Poligon: A ty się temu nie dziwisz...

Po emocjach meczów pucharowych, losowań i wyścigu Roberta Kubicy czas wrócić z Europy na nasze szare podwórko, na którym wszystko jest jak w przedwojennym kabarecie.

Jak zapewne pamiętacie, w skeczu ''Sęk'' jeden z bohaterów pyta drugiego:

- Dwa-trzy tysiące masz?

- Mam mieć - odpowiada drugi.

No i tak to jest u nas.

Transfery ''mają być'', podobnie jak ''mają być'' spełnione wymogi licencyjne na wielu stadionach. Prezes Listkiewicz ''ma odejść'', oczywiście. A Ekstraklasa ''ma grać''. Taka luźna, niezobowiązująca atmosfera profesjonalizmu.

''Ma być'' także wreszcie wydana decyzja w sprawie Zagłębia Lubin i Korony Kielce. Trybunał Arbitrażowy odłożył decyzję do czasu zapoznania się z kolejnymi dokumentami. PZPN miał dostarczyć Trybunałowi statut i regulamin dyscyplinarny z 2004 roku, bo okazało się, że zapisy w tych dokumentach ''mogą być niespójne''.

W regulaminie do dzisiaj widnieje zapis, że przewinienia dyscyplinarne przedawniają się z upływem dwóch lat, natomiast w statucie najpierw miały one termin pięciu lat, a teraz obowiązuje uchwała, która mówi, że się w ogóle nie przedawniają.

- powiedziała Romana Troicka-Sosińska, sekretarz Trybunału.

Przedstawiciele PZPN najpierw byli zaskoczeni, że Trybunał nie chce im uwierzyć na słowo, a przecież oni tacy słowni, o czym można się przekonać na przykładzie prezesa Listkiewicza. Potem obiecali, że postarają się dostarczyć odpowiednie papiery, choć ''z tych kawałków - trudno będzie''. Albowiem - jak przyznali - owszem, bałagan w papierach mają nieziemski. Uroczo wypadł zwłaszcza reprezentujący PZPN przed Trybunałem był szef Wydziału Dyscypliny Michał Tomczak:

Przez rok sam się cały czas dziwiłem jak wygląda stan prawa związkowego. Mamy nadzieję, że wszystko uda się odtworzyć. Oczywiście zgadzam się, że w obu dokumentach jest nieścisłość.

PZPN jest zaangażowany w poważne działania dyscyplinarno-prawne, degraduje kluby, karze piłkarzy, decyduje o kształcie polskiej piłki - kwestie reprezentacyjne pomińmy, bo po co komplikować. Co rok PZPN staje przed Trybunałem Arbitrażowym, bo kolejne klubu odwołują się od jego decyzji. A teraz się okazuje, że w przepisach chaos, dokumenty trzeba odtwarzać, a prawnik związkowy widzi to wszystko i... się dziwi. Przez rok.

W PZPN jest zapewne wystarczająco wiele absurdów i bałaganu prawnego, by dziwić się nawet przez pięć lat (żeby tylko pięć...). Pan Tomczak przynajmniej robił co mógł w Wydziale Dyscypliny, ale co robiła i robi nadal reszta związkowych prawników? Chyba PZPN nie płaci im za to, żeby się dziwili, tylko żeby poprawiali, porządkowali, ujednolicali? Tym bardziej, kiedy staje przed Trybunałem, a od jakości przepisów PZPN zależy czy liga ruszy, ile drużyn będzie liczyła i czy zagrają w niej handlarze meczami.

Pan Michał Tomczak się dziwi. Ja nie jestem prawnikiem, więc się nie dziwię. Nie zdziwię się, jeśli Trybunał na podstawie związkowych dokumentów wyda wyrok korzystny dla Zagłębia i Korony. Nie zdziwię się także, jeśli PZPN wcale tych dokumentów nie dostarczy, bo mu się zgubiły. Przypadkiem, oczywiście. Nie zdziwię się nawet, jeśli się okaże, że gąszczu niespójnych przepisów PZPN jest zapis mówiący, iż prezes Listkiewicz na mocy decyzji prezesa Listkiewicza utworzył stanowisko prezesa Listkiewicza, które powierzył prezesowi Listkiewiczowi. Dożywotnio.

Liga ''ma grać''. I to jest jedyna pewna informacja.

Andrzej Kałwa

Poligon to rubryka Z czuba.pl w której Andrzej Kałwa pisze o polskiej ligowej rzeczywistości, która jaka jest - każdy widzi, a niektórzy nawet sądzą, że ją rozumieją

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.