Sarah rzuciła krążek do pierwszego wznowienia w meczu St. Louis Blues z Los Angeles Kings. Nim jednak to uczyniła na lód wyjechali hokeiści. Jako pierwszy wyszedł Manny Legace. Bramkarz gospodarzy potknął się o ułożony wzdłuż bandy przygotowany dla Palin dywan i efektownie wyrżnął. W dodatku podobno przy okazji nabawił się jakiegoś urazu. Wprawdzie zagrał od pierwszych minut, jednak przepuścił dwa z dwunastu strzałów i w drugiej tercji został zmieniony przez Bena Bishopa, który w swym debiucie także dał się dwukrotnie pokonać. Kings wygrali więc 4:0.
Kontuzja okazała się na tyle poważna, że Legace nie znalazł się w składzie na sobotni mecz z Florida Panthers. Wprawdzie jego zespół wygrał 4:0, ale w trzeciej tercji Bishop doznał urazu i musiał zjechać z lodu. Jak tak dalej pójdzie, Blues w bramce będą musieli postawić woźnego, kierowcę zamboni albo Sarę Palin, której po przyczynieniu się do wypadnięcia Manny'ego o głosy fanów z St. Louis może być bardzo ciężko.
Co ciekawe nie jest to pierwsza sytuacja, gdy bramkarz zostaje zaatakowany przez dywan. Podobny wypadek miał bowiem Marc-Andre Fleury przed pierwszym meczem tegorocznych finałów Pucharu Stanley. Żeby było zabawniej także wtedy drużyna pechowca przegrała 4:0.