Jajka z niespodzianką w Lidze Mistrzów

Przedwczorajszy występ nieziemskiej futbolowej potęgi CFR Cluj (2:1 z Romą) oraz piłkarskich poetów z Anorthosis Famagusta (0:0 z Werderem) natchnął nas do dwóch przemyśleń. Pierwsze z nich było kolejnym odcinkiem narzekaniowego serialu pod tytułem ''Czemu nie Polacy?''. Drugim zaś takie, że w Lidze Mistrzów chyba nic nie sprawia nam większej przyjemności niż słabszy, mniejszy i w ogóle nie gwiazdorski (a do tego z peryferii Europy) bijący teoretycznie silniejszego. Albo chociaż w Champions League niespodziewanie się pojawiający. A w historii tych rozgrywek w ciągu ostatnich paru lat już kilka takich przypadków było. Oto one.

Molde FK - Wszyscy interesujący się przynajmniej szczątkowo futbolem na pytanie o norweski klub piłkarski odpowiedzą ''Rosenborg Trondheim''. Ci z niektórych regionów naszego kraju dodadzą ''Valerenga Oslo'', a tylko nieliczni maniacy przebąkną coś o Molde FK. Ta drużyna, która niedawno jeszcze tułała się po drugiej lidze, w ciągu ostatniej dekady trzykrotnie zajmowała drugie miejsce w najwyższej klasie rozgrywkowej Norwegii. W sezonie 1999/00 zaskakując kibiców z połowy Europy (i samych siebie) Molde i jego jedenastotysięczny stadion wystąpiły w świetle reflektorów Ligi Mistrzów. Debiut, tak jak często z debiutami bywa (vide, a raczej ''słyche'' płyty wykonawców wylansowanych przez ''Idola''), pozostawał wiele do życzenia. Norwegom udało się pokonać 3-2 Olimpiakos Pireus, pozostałe pięć spotkań z Grekami, Realem Madryt i FC Porto przegrali.

HJK Helsinki - Fiński klub w fazie grupowej Ligi Mistrzów to rarytas na miarę każdego nowego wydania ''Sports Illustrated Swimsuit Edition'', z tym, że pojawiający się raz na kilkanaście lat zamiast co roku. HJK Helsinki dostać się do najważniejszych klubowych rozgrywek Starego Kontynentu udało się w sezonie 1998-99, a kibice z innych krajów mieli niezły ubaw, że oto na salony przybyła drużyna, która pod enigmatycznym skrótem HJK ukrywa swoją prawdziwą nazwę - ''Dalecy i daleko mniej utalentowani kuzyni Jari Litmanena''. Finowie jednak niczym nie zrażeni pokazali, że futbol widzieli nie tylko na Eurosporcie i pokonali u siebie Benfikę 2-0, remisując z nią też na wyjeździe 2-2. Urwali także punkty Kaiserslautern (0-0), PSV niestety niczego urwać nie zdołali.

NK Maribor - a propos częstotliwości pojawiania się słoweńskich klubów w Champions League patrz poprzedni akapit z HJK Helsinki. W sezonie 1999-00 zawodnicy z Mariboru pokazali, że prawdziwą drużynę poznaje się po tym, jak zaczyna (1-0 z Dynamem Kijów) i jak kończy (0-0 z Bayerem Leverkusen, dzięki czemu wyeliminowali Niemców). Niestety pozostałe mecze przegrali (w tym dwa razy 0-4 z Lazio). Nie jest to też pierwszy raz, kiedy NK Maribor pojawia się w zczubowym zestawieniu .

FC Thun - W 2005 roku piękny rozdział do nie za grubej książeczki o historii klubowej szwajcarskiej piłki dopisali zawodnicy FC Thun. Mając roczny budżet na poziomie 2 milionów euro zakwalifikowali się do fazy grupowej LM. Po jej zakończeniu mogli w pełni zameldować wykonanie zadania (czyli zdobycie czterech punktów na Sparcie Praga). Bo cztery porażki - po dwie z Arsenalem i Ajaxem były raczej wkalkulowane w chytry plan piłkarskiego podboju Europy. Który FC Thun wyszedł tak, że obecnie gra w szwajcarskiej drugiej lidze.

Artmedia Petržalka - Jeszcze niższy budżet mieli Słowacy, co jednak nie przeszkodziło im w tej samej edycji Ligi Mistrzów zaliczyć aż trzech remisów (0-0 i 2-2 z Glasgow Rangers i 0-0 z FC Porto) a także porażki zaledwie jedną bramką z Interem (0-1) Gracze Artmedii do dziś śnią się piłkarzom Porto, których ograli na wyjeździe 3:2, dzięki czemu zepsuli Portugalczykom klubowy jubileusz i zepchnęli ich na ostatnie miejsce w tabeli. Piłkarscy eksperci oraz Andrzej Strejlau pochylili wtedy głowy, czekając na narodziny nowej piłkarskiej potęgi. I tak pochyleni czekają do dziś, rosną im brody, jesień przechodzi w zimę, zima w wiosnę... Swoją drogą po dziś dzień co sezon kibice obu klubów z Glasgow boją się, czy nie wylosują w pucharach przypadkiem drużyny z Bratysławy, która gdy grała w LM nie tylko pourywała punkty Rangersom, ale w po drodze do fazy grupowej wyeliminowała też niespodziewanie Celtic.

Maccabi Hajfa i Tel-Awiw - Izrael futbolową potęgą z pewnością nie jest, jednak nawet kluby stamtąd od czasu do czasu wpadają na gościnne występy w Lidze Mistrzów. Gracze Maccabi Tel-Awiw w 2004 zdobyli cztery punkty wywalczone dzięki zwycięstwu z Ajaxem i remisie z Juventusem. Nie udało im się więc powtórzyć wyczynu zawodników innego Maccabi - Hajfa. Wprawdzie w 2002 z grupy nie wyszli, ale nie skończyli też na ostatnim miejscu dzięki czterem punktom wywalczonym na Olympiacosie Pireus i efektownym zwycięstwie 3:0 z Manchesterem United. O tym ostatnim meczu pewnie jeszcze długo dziadkowie w Hajfie będą odpowiadać swym wnukom.

Lewski Sofia - Bułgarzy w Lidze Mistrzów występują tak jak Polacy - w barwach zagranicznych klubów. W 2006 do europejskiej elity wszedł jednak Lewski Sofia. Po wymarzonym awansie przyszło sześć znacznie mniej wymarzonych porażek, okraszonych siedemnastoma straconymi golami i zaledwie jedną, honorową bramką. Trudno mieć do Bułgarów pretensje, bo pocztówki z grupy śmierci mogli słać już po losowaniu - trafili na Chelsea, Barcelonę i Werder. A w ich bramce stanął Mihajłow , co też nie było najlepszym pomysłem

FC Basel - Gra klubów ze Szwajcarii w Lidze Mistrzów już specjalnie nie dziwi. Pełnią one jednak rolę ciekawostek pokroju Artmedii czy innych Maccabi. W sezonie 2002/03 ciekawostka w postaci FC Basel wyszła z grupy umożliwiając Liverpoolowi poznanie uroków Pucharu UEFA, a Spartakowi Moskwa skupienie się na lidze.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.