Największe rozczarowanie Euro

W spotkaniu Włochy - Hiszpania spodziewaliśmy się, że podopieczni Aragonesa tradycyjnie odpadną i zawiodą jak na każdej dużej imprezie. Tymczasem przechytrzyli wszystkich i rozczarowaniem zostali gracze Italii. Oto lista innych reprezentacji, które w historii Mistrzostw Europy osiągały znacznie mniej niż mogły, żeby nie napisać powinny.

Holendrzy AD 2008 zawiedli nas wczoraj. Jak było w grupie, wszyscy pamiętamy, jak było w ćwierćfinale, wszyscy wolelibyśmy zapomnieć.

Holandia AD 2000 - byli gospodarzami turnieju, wygrali swoją trudną grupę przed Francją i Czechami, a w ćwierćfinale zdemolowali Jugosławię skuteczniej niż naloty NATO. Wydawało się, że ś.p. ''złota generacja'' holenderskiego futbolu wreszcie coś ugra. W półfinale, jak to zwykle z nimi bywa, pojawili się jednak włoscy rzeźnicy futbolu, których Holendrzy nie mogli dwa razy pokonać z rzutów karnych w czasie meczu. W serii jedenastek spudłowali jeszcze trzy razy, a ludzkość (przynajmniej ta ceniąca widowiskową piłkę) była niepocieszona.

Węgrzy w latach 60. - nie była to złota jedenastka ''The Mighty Magyars'' z lat 50. z Puskasem (84 bramki w 85 spotkaniach w kadrze), Kocsisem (75 goli w 68 meczach), Nandorem Hidegkuti i Jozsefem Bozsikiem, ale generacja Floriana Alberta i Ferenca Bene niewiele im ustępowała. Wygrywali, strzelali bramki, zachwycali na boisku elegancją i oczytaniem w dziełach niemieckich filozofów. Mimo, że w 64 i 68 zdobyli złoty medal Igrzysk Olimpijskich, Euro wyraźnie im nie leżało. O Związku Radzieckim już nawet nie wspominając. ZSRR wyeliminowało ich w 1/8 finału w roku 1960 (1-3 i 0-1) i ćwierćfinale w roku 68 (2-0 i 0-3). Najbliżej sukcesu Węgrzy byli na Euro 64, kiedy po dogrywce przegrali w półfinale z Hiszpanami 1-2. Mieli pecha wybitnego - trafili na wygrywającą coś raz na 2000 lat kadrę z Półwyspu Iberyjskiego.

Ci sami Hiszpanie od roku 1964 w górę - od czasu zwycięstwa w organizowanym w ich ojczyźnie czempionacie Europy, startowali w mistrzostwach jeszcze sześć razy - 3 razy zakończyli swój występ na fazie grupowej, dwa razy doszli do ćwierćfinału, a w 1984 do finału (to była jednak aberracja czasoprzestrzeni taka jak gruba cheerleaderka). Zresztą, licząc regulaminowy czas gry ich droga do finału, gdzie gładko przegrali z Francją, też nie była oszałamiająca - jedno zwycięstwo i trzy remisy. Słowem: słabo. A trzeba pamiętać, że Hiszpanie co cztery lata wystawiają drużynę zdolną obdzielić gwiazdami kilka galaktyk. W tym roku są już w półfinale mistrzostw i marzą o zwycięstwie. Byłoby miło, ale, znając życie i piłkę, wciąż w to wątpimy.

Polacy - mieliśmy różne jedenastki narodowe - lepsze, gorsze i takie, o których próbowaliśmy zapomnieć i nam się udało. Jednak w czasie długich lat między Mieszkiem I a Leo Beenhakkerem, nawet kiedy Polska liczyła się poważnie w piłce kopanej, nie udało nam się aż do tego roku na Euro zagrać. Efekt - z jednym wywalczonym w mistrzostwach kontynentu punktem znajdujemy się na 25. w prowadzonym pod tym kątem rankingu europejskich reprezentacji. Za nami jest tylko Łotwa, która cztery lata temu straciła jedną bramkę więcej niż my. Co ciekawe, Łotysze swój jedyny europunkt wywalczyli remisując z Niemcami.

Niemcy i Anglia na Euro 2000 - Niemcy do Holandii i Belgii jechali by bronić zdobyty cztery lata wcześniej tytuł. W grupie trafili na swych wielkich rywali - Anglików. Jeśli kierować się futbolowym zdrowym rozsądkiem, to właśnie te dwa zespoły powinny wyjść z grupy, a mecz między nimi zadecydować o pierwszym miejscu. Zdecydowanie nie kierowała nim się pozostała dwójka w postaci Rumunii i Portugalii. Niemcy zagrali tragicznie i wywalczyli tylko 1 punkt za remis z Hagim i spółką. W ostatnim meczu Portugalia zdemolowała ich 3:0, a słabo grał nawet Kahn, który przepuścił do bramki lecący wprost w niego strzał. Anglicy z kolei prowadzili z nażelowaną drużyną 2:0, ale przegrali 2:3. Awans przegrali obrywając od Rumunii. Skuteczna zemsta na Niemcach za półfinał z 1996 spowodowała tylko tyle, że podopieczni Kevina Keegana nie skończyli na ostatnim miejscu.

Czesi - jakoś tak bywa, że wśród 10 milionów Czechów połowa rewelacyjnie gra w hokeja, a co czwarty do tego wymiata w piłkę. Nie dziwi więc, że na Euro od lat stawiani są w roli faworytów, nigdy jednak pokładanych w nich oczekiwań nie spełniają. W 1996 doszli do finału i prowadzili, ale najpierw dali sobie zabrać prowadzenie, a dzięki złotej bramce Bierhoffa także nadzieje na tytuł. W 2000 po porażkach z Francją i Holandią nie wyszli z grupy. Po kolejnych czterech latach pierwszą fazę rozgrywek przeszli z kompletem punktów, w ćwierćfinale odprawili Danie i weszli do półfinału. Tam ich radośnie ofensywny futbol został brutalnie okaleczony przez rehhagelowską maszynkę do zanudzania i po dogrywce awansowała Grecja. Teraz dla odmiany Czesi znów ugrzęźli w grupie. W decydującym spotkaniu prowadzili 2:0 z Turcją, ale przegrali tracąc dwie bramki między 87. a 90. minutą.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.