Spodenki Ewinga

Naszym marzeniem zawsze było osiągnięcie mistrzostwa w jakimś sporcie (choćby miało i to być wyczynowe śpiewanie pod prysznicem), upamiętnione ostatecznie umieszczeniem naszych nazwisk w Sali Sławy. Widać nie każdemu tak na tym zależy, a już na pewno nie Patrickowi Ewingowi, którego do Basketball Hall of Fame wprowadzano w krótkich spodenkach.

Widocznie legendarny center Knicksów uznał, że może sobie pozwolić na małą nonszalancję - w końcu zdobył w karierze blisko 25 000 punktów. Tyle co my w Tetrisa. Najśmieszniejsze jest zaś to, że do Hall of Fame Ewinga wprowadzano razem z Patem Rileyem (to ten siwy niski gość obejmujący siwą niską kobietę). Były trener Miami Heat znany jest zaś nie tylko z tego, że zdobył jako coach cztery pierścienie mistrzowskie NBA, ale i z tego, że jego garnitury kosztują z reguły więcej niż średniej klasy mazurski jacht. Nie wiemy, jak Riley skomentował awangardowy ciuch Ewinga, ale chodzą pogłoski, że do dziś budzi się z krzykiem i zlany potem po tym, jak miał koszmar, że ktoś ubrał go w ewingowe bermudy. Tłumaczenia, że w sklepie nie było rozmiaru dla King Konga raczej nie przyjmie. W końcu wśród uhonorowanych był też inny wielki (dosłownie i w przenośni) center Hakeem Olajuwon, któremu udało się uniknąć powodowania zawału u kreatorów mody.

Chociaż i tak gacie Ewinga to nic w porównaniu z wiecie czym... (przepraszamy, nie mogliśmy się oprzeć)

Copyright © Agora SA