Z Czuba Watch: Setka wódki i pół butelki ginu na ból pleców

Pamiętacie sędziego, który prowadził mecz białoruskiej ekstraklasy kompletnie pijany? Otóż Sergej Szmolik zdążył już wytrzeźwieć i zaczął mówić. O bólu pleców i sposobach jego leczenia.

Jeśli ktoś nie pamięta wyczynów białoruskiego arbitra podczas meczu między Lokomotiwem Witebsk a Naftanem Nowopołock, to w ramach przypomnienia - wideo rejestrujące wydarzenia po ostatnim gwizdku:

Przeprowadzone jakiś czas po meczu badanie krwi wykazało ''wysoki poziom alkoholu w organizmie'', Szmolik jednak zarzekał się, że jego zachowanie, uwiecznione na będącym hitem serwisu YouTube filmiku, spowodowane było bólem pleców. Swoją wersję podtrzymuje do tej pory i idzie w zaparte - czytamy w ''Przeglądzie Sportowym''. Jednocześnie wyjaśnia skąd taki a nie inny wynik badania krwi:

Owszem napiłem się, ale dopiero po spotkaniu, żeby odreagować stres. To była setka wódki i pół butelki ginu. [...] źle oceniłem sytuację. A tak niedobrze się czułem, że musiałem się napić. I to pewnie dlatego wyszło później 2,6 promila.

No tak - człowiek nie wielbłąd, plecy go czasem bolą. Sędziemu Szmolikowi bardzo współczujemy, zwłaszcza, że jego ból pleców następnego dnia zapewne promieniował aż na głowę. Białoruski arbiter, który został przez krajową federację zdyskwalifikowany dożywotnio, ma też gotowe wytłumaczenie swojego dziwnego zachowania podczas meczu, które publiczność w Witebsku przez całą drugą połowę kwitowała śmiechem:

Czułem, że z powodu choroby [przypominamy: bólu pleców - przyp. Z Czuba] to mój ostatni mecz, więc gdy kibice klaskali, machałem im na pożegnanie.

Piękny gest. Możemy się tylko domyślać jak serdecznie pożegnał się z lekarzami, którzy pomagali mu opuścić boisko.

Szmolik zdradza także swoje plany na przyszłość:

Poprowadzę szkołę dla młodych sędziów. Szkoda, żeby zmarnowało się moje doświadczenie.

Miejmy nadzieję, że uczniowie nie będą próbowali przerosnąć mistrza.

A tak trochę na marginesie - jeden z nas od kilku lat uskarża się na problemy z plecami. Zaczynamy się bać także o jego wątrobę.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.