Okazuje się, że chociaż wszyscy Amerykanie marzą o czymś/kimś takim jak hossa , niektórzy stawiają w tym kierunku konkretne kroki. Tak jak zarząd klubu z Detroit, który już podczas finału wiedział, że podpisze kontrakt z zawodnikiem.
Podczas ceremonialnych gratulacji wymienianych między zawodnikami i działaczami obu drużyn, trener ''Czerwonych Skrzydeł'' z Detroit, Mike Babcock miał powiedzieć do Hossy ''do zobaczenia wkrótce''. Spisek był jednak znakomicie zakamuflowany, bo podczas sześciu finałowych spotkań to właśnie Słowak, razem z Sidneyem Crosbym, był największym zagrożeniem dla drużyny z Michigan, zaliczając w serii cztery asysty i trzy bramki.
Naszym zdaniem wyglądało to jednak tak, jak gdyby wygadał się w szatni o potencjalnym transferze swoim kolegom, a oni, a zwłaszcza typowany na gwiazdę finału Evgeni Malkin, robili wszystko, żeby też tylko przypodobać się włodarzom klubu z Detroit i broń Boże nie trafić do siatki. Albo Hossa po kilku uderzeniach o bandę, zapomniał do jakiego klubu się wybiera. Może też nie był do końca przekonany, bo jeszcze latem odbierał telefony od pamiętającego ich wynalezienie obrońcy Red Wings - Chrisa Cheliosa , który zachęcał go do przeprowadzki do Michigan. Jak widać, skutecznie.
Ciekawe, że już przed startem nowego sezonu wiadomo, iż Marian nie ma po co do Detroit ściągać rodziny. Hokejowi spece mówią bowiem, że za rok Wings będą chcieli przedłużyć kontrakt ze swą gwiazdą - Henrikiem Zetterbergiem, a to w połączeniu z ceregielami z limitami płac oznacza, że dla Hossy miejsca w Detroit zabraknie.