Afrykanin podbija NHL (a przynajmniej ma zamiar)

Pewne rzeczy nie zdarzają się na co dzień. Na przykład niecodziennie wygrywamy miliony na loterii (nawet bardzo niecodziennie), oglądamy jak Wisła pokonuje Barcelonę czy afrykański zawodnik dołącza do NHL. To pierwsze nie zdarzyło się nigdy, to drugie miało miejsce wczoraj, a to trzecie dwa dni temu, kiedy Akim Aliu podpisał trzyletni kontrakt z Chicago Blackhawks.

Aliu urodził się 19 lat temu w nigeryjskim Okene. Na szczęście dla jego hokejowego talentu, dziecięciem w kolebce jeszcze będąc przeniósł się z rodzicami do Kijowa, a na jeszcze większe szczęście, w wieku lat 12 do Kanady. Tam oczywiście zamiast zostać kiczowatym piosenkarzem wybrał hokej.

Szło mu to na tyle nieźle, że w drafcie do NHL w 2007 został wybrany jako 56. przez Chicago Blackhawks. Oczywiście wcześniej swoje musiał ''pofarmować'' w niższych ligach. Tam, jako zawodnik drużyn o nazwach: bojowej (London Knights) i jak pudełko owłosionych czekoladek (Sudbury Wolves) spisywał się co najmniej przyzwoicie i ''wielki'' team z Chicago zdecydował się podpisać z nim kontrakt. Podobno chłopak ma talent i wróży się mu nawet podobną karierę, co innemu Nigeryjczykowi w Stanach, o podobnym zresztą imieniu . Ba, może nawet zarazi hokejem swoich rodaków i co drugie nigeryjskie dziecko będzie marzyło o uganianiu się za krążkiem (i sprawdzało w encyklopedii co to jest lodowisko).

Ta sztuka nie udała się pierwszemu Nigeryjczykowi w NHL - facetowi o europejskim imieniu - Rumunowi Ndurowi, który w najlepszej z hokejowych lig grał w latach 1996-2000. W barwach Buffalo Sabres. New York Rangers i Atlanta Trashers rozegrał jednak zaledwie 69 spotkań, zaliczając w nich 5 punktów (2 bramki, 3 asysty) i 137 minut na ławce kar. Stanowił więc raczej atrakcję turystyczną na łyżwach niż realne wzmocnienie drużyny.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.