozstrzygniętym - mawia. Ciężko stwierdzić, czy z takiej specyficznej ''niesubordynacji'' zawodników można wyciągnąć jakieś wnioski, ale dla kibiców nauka jest jasna ( i już kiedyś o niej pisaliśmy ): na mecze Lecha nie warto się spóźniać.