Z Czuba Watch: Posmarował konia i dał czadu

Spośród polskich olimpijczyków, w pierwszych dniach igrzysk najkorzystniejsze wrażenie sprawił zdecydowanie Leszek Blanik, który chyba jako jedyny zrobił to co do niego należało, czyli... blanika (dwa i pół salta w pozycji łamanej... czy jakoś tak). Dzisiejszy ''Fakt'' z wrodzoną fantazją zdradza tajemnicę sukcesu naszego gimnastyka: Blanik awansował do finału bo posmarował konia.

W naszym podsumowaniu pierwszego dnia igrzysk porównaliśmy Blanika do Małysza, zrobił on bowiem to do czego ''Orzeł z Wisły'' przyzwyczaił Polaków już dawno - oddał dwa dobre skoki. O ile jednak dla naszego skoczka taki wyczyn to bułka z bananem, o tyle dla Blanika, jak zażartował ''Fakt'' - ''bułka z miodem''. Miód to bowiem klucz do sukcesów naszego gimnastyka:

[...] Żeby ręce miały podczas skoku lepszą przyczepność, najpierw smarował gimnastycznego konia miodem. - To miód z Polski. Zawsze przygotowuje mi go żona. Czy spadziowy czy lipowy? Nie wiem - śmiał się.

My obstawiamy spadziowy. Lipy bowiem w sobotę nie było.

Przy okazji nasunęło nam się kolejne skojarzenie z Adamem Małyszem. Podczas jego występów prawie równie często jak o ''wiaterku'', mówiło się o odpowiednim smarowaniu nart. Przewidujemy, że przy okazji poniedziałkowego finału z udziałem Blanika, jednym z głównych tematów będzie smarowanie konia.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.