Kilka dowodów na to, że polskie siatkarki w Pekinie nie dały ciała

Były wielkie oczekiwania. To super. Jest wielki zawód. To niezbyt dobrze. Głoszony od jakiegoś czasu pogląd, (od poniedziałku również przez Rafała Steca), zwiastujący koniec epoki Złotek, jest niesprawiedliwy, bo udział w Igrzyskach nie był krokiem wstecz - pod żadnym względem. Udział w Igrzyskach nie był też pogrzebem. Nasza argumentacja pod spodem.

- Kwestia awansu na Igrzyska. Awans taki nie przytrafił się przecież ''właściwym Złotkom'', czyli Złotkom Niemczyka. 9 miejsce w Pekinie jest trzecim, najlepszym wynikiem w historii. Ostatni raz na Igrzyskach polskie zawodniczki reprezentowały tę dyscyplinę 40 lat temu.

- Atmosfera, w jakiej siatkarki przygotowywały się do zawodów , zwiastowała kompletną klapę - kompletną klapą nazwalibyśmy wyjście na boisko i rozegranie trzech równych (równie słabych) setów z każdym z rywali. Za tę atmosferę odpowiada trener Bonitta - takie jest nasze przekonanie. Nie wyrzuca się ze zgrupowania kluczowych zawodniczek za absencję na kolacji.

- Atmosfera, w jakiej siatkarki uczestniczyły w turnieju , zwiastowała kompletną klapę. Trener Bonitta publicznie skarżył na swoją zawodniczkę - Annę Barańską, którą na boisko wpuszczał epizodycznie i nie dał jej szans udowodnienia swojej przydatności. Ta ripostowała dopiero po turnieju, co świadczy o jej klasie. Trenera Bonitty nie da się oglądać. Barańską mamy nadzieję oglądać jeszcze przez wiele lat.

- W przeciwieństwie do siatkarzy (Niemcy i Egipt) i szczypiornistów (Chiny i Brazylia), siatkarki nie miały w swojej grupie dwóch outsiderów, którzy byliby skazani na dwa ostatnie miejsca. Miały tylko kopciuszków z Wenezueli. To okazało się niewystarczające.

- Rywalki, z którymi przegrały siatkarki (Kuba, Chiny, Japonia, USA) nie brały udziału w turniejach, po których nasze zawodniczki zyskały miano Złotek - nie brały, bo nie są to zespoły z Europy (sprawdziliśmy w Wikipedii). W takim razie w Pekinie nasze dziewczęta nie zawaliły czegoś, co wcześniej udawało się ekipie Niemczyka.

- Żaden z meczów naszych siatkarek nie zakończył się porażką 3:0 (taką porażkę mają na koncie nawet nasi siatkarze, którzy oddali mecz z Brazylią bez walki po niepowodzeniu w pierwszym secie). Potrafiły postraszyć faworytki do medalu z Kuby i Chin.

- Mecz z Japonkami, mimo że przegrany, był jednym z najlepszych w ostatnich latach w wykonaniu naszych siatkarek. Niesamowity powrót z dalekiej podróży. Przegrywały 2:0, by doprowadzić do tie-breaku. W czwartym secie było już 23-21 dla Japonek, a skończyło się 25-23 dla nas. Tie-break przegrany, ale wiadomo, jak loteryjny bywa tie-break. Gdyby wtedy szczęście uśmiechnęło się do naszych zawodniczek, dzisiaj pewnie byłyby jeszcze w Pekinie.

Jakie wnioski? Po pierwsze, nie jest powiedziane, że Złotka Niemczyka (te z Mistrzostw Europy 2003 i te z ME 2005), byłyby w stanie osiągnąć więcej, gdyby grały w Pekinie. Po drugie, siatkarki Bonitty mogłyby być lepsze, gdyby nie były Bonitty. Po trzecie, ten turniej namaścił nową liderkę - koniec reprezentacyjnej kariery Małgorzaty Glinki nie zapowiada ery "sierot po Małgorzacie Glince" - Katarzyna Skowrońska (też Złotko pełną gębą) grała na tym turnieju pierwsze skrzypce, grała niemal bez fałszu. Mamy zrezygnować ze "Złotek", bo nie będzie już w tej drużynie Glinki? Bo nie przewodzi tej drużynie Niemczyk? Jeśli chcemy tę drużynę zrównać z ziemią, a poprzednią odlać w brązie, gruba kreska będzie dobrym posunięciem. Będzie to jednak posunięcie niesprawiedliwe i niewspółmierne z uczuciem, jakim wciąż darzymy te dziewczyny.

Obejrzyj: Glinka opowiada na Okęciu o przyczynach porażki Złotek i o następcy Bonitty