Czarne kwiaty, białe korzenie: Barowi sportowcy

Sport w barze to nie tylko wyczynowe picie piwa, oglądanie meczów reprezentacji czy bicie rekordu osiedla w sikaniu wzwyż. Wbrew pozorom, bar to miejsce, które swoim bywalcom oferuje wiele możliwości sportowej rywalizacji. No dobra, jedynie trzy, ale zawsze to coś. Piłkarzyki, bilard, i rzutki to sporty, w które może grać każdy. Każdy ma jednak swój własny unikalny styl i kilka najpopularniejszych chcemy Wam dzisiaj zaprezentować.

Jasne, że nie w każdym barze są warunki do uprawiania sportu, ale załóżmy przez chwilę, że trafiliśmy do miejsca, w którym stoi zarówno stół bilardowy jak i do piłkarzyków oraz automat do gry w darta. Rozglądamy się wokoło i co widzimy?

Drobniak - jeśli piłkarzyki "odpalane" są poprzez wrzucenie monety, to gdy decydujecie się na grę, nagle okazuje się, że nikt nie ma drobnych. Wszyscy wyciągają z portfeli nowiutkie banknoty 50 złotowe i rozkładają ręce, a jedyne monety jakie uzbieraliście, to kolekcja okolicznościowego bilonu z serii "Kłodzko i okolice" oraz stare pięć złotych "z rybakiem". I wtedy do akcji wkracza Drobniak, wyciąga z kieszeni 2 złote i zostaje bohaterem dnia.

Kręcioła - jego technika gry w piłkarzyki opiera się na nieustannych "kręćkach" drążkiem. Nawet jeśli zgodzi się przed partyjką na zakaz obracania, to najpóźniej w drugim kontakcie z piłeczką, jego piłkarzyk zacznie kręcić się z prędkością biurkowego wiatraczka. Po kolejnych dwóch jego kontaktach z piłką, życzysz mu, aby to co robi z drążkiem zrobił sobie, podczas wizyty w toalecie.

Samotnik - nie znosi gry zespołowej. Jego czwartym ulubionym dniem w roku, po Wigilii, urodzinach i finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy jest dzień, kiedy w piłkarzyki chcą grać tylko 3 osoby. Najlepiej czuje się gdy kontroluje wszystkie drążki na raz. Gdy był dzieckiem i w "Ulicy Sezamkowej" uczono jak ważna jest współpraca, zmieniał kanał. Najgorsze jest to, że zazwyczaj wygrywa.

Antytalent - gdy wystawisz go na obronie, przegracie 0-10, tracąc 7 goli po samobójach bramkarzem. Gdy wystawisz go do ataku, przegracie 0-10 po 5 samobójach wysuniętym napastnikiem. Gdy odstawisz go całkowicie od stołu, rozleje ci piwo. Brak umiejętności próbuje nadrobić humorem i po każdej swojej wpadce śmieje się do rozpuku. W głębi duszy jest ci go żal bo wiesz, że po śmierci nie pójdzie do piłkarzykowego nieba.

Czasowstrzymywacz - gdy przychodzi kolej na jego uderzenie, przez 10 minut obchodzi stół bilardowy w poszukiwaniu tej jednej, jedynej bili, która będzie godna posłania do łuzy. W tym czasie zdążysz wypić 2,5 piwa, zebrać numery telefonu od wszystkich dziewczyn w barze i odnaleźć sens życia. Gdy w końcu znajduje wymarzone uderzenie, nie trafia. Rzucone przez niego w tym momencie siarczyste przekleństwo budzi z drzemki wszystkich obserwatorów rozgrywki.

Tajner - mistrz wymówek. Non stop komentuje swoje niecelne uderzenia. Ponieważ nie trafia często, buźka mu się nie zamyka. A to użył za mało kredy, a to oko zaszczypało go od dymu papierosowego, a to przeszła fajna laska, a to nie znosi tej piosenki, która właśnie sączy się z głośników. Przeszkadza mu także wiatr od tyłu i hiperinflacja w Zimbabwe. Jeśli podczas gry w bilarda złamie się jakiś kij, to najprawdopodobniej na głowie Czasowstrzymywacza albo Tajnera.

Stawiacz - Wyznawca filozofii, że świat, to jedna wielka podstawka pod piwo. Gdy nadchodzi kolej na jego uderzenie, zawsze stawia piwo na stole. Zawsze też trafia. Zawsze wraca do domu z najładniejszą dziewczyną w barze. W skrytości ducha go nienawidzisz, ale też chciałbyś umieć tak stawiać piwo na stole.

Podpórka - uwielbia korzystać z podpórki. Uderzenia dobiera tak by mieć jak najtrudniejsze dojście do białej bili i usprawiedliwić użycie podpórki. Używa jej jednak nawet wtedy gdy sytuacja tego nie wymaga. Kiedyś z pomocą podpórki płacił za piwo.

Automator - jest w trakcie pisania pracy magisterskiej z obsługi automatu do rzutek. Jego ulubiony moment dartowego meczu to wybór programu i ustawianie liczby graczy. Wyjątkowo przydatny w sytuacji gdy pozostali uczestnicy są już w takim stanie, że próba obsługi jakichkolwiek urządzeń elektronicznych sprowadza się do naciskania po kolei wszystkich świecących przycisków.

Obserwator - nigdy nie widziałeś, żeby zagrał w cokolwiek. Jedyne co robi to stoi z piwem w ręku i patrzy jak grają inni. Nie kibicuje nikomu, tylko pociąga miarowo z kufla i delikatnie się uśmiecha. Podobno jest niezły z przedmiotów ścisłych

Prostownik - gdy przychodzi kolej na jego rzut, powoli podchodzi do tarczy i wyciąga z niej rzutki. Ogląda je dokładnie. Zajmuje pozycje do rzutu, po czym ogląda rzutki po raz kolejny. Zauważa drobne skrzywienie jednej z nich, sam też się krzywi i zabiera się za jej prostowanie, co chwila sprawdzając czy osiągnął zamierzony efekt. W końcu rzuca. Brawo. Potrójna dwójka.

Dziewczyna - ponieważ w głębi serca jesteście zatwardziałymi bojownikami o równouprawnienie, grając w rzutki zdarza wam się zaprosić do wspólnej rywalizacji dziewczynę. Nieważne czy potrafi grać, wystarczy, że będzie w miarę ładna i sympatyczna, albo wy będziecie po 8 piwach. Nie wiemy jak to się dzieje, ale nawet jeśli w życiu nie miała w ręku rzutek, to nigdy, przenigdy nie kończy na ostatnim miejscu. Minus zapraszania do gry dziewczyny jest taki, że pozostali gracze zaczynają się zachowywać jakby byli bogami darta, albo co najmniej słoniami indyjskimi . Ten najbardziej boski zazwyczaj jest tym, który z nią przegrywa.

*********************

Teksty "Czarne kwiaty, białe korzenie" spółki spiro&kostrzu w soboty w serwisie, a więcej w tym klimacie na sokratesljoekelsoey.blox.pl

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.