Z Czuba Watch: Listkiewicz radzi - uczmy się od Białorusi

W okresie najgorętszego konfliktu w polskiej piłce prezes PZPN był na Białorusi i przywiózł stamtąd ciekawe doświadczenia.

Prezes Listkiewicz mówi, że ze względu na napiętą sytuację w kraju i jego pobyt zagranicą, zapowiada się rekordowy rachunek telefoniczny w historii PZPN. Ale wygląda na to, że są to pieniądze wyrzucone w błoto. Tak prezes mówi w "Super Expressie":

Im dłużej tu jestem (na Białorusi - przyp. zczub), tym bardziej mi łyzo. Bo widzę, co się tu dzieje. Niby tak się narzeka na Białoruś, a tu państwo pomaga związkowi i się do niego nie wtrąca. Niestety, mam wrażenie, że w Polsce jest odwrotnie.

No właśnie. To skoro pan tyle czasu spędził na telefonie i słuchał tego, co się działo w kraju i w PZPN, to powinien pan wiedzieć, że u nas jest już prawie tak jak na Białorusi.

Prezes rozmawiał także z dziennikiem "Polska":

Zacząłem interesować się ostatnio prawem sportowym w Europie i śmiem twierdzić, że Polska jest w piątce krajów o najbardziej niepraktycznym prawie, niemal całkowicie zależnym od instytucji rządowych. Dzisiaj PZPN ma mniejsze prawa niż związek pszczelarzy czy hodowców rybek akwariowych. Również inne związki sportowe są poszkodowane. Nie jest to winą tego rządu, ale poprzednich ekip, które przy tym prawie majstrowały. Apeluję zatem teraz do wszystkich związków: zmieńmy wreszcie to krzywdzące nas prawo!

Ostatnio zaczął się pan interesować? Hm... Przynajmniej się wyjaśniło, kto tu jest poszkodowany. Jak zwykle.

Ale rozumiemy. Na piątym roku studiów, gdy do obrony prac magisterskich zostało niewiele ponad miesiąc, a absolutorium było już w kieszeni, też szukaliśmy sobie nowych hobby i myśleliśmy nawet, żeby trochę sobie popodróżować.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.