Gdy promocje idą nie tak...

Gdyby chwyt marketingowy wykonany przez amerykański sklep Design Shoppe z okazji pierwszego meczu w sezonie futbolistów Arkansas State, porównać do chwytu judoki, to zakończył się on ipponem. Niestety w wykonaniu przeciwnika.

Hoppy Hoffman, właściciel sklepu z oficjalnymi gadżetami uniwersytetu stanowego Arkansas wpadł przed tym sezonem na genialny, jak mu się wydawało, plan - nową promocję. Za każdy punkt przewagi, którym futboliści Arkansas State pokonają swoich przeciwników na własnym stadionie, jego sklep miał dawać klientom 1% zniżki.

Plan był prosty - miejscowi wygrywają mecz, a rozradowani kibice walą do Hoffmana, żeby kupić pamiątki za nieco niższą cenę. Co więc poszło nie tak? Niby nic - rzeczywiście Arkansas State sobotni mecz u siebie z Texas Southern wygrało, fani rzeczywiście walili drzwiami i oknami, ale właściciel Design Shoppe nie spodziewał się jednego - że wynik będzie brzmiał 83:10.

Hoffman mimo wszystko robi dobrą minę do nadzwyczajnie dobrej gry futbolistów Arkansas State i cieszy się z oblężenia jakie przeżył w poniedziałek jego sklepik. 73% zniżki sprawiło, że tuż po otwarciu do wnętrza wdarło się 200 klientów, a reszta czekała w kolejce nawet przez 3 godziny.

Arkansas State gra w tym sezonie jeszcze cztery mecze u siebie. Hoffman nie wycofuje się ze swojej promocji, ale jak mówi:

Myślę, że wybiorę się pewnego dnia na trening i powiem drużynie - pokonajcie ich, ale miejcie dla mnie litość.

To nie pierwsza taka promocja, która zakończyła się marketingowym koszmarem - podczas Euro donosiliśmy o holenderskim sklepie, który za każdą bramkę Holendrów w meczu z Włochami miał opuszczać 100 euro z ceny monitora komputerowego wynoszącej 400 euro. Przypominamy - Pomarańczowi wygrali 3:0.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.