Złotouści w Pekinie - dzień 8 i 9.

To był wspaniały weekend polskiego olimpizmu - komentatorzy wznieśli się na ten czas ponad przeciętność, by ktoś przypadkiem o nich nie zapomniał. Wciąż idą ławą, razem ze sportowcami. Nas to bardzo cieszy.

Dziwne rzeczy działy się na macie i na stanowiskach komentatorskich hali, w której odbywają się zawody w judo i w zapasach:

- Dość ciekawie Chinka wygląda. Bardziej powiedziałbym, że jest to Chińczyk (podczas jednej z walk judo).

- Polka walczyła jak burza w eliminacjach (o naszej brązowej medalistce w zapasach, Agnieszce Wieszczek).

- Niesamowity wyczyn tej ważącej jedynie 48 kilometrów Kanadyjki (zapasy, ale w dziwnej kategorii dystansowej).

W weekend walczyły również nasze drużyny. Dla nich nie był to weekend marzeń, ale dobre momenty zawsze da się znaleźć:

- To, że gubimy piłkę to nic, ale wracajmy do obrony (podczas meczu naszych szczypiornistów z Chorwatami).

- Giba nie da rady dojść do piłki, tu sobie potrenował skok przez barierkę (Dębowski podczas meczu siatkarzy Polska - Brazylia).

- Widzicie państwo, że to nie tylko siatkówka, ale pełne aktorstwo (o Canarinhos).

O swojej dyscyplinie bardzo ciekawie prawił też Waldemar Heflich:

- No, ale przyznają państwo, że żeglarstwo to ciekawy sport - jesteśmy na antenie od kilkunastu minut, a jeszcze nie rozpoczęliśmy wyścigu.

Rządził oczywiście Marek Jóźwik, który udowodnił po raz kolejny, że jest fajterem:

- Jeśli nie dziś, to kiedy? Jeśli nie kto, to Bolt? (proroczo, przed wyścigiem finałowym na 100 metrów, w którym Usain Bolt pobił rekord świata).

- Prowadziły bieg od początku do startu (o zwyciężczyniach półfinałowych biegów na 3000 m z przeszkodami).

- Szkoda, że Barber zakończyła karierę, bo po wycofaniu się Kluft miałaby open space.

Koleiny odcinek Złotoustych już jutro. Liczymy na waszą pomoc, skarżcie na krasomówców tutaj: komentatorzy@g.pl .

Copyright © Agora SA