Złotouści na Euro - dzień 7.

Pod względem sportowym był to chyba najlepszy dzień na tych Mistrzostwach. Pod względem komentatorskim jeden z najlepszych. Jak zwykle prym wiedli byli reprezentanci Polski w randze ekspertów. Mecz Rumunia-Włochy to Koźmiński, mecz Holandia-Francja to Świerczewski.

Pisząc donosy na naszą komentatorską skrzynkę, zwracaliście uwagę, że Marek Koźmiński (były zawodnik Udinese, Brescii, Ancony) nie jest obiektywny. Sprzyjał Włochom: krytykując ich, używał eufemizmów - chwaląc, przekonywał o ich geniuszu. Przez cały mecz sugerował również, że worek z bramkami Italii wisi nad murawą i to tylko kwestia czasu, by został rozwiązany. Oto kilka zabawniejszych przykładów jego wypowiedzi:

- Wielka rola Chielliniego, który dośrodkowywał i zgrywał piłkę głową . (O asystencie przy bramce Włochów. Zaiste, zawodnik, który dośrodkowuje, po czym zgrywa piłkę głową, jest wielkim zawodnikiem).

- Człowiek Orkiestara ! Z przodu, z tyłu, odbiera, podaje !!! (Granie z nut było w ogóle mocną stroną włoskich piłkarzy).

- Proszę zwrócić uwagę, jak fantastycznie Toni gra w powietrzu. Jego głowa jest wyżej niż ręka! (Co na dobrą sprawę nigdy się nie zdarza, bo przecież człowiek ma rękę wyżej od głowy - wiemy to z lekcji anatomii w liceum. Swoją drogą, był kiedyś taki zawodnik, który potrafił zrobić użytek ze swojej ręki ponad głową)

Włosi mają najstarszą drużynę na Euro, co Markowi Koźmińskiemu bardzo się podoba. Tak bardzo, że określenia "stary" zaczął nadużywać. Oczywiście, że nie pejoratywnie.

- Będzie szukał takich sytuacji podbramkowych, to jest stary cwaniak ("Stary cwaniak" to taki nowy frazeologizm - oznacza sprytnego, niezwykle doświadczonego Włocha, który ma wyżej głowę, niż rękę).

- Stary, dobry Panucci (Tu znowu o strzelcu bramki dla Italii, który jak wino, im starszy, tym lepszy i jak stary rybak, wciąż może).

Później był mecz Holendrów z Francuzami. Piotrek Świerczewski, doświadczony występami w Ligue 1, starał się przybliżyć nam niuanse francuskiego teamu, tudzież poszczególnych zawodników. Wychodziło to mniej więcej tak:

- Gdyby Francuzi strzelili bramkę, widowisko byłoby jeszcze bardziej... widowiskowe. (Słowo stało się ciałem kilkadziesiąt minut później. Gdy Henry strzelił bramkę, Holendrzy odpowiedzieli golem w tej samej minucie. Gdyby 'Świr' komentował każdy mecz, radość nasza byłaby jeszcze bardziej... radośniejsza).

- Zeszli do szatni, może tam mają jakieś boisko. (Boisko, małą elektrownię atomową i tunel aerodynamiczny - tak jest w każdej szatni).

- Holandia jest takim cichym faworytem, o którym głośno się mówi (LOL).

- To było w stylu Shaquille'a O'Neala, który często opierał się na obrońcach, odwracał się i rzucał do kosza. (O zagraniu Henry'ego. Thierry słynie również z wieszania się na poprzeczkach, które niekiedy urywa).

- Mecz powinien podobać się kibicom, a przede wszystkim nam. (Nam, czyli byłym reprezentantom Polski?).

Tak, oba mecze podobały się kibicom. Nie tylko dzięki koszykarskim umiejętnościom Henry'ego, ale również dzięki wam, kochani sprawozdawcy. Naprawdę, bez ironii, deklarujemy chęć dalszego obcowania z waszymi złotymi ustami. Dziękujemy i czekamy na więcej.

Od was, kochani czytelnicy, oczekujemy wciąż tego samego. Tutaj macie naszą skrzynkę, do której donoście na komentatorów.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.