Fanfary i fujary - dzień 4.

To był dzień, w którym zobaczyliśmy dwie twarze futbolu. Pięknie grających Hiszpanów i grających ohydnie Greków. Jedni i drudzy dostali to, na co zasłużyli. Zarówno na boisku, jak i w naszym podsumowaniu.

Fanfary Hiszpanie - Polot, fantazja, powalająca skuteczność. Na początku dali Rosjanom poszumieć, potem ich znokautowali. Gdybyśmy chcieli przyznawać nagrody indywidualne dostałoby je zdrowo ponad pół drużyny: Villa, Torres, Xavi, Iniesta, Silva, Casillas, Senna... Ale tak naprawdę na nagrodę zasłużyła cała drużyna.

Szwedzi - Za ubicie potwora należy się nagroda, więc ją przyznajemy. Mordowali się z Grekami przez ponad godzinę, ale w końcu się udało.

Fanfary indywidualne

David Villa - Na jego bramki pracowała cała drużyna. Przy pierwszej kapitalnie zachował się Torres, przy drugiej wspaniale podał Iniesta. Jednak hat trick jest hat trick i po prostu nie wypada przejść mimo dumnym krokiem.

Fujary

Grecy - A niby kto? Ponieśli zasłużoną porażkę, zarówno z przebiegu meczu, jak i w imię dziejowej sprawiedliwości. Nie dość, że grali paskudnie, to jeszcze przegrali.

Grecy - Spodziewaliście się pewnie Rosjan... Ale Rosjanie przyjęli otwartą walkę i przegrali - zdarza się. Tym bardziej, że Hiszpanie zagrali naprawdę znakomicie. Grecy natomiast wyszli na mecz z jednym założeniem. Przeszkadzać. Kiedy przyszło do odrabiania strat - okazali się bezradni.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.