Jednym z zeznających, w toczącym się w San Francisco procesie, jest członek amerykańskiej agencji antydopingowej, Tom McVay. Tester dostał w 2002 roku zadanie przeprowadzenia niezapowiedzianego badania próbki moczu Thomas, po którą udał się do Olimpijskiego Centrum Treningowego zlokalizowanego we wschodniej części San Diego. Przed sądem wspominał, że zastał kolarkę w trakcie... golenia twarzy. A przynajmniej wszystko na to wskazywało, bo Thomas otworzyła drzwi McVayowi umorusana w piance do golenia.
O wiele bardziej dobitne było jednak zeznanie endokrynologa, Margaret Weirman, która badała Tammy w 2000 roku. Jak pani doktor zapamiętała sporstmenkę? Miała niski głos, zarost, zakola na głowie i włosy na klatce piersiowej. Aż dziwne, że jak w pewnym kawale "z brodą" nie dodała: "i w ogóle włosy rosły jej w dół, aż do samego członka".
Dziś Tammy Thomas jest podobno smukłą kobietą z długimi czarnymi włosami, ale nie potrafimy zrozumieć jak w 2003 roku, podczas zeznań w sprawie afery BALCO, potrafiła bez zająknięcia powiedzieć "nigdy nie brałam sterydów", skoro wyglądała tak:
Wyrok w jej sprawie nie jest jednak jeszcze przesądzony. Brzytwą, której chwyta się jej prawnik jest fakt, że substancja, która przyjmowała Thomas, nie była jeszcze w tamtym czasie zabroniona. Tak czy inaczej, nasuwają się nam dwa wnioski: po pierwsze, doping to zło, a po drugie, należy czym prędzej uaktualnić tę i tę listę.