Z Czuba Watch: Z Czechami wygrali dziennikarze

Zastanawialiśmy się, jak po meczu z Czechami będą się zachowywać krytycy Leo Beenhakkera. Spodziewaliśmy się kilku oczywistych wariantów zachowania, na przykład milczenia. Ale w swojej naiwności znów daliśmy się zaskoczyć.

Zaskoczył nas Robert Zieliński w dzienniku ''Polska''. Zaczął z wysokiego C oznajmiając, że zwycięstwo z Czechami to... porażka Leo Beenhakkera. Dlaczego?

Udowodnił bowiem, że przez ostatni rok Holender popełniał rażące błędy personalne, które sprawiły, że podczas Euro 2008 ponieśliśmy klęskę.

Jakież to rażące błędy? Brak powołania dla Pawła Brożka, a powołanie Żurawskiego i stawianie wcześniej na Matusiaka. Matusiak na Euro nie pojechał, Żurawski rzeczywiście okazał się pomyłką, ale wspominając mecz z USA jakoś nie wydaje nam się, żeby Paweł Brożek okazał się na Euro zbawcą reprezentacji. A inne błędne decyzje Beenhakkera?

Oprócz Brożka bohaterami meczu z Czechami byli Murawski i przede wszystkim Błaszczykowski. Tego drugiego Leo na Euro nie zabrał, choć Kuba sam twierdził, że zdąży wyleczyć kontuzję. A lepszy byłby kulawy Błaszczykowski, niż zdrowy Łobodziński. Murawski nie wiadomo dlaczego całe Euro przesiedział na ławce, a jak potrafi grać, widzieliśmy w sobotę i w meczach Lecha z Austrią.

Sprawę Błaszczykowskiego, pomijając już fakt, że w kwestii zdrowia bardziej ufamy lekarzom niż piłkarzom, wspominamy jednak trochę inaczej. Kuba przyznał, że w meczu z Niemcami nie miał szans na grę, z Austrią minimalne, a z Chorwacją też raczej nie zagrałby 90 minut. Mamy dziwne przeczucie, że gdyby Leo Błaszczykowskiego na Euro zabrał, to skończyłoby się tak samo, a selekcjoner zebrałby wtedy baty za powołanie piłkarza, który nie miał szans na grę. Zresztą sam Błaszczykowski mówił później, że decyzję trenera rozumie i że ryzyko kontuzji było zbyt duże.

Jeśli chodzi o Murawskiego odwołamy się po prostu do faktów. Z Niemcami i Austrią Murawskiego rzeczywiście zabrakło, ale zastanawiamy się, kogo powinien był zastąpić - Lewandowskiego czy Dudkę? W meczu z Chorwacją Murawski zagrał 90 minut. W kluczowym meczu turnieju nie wyróżnił się kompletnie niczym - nie skompromitował się, ale i nie zachwycił. Żeby się upewnić, że w ogóle grał, musieliśmy sprawdzić skład kadry w tym meczu. Rzeczywiście - zbawca pełną gębą.

Ale najbardziej felietonista ''Polski'' nas zaskoczył stwierdzając dzięki komu wygraliśmy z Czechami. Macie pół sekundy, żeby zgadnąć. Czas minął:

Może więc ci dziennikarze nie są tacy głupi, gdzieś tam w piłkę grali i tysiące meczów widzieli i czasem dobrze coś podpowiedzą. (...) Mam wrażenie, że po zmasowanej krytyce na mecz z Czechami wreszcie zostali powołani najlepsi polscy piłkarze (poza Wichniarkiem) i o nominacjach nie decydowały już żadne układy i sentymenty. Dlatego zagraliśmy znakomicie.

Na takie dictum nie mamy odpowiedzi. Może poza tą, że zmasowana krytyka po meczach ze Słowenią i San Marino nie spowodowała powołania Brożka, bo Brożek był na te mecze powołany, a nie zagrał z powodu kontuzji. Błaszczykowski był, Murawski też, ale w meczu ze Słowenią został, całkiem słusznie, zmieniony po 45 minutach. Większość różnic w kadrze wynikała w tych dwóch meczach z kontuzji i zawieszenia Boruca, Dudki i Majewskiego po wydarzeniach lwowskich. Ale kto by się interesował takimi detalami.

Chwała Bogu, że mamy w Polsce dziennikarzy, którzy gdzieś w piłkę grali i potrafią tak zestawić drużynę, że wygrała z Czechami. Mamy tylko dziwne wrażenie, że już gdzieś to słyszeliśmy. A tak, rzeczywiście.Przecież Antoni Piechniczek już dawno temu zdiagnozował , że z Portugalią kadra wygrała dzięki mediom. Krótko mówiąc - może cały ten Beenhakker rzeczywiście nam niepotrzebny, skoro mamy dziennikarzy.

Czytaj też:

Dzięki ci ''Polsko'' - blog Dariusza Wołowskiego

Copyright © Agora SA