Dziesięć mgnień igrzysk Z czuba (wersja reżyserska*)

Igrzyska spadły na nas z mocą wodospadu, przetoczyły się i znikły. Co po nich zostało? Porażki w grach zespołowych, sukcesy na wodzie, dalekie rzuty? A może nieziemskie rekordy Michaela Phelpsa i Usaina Bolta? Zczuba.pl prezentuje subiektywny ranking momentów, które przyspieszały tętno. Z różnych powodów.

Twardziele

A nie mówiłem, a nie mówiłem, a nie mówiłem?! Wiedziałem, że jest w stanie pchnąć ponad 21 metrów. No i walnął trzy centymetry dalej od Komara! Nowy rekord życiowy. Teraz jest już o wiele bardziej spokojny. Ja w niego wierzę i przepowiadam złoto.

Pekin pokazał, że są w polskim sporcie prawdziwi twardziele, tacy co to drwa narąbią i wody przyniosą, a i medal z igrzysk przywiozą. Nie wiemy czy więcej radości dało nam złoto Tomasza Majewskiego, srebro Piotra Małachowskiego czy srebro Szymona Kołeckiego, tak samo jak nie wiemy, czy większą sympatię budzi broda kulomiota, włochate ramiona dyskobola czy ogolona na znak solidarności z Tybetem głowa ciężarowca. Najbardziej imponuje jednak normalność naszych medalistów. Majewski parę minut po wygranej mówił o swoim sukcesie ''było minęło'', Małachowski opowiadał o gołych kobietach, które śniły mu się w noc przed startem, a Kołecki rozbrajająco analizował swoją nieudaną próbę (''Obudziłem się ze sztangą na klacie''). Ich ego jest tak małe jak dystans jaki dzielił od brązu innego polskiego twardziela - ciężarowca Marcina Dołęgę, który walkę o 3. miejsce przegrał o 70 gramów - tyle lżejszy był Dmitrij Łapikow, który w dwuboju dźwignął identyczny ciężar.

Soczewka na siatkówce

Auuuuuuuu. Wlazły wali bardzo mocno na prawym skrzydle, ale Kosariew blokuje. Parkiet po tym meczu zapewne zażąda dodatku za pracę w trudnych warunkach, bo aż zatrzeszczało.

Jeśli przed igrzyskami media pompowały balon, właśnie tym balonem przyszło grać naszym siatkarkom i siatkarzom. Wielkie oczekiwania wobec Złotek były na wyrost, wszak dwukrotne Mistrzynie Europy w ostatnich latach zupełnie nie radziły sobie z przeciwniczkami spoza kontynentu. W Pekinie Polki nie zagrały z żadną europejską drużyną, wygrały tylko z Wenezuelą. Pamiętajmy jednak, że to był pierwszy wygrany mecz Polek na Igrzyskach od 40 lat. Siatkarze przyjechali do Chin po medal i w tym przypadku aspiracje były uzasadnione. Wicemistrzowie świata jednak kompletnie nie umieją grać z Brazylią i niestety, po raz kolejny ta konfrontacja ustawiła nam turniej. Ćwierćfinałowy mecz z Italią był wyrównany, a tie-break jest loterią - Włosi wylosowali szczęśliwy numerek. Szczęście - tylko na nie mogli liczyć Europejczycy w tym turnieju. Kobiecy i męski finał siatkarski USA - Brazylia o czymś świadczy. By zdobyć brąz, trzeba było ograć inne europejskie drużyny. Balon pękł, zanim zdołaliśmy to zrobić.

Janosikowie

Kolejny nieskuteczny atak Polaków. I kolejna odpowiedź Islandczyków. I po dograniu na koło kolejny gol - w ósmej sekundzie akcji. Nasza bramka byłaby lepiej zabezpieczona, gdybyśmy zamiast strefy obronnej postawili szwajcarski ser.

Nasi piłkarze ręczni to banda twardzieli, którym żaden przeciwnik nie straszny, którzy zawsze gotowi są rzucić się na rywala i wyrwać mu zwycięstwo, choćby wydawało się nie do wyrwania. W pierwszym meczu rozbili Chińczyków, potem niestety głównie rozbijali nasz nastrój, bo wyrywania nie było. Wyrywaliśmy my - włosy z głów, patrząc, jak nasi szczypiorniści na tacy podają zwycięstwo Hiszpanii. Dowcip próbowali powtórzyć w meczu z Brazylią i tylko przez jej słabość się to nie udało. Janosikowe geny zagrały w nich też w ćwierćfinale, kiedy przez pół meczu usilnie pracowali na to, żeby to rywale awansowali. I sukces ponownie osiągnęli, w półfinale zagrali Islandczycy. Szczypiorniści, którzy mieli nadzieje i umiejętności na medal, ponieśli za to zasłużoną karę - musieli zostać na igrzyskach i bić się w meczach o piąte miejsce. Oba mecze wygrali, piąte miejsce zajęli, ale raczej nie jest dla nich pocieszeniem. I bardzo dobrze.

Raz na wodzie...

Wioślarstwo jest całkiem fajne, ale byłoby jeszcze fajniejsze, gdyby pozwolić zawodnikom na abordaż, a na łódki dorzucić po armacie. Jak by to brzmiało? Dwójka podwójna z kanonierem? Ależ Polacy przyspieszyli!!! Na 500 m przed końcem są na drugim miejscu!!! Fantastyczny finisz!!! POLACY MAJĄ SREBRO!!!

Przed rozpoczęciem igrzysk mieliśmy tak naprawdę tylko jednego wielkiego faworyta do złota - wioślarską czwórkę podwójną. Jak to dobrze, że są jeszcze polscy sportowcy, którzy jak Marek Kolbowicz nie zadowalają się byle czym i mówią wprost: ''Jezu, jaki to byłby obciach, gdybyśmy zdobyli brązowy medal''. On oraz Michał Jeliński (nie porzucił sportu pomimo zachorowania na cukrzycę), Adam Korol i Konrad Wasielewski popłynęli po złoto zaledwie kilkanaście minut po srebrnej czwórce wagi lekkiej, a ten dzień, ta niedziela 17 sierpnia przyniosła nam w sumie aż cztery medale. Wioślarze spisali się świetnie, za to występy kajakarzy można porównać do bajki o ''Kopciuszku'' - długie pasmo rozczarowań i upokorzeń, ale na szczęście z dobrym zakończeniem. Beata Mikołajczyk i Aneta Konieczna zdobyły dla Polski ostatni, srebrny medal.

... raz pod wodą

Chińskie przysłowie na dziś brzmi: ''Płyń jak liść na rzece życia, a jeśli chcesz zdobywać olimpijskie medale, to trochę szybciej''. Wiedział o tym Michael Phelps, który wygrał 200m motylkiem i został olimpijczykiem wszechczasów. Najwyraźniej nie wiedzieli o tym Paweł Korzeniowski i Katarzyna Baranowska, którzy zajęli miejsca szóste i ósme.

Pływanie miało być dyscypliną, która przyniesie nam garść medali, a nie przyniosło żadnego. Dziś określenie ''Polska potęgą w pływaniu'' brzmi jak jeden z żartów o Masztalskim - strasznie nieśmiesznie. Naszym reprezentantom w Wodnej Kostce często brakowało niewiele do awansu do kolejnej rundy (miejsca dziewiąte i siedemnaste) lub do podium (czwarte miejsce Otylii), ale nie był to brak szczęścia a - po prostu - formy sportowej. Ta na którą liczyliśmy najbardziej - Otylia Jędrzejczak - tłumaczyła niepowodzenia między innymi żenującymi kostiumami. Jak leciało to powiedzenie o baletnicy?

Zaklinacze koni

Najwyraźniej chiński koń musi być obojga-acz-identycznych-imion. Na przykład: YangYang, NingNing, QiangQiang. Gdyby to był dowcip, ostatni z koni nazywałby się Juan Pablo Vessermiller, ale niestety to nie żart. Nasze ulubione końskie imiona - LeLe, NiNi, BuBu i GeGe - jeszcze podkreślają slapstickowy charakter całego konkursu.

Jednym z lejtmotywów tych igrzysk okazał się konie. Jako pierwszy, naszą uwagę zwrócił na konia Leszek Blanik, który niczym Małysz, oddał przez niego dwa dobre skoki nagrodzone złotym medalem. Jednak nawet w gimnastyce sportowej nie widzieliśmy tylu skoków przez konia, co w zawodach jeździeckich w ramach pięcioboju nowoczesnego. ''Spadają z konia jak z gruszki'' - komentował w telewizji Jarosław Idzi i ta złotousta wypowiedź najlepiej podsumowuje tamten konkurs. Na początku odmawiające współpracy konie były zabawne, ale później już tylko niebezpieczne, bo przy ewolucjach, które wykonywali dżokeje, 2,5 salta Blanika to betka. W ten hipiczny nastrój doskonale wpasował się, nomen omen, czarny koń polskiej lekkoatletyki, Artur Noga, który przed niespodziewanym występem w finale 110 m ppł zapowiedział, że ''nie będzie koniem do bicia''. Nie był.

Pła(sz)cz i szpada

44:42! Mamy sztych meczowy! Aaaaa! Chińczyk rzuca się do ataku i trafia! I kolejne trafienie rywala! Remis! Kto trafi ten wygrywa! Nie wiemy, co się dzieje! Polak trafia. Chińczyk leży! Sędziowie wstrzymują się z decyzją! JEEEEEEEEEEEEEEEEEEEST!!! WCHODZIMY DO FINAŁU!!! MAMY PIERWSZY MEDAL!!!

Każdy zainteresowany miał własne wytłumaczenie klęski polskiej szermierki na igrzyskach. Sekretarz generalny PKOl, Adam Krzesiński, zwalił wszystko na alkohol, od którego podobno nie stronią trenerzy i działacze, a nie od dziś wiadomo, że kto pije i pali ten nie ma medali. Nie wiemy czy nasze szablistki i florecistki palą, ale w Pekinie wyglądały na wypalone. Albo napalone, jeśli wziąć pod uwagę słowa trenera Tadeusza Pagińskiego, który sugerował, że za kiepskim występem Sylwii Gruchały stał tajemniczy ''Italiano''. Rzucane wzajemnie oskarżenia pokazały, że pod szermierczym pomostem, kipi niezłe bagienko. Jedynie drużyna szpadzistów nie dała się w nim utopić. W końcówce półfinału z Chinami, kiedy o wygranej miało zdecydować jedno trafienie i zorientowani na sukces gospodarzy sędziowie, Tomasz Motyka wytrzymał presję i precyzyjnym pchnięciem rozciął worek z medalami. Po finale z Francją okazało się, że wypadło z niego srebro.

Twarde lądowanie na twardym korcie

Kolejny gem dla Ukrainek. Jest już 3:2. W sumie żal nam Radwańskiej i Domachowskiej. Wszystko wskazuje na to, że przegrają, a jeszcze na dodatek się nie wyśpią, bo w Pekinie zaraz będzie północ.

Nasze rakiety nie przebiły się nawet przez ziemską atmosferę - spowolnione pekińskim smogiem, roztrzaskały się o twardy kort olimpijski. Ambicje były bardzo górnolotne, dalekosiężne i co ważne, na miarę realnych możliwości. Droga Agnieszki Radwańskiej do finału Igrzysk już przed turniejem została oczyszczona z największych meteorytów (Henin na emeryturze, Szarapowa kontuzjowana, Mauresmo bez formy), kurs obrany na starcie zakładał, że gwiezdne wojny rozpoczną się dopiero w ćwierćfinale, kontuzjowany kciuk Any Ivanović dawał gwarancję, że wyżej rozstawioną rakietę Agnieszka spotka dopiero w półfinale! Cóż. Nie mogliśmy spodziewać się podboju kosmosu po występie Domachowskiej, czy Frystenberga z Matkowskim, skoro naszej tenisowej forpoczcie starczyło paliwa na dwa zwycięskie sety. Pierwszy wygrany mecz singlowy polskiego tenisa na Igrzyskach za nami, ale jeśli w takim tempie nasze rakiety będą się wspinały na szczyt, tenisowego Hermaszewskiego nie dożyjemy.

Bardziej wujowie niż wojowie

A teraz coś z zupełnie innej beczki. Hymn na cześć naszych złotych i srebrnych wioślarzy. Bardzo chętnie uczcilibyśmy też Agnieszkę Wieszczek, ale niestety nie kojarzymy, żeby jakiś polski zespół nagrał ''Piosenkę młodych zapaśników w stylu wolnym''.

Wspominając ''Złotą Niedzielę'' z Atlanty, gdy zapaśnicy zdobyli dwa złota, a Paweł Nastula dorzucił w judo trzecie, łezka nam się w oku kręci. Trener zapaśników, Marek Garmulewicz określił wyniki podopiecznych w Pekinie krótko - ''dostaliśmy po dupie'' - a ten opis można odnieść do większości reprezentantów Polski w sportach walki. Chlubne wyjątki to judoka Matyjaszek oraz bokser Maszczyk, którym zabrakło jednego zwycięstwa do podium i - przede wszystkim - brązowa medalistka w zapasach - Agnieszka Wieszczek. Zapaśniczka groźna jest jednak tylko na macie - poza nią aż kipi humorem (''Co to było?''). Nie do śmiechu było za to Rafałowi Kaczorowi, gdy został pokonany już w I rundzie. Bokser nie krył oburzenia, że rywal... walczył inaczej niż zwykle! Czuł się po prostu oszukany... To tak jak kibice śledzący walki Polaków w Pekinie.

Herosi

To będzie najkrótsza relacja w historii Z czuba. Wychodzą sprinterzy. Poszli! (9.69 s później) USAIN BOLT!!! NIEPRAWDOPODOBNY REKORD ŚWIATA!!! Bolt już w połowie dystansu miał kilka długości przewagi! Ostatnie 20 m biegł już na luzie ciesząc się i nakręcając publiczność! To było coś niesamowitego.

Po tych igrzyskach o dwóch sportowcach będzie się opowiadało legendy jeszcze długo po tym, jak po ruinach Central Parku będą biegały jelenie, dokonali bowiem rzeczy niesamowitych, bijąc rekordy, które łącznie przetrzymały 63 lata. W pierwszym tygodniu, za sprawą Michaela Phelpsa każdy dzień zaczynaliśmy od złota i rekordu. Amerykanin pobił wyczyn Marka Spitza - nie do ruszenia przez lat 36 i tylko przez krótką chwilę były wątpliwości, czy mu się to uda. Ta chwila to wydarzenie z gatunku tych, które tworzą historię sportu - finale sztafety 4x100 m stylem dowolnym. Drugim legendarnym herosem był Jamajczyk Usain Bolt, który wystartował w trzech sprinterskich finałach i wszystkie wygrał bijąc rekordy świata. W tym dwa wydawało się nie do pobicia - dwunastoletni rekord Michaela Johnsona na 200 m oraz piętnastoletni rekord Amerykańskiej sztafety 4x100 m. Na 100 m pobił rekord, choć choć ostatnie 20 m już bardziej celebrował zwycięstwo również pokazuje, że jest zwyczajnie nie z tej ziemi.

* Powyższy tekst w wersji okrojonej można przeczytać w dzisiejszym dodatku do ''Metra''

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.