Fanfary i fujary - Rosja - Hiszpania

Przed meczem Guus Hiddink powiedział, że naiwna gra z pierwszego meczu i trzybramkowa porażka Rosjan nie mają prawa się powtórzyć. Na jego nieszczęście, powtórzyły się.

Fanfary

Luis Aragones - Poprowadził Hiszpanię do największego sukcesu od blisko ćwierć wieku. Nie musiał uczyć swoich piłkarzy grać pięknie, nauczył ich natomiast czegoś ważniejszego. Wygrywać. Hiszpanie imponowali w czwartek, podobnie jak w całym turnieju, rozwagą. Owszem, grali ofensywnie, ale dopiero po zabezpieczeniu tyłów. Atakowali, ale pamiętali też o tym, żeby Arszawina nawet na sekundę nie zostawić bez opieki. W dodatku zachowali koncentrację nawet prowadząc w końcówce, dzięki czemu potrafili dobić Rosjan. Aragones świetnie też zareagował na wydarzenia na boisku. Za kontuzjowanego Villę wprowadził piątego pomocnika, dzięki czemu Hiszpanie potrafili zdominować środek pola i zaczęli tworzyć naprawdę groźne sytuacje.

Marcos Senna - To on miał za zadanie pilnować Arszawina. I gwiazdor Zenita sobie nie pograł. Senna to w ogóle cichy bohater reprezentacji Hiszpanii. Dzięki niemu obrona nie miała wielu okazji do popełnienia błędu, bo w środku pola wykonał tytaniczną pracę - odbierał piłki, asekurował, nie pozwalał rywalom rozwinąć skrzydeł. Jego spokój emanował na całą drużynę.

Sergio Ramos - Do tej pory grał słabo, jednak w najważniejszym meczu potrafił się przełamać i pokazał klasę. Obok Senny miał pilnować Arszawina, i z tego zadania wywiązał się znakomicie. Ale dostał też od Aragonesa wolną rękę jeśli chodzi o atak i spisał się znakomicie. Jego rajdy na skrzydle praktycznie wyłączyły z gry ofensywnej Sajenkę i Żirkowa, którzy musieli ganiać za hiszpańskim obrońcą i na ataki nie mieli już ani siły, ani okazji. W ten sposób Rosjanie stracili broń, dzięki której pokonali Holendrów.

Cesc Fabregas - Joker idealny. Wszedł za kontuzjowanego Villę, co wydało się decyzją dość dziwną. Jednak przestawieni na system 4-5-1 Hiszpanie nie stracili nic z ofensywnego potencjału. Fabregas dostał od trenera wolną rękę - mógł biegać gdzie chce i atakować jak chce. Zaliczył dwie asysty.

Fujary

Andrej Arszawin - Przez kilka dni cieszył się, zasłużenie, sławą największego odkrycia turnieju. Jednak w czwartek Hiszpanie wyłączyli go z gry kompletnie. Napastnik Zenitu nie poradził sobie z indywidualnym kryciem Senny i w zasadzie nie stworzył żadnego zagrożenia pod bramką Casillasa. Bez niego Rosjanie zagrali tak, jak w grupie. Bojaźliwie, schematycznie i bez wiary w zwycięstwo.

Bierezutcki i Ignaszewicz - Czyli dwaj drewniani przyjaciele z boiska. Ich kołkowatość przez cały turniej była zalążkiem rosyjskiej klęski i w końcu znalazł się zespół, który potrafił tę słabość wykorzystać. W konfrontacji z szybkimi i pomysłowymi Hiszpanami rosyjscy stoperzy wyglądali jak zagubione dzieci.

Rozyjskie rezerwy - Guus Hiddink przeprowadził tylko dwie zmiany, bo okazało się, że nie ma na kogo postawić. Tak jak wszyscy wprowadzeni na boisko Hiszpanie coś wnieśli do gry swojego zespołu, tak Bilialetdinow i Syczew natychmiast dostosowali się do mizernego poziomu kolegów. Raczej mało prawdopodobne, żeby obecność zawieszonych za kartki Kołodina i Torbińskiego cokolwiek w tej materii zmieniła.

Holendrzy - Ciekawe, czy oglądali wczorajszy mecz. Hiszpanie pokazali bowiem wszystkie wady Rosjan, których Holendrzy nie potrafili wykorzystać. Pokazali jak należy się przed drużyną Hiddinka bronić i co się stanie, kiedy kreatywni piłkarze zaczną rozgrywać piłkę przed rosyjskim polem karnym. Hiszpanie pokazali wszystko to, od czego Holendrzy w ćwierćfinale z obrzydzeniem odwracali głowy uważając najwyraźniej, że sygnalizowane strzały z nieprzygotowanych pozycji będą lepszą bronią. Otóż nie były.

Copyright © Agora SA