Bezpieczny weekend na torze Spa-Francorchamps

Wprawdzie były już w tym sezonie nudniejsze wyścigi, ale po Grand Prix Belgii spodziewaliśmy się czegoś więcej, niż nudnego wyścigu. Mieliśmy podstawy by tak sądzić, bowiem na torze Spa w przeszłości uprawiano sporty ekstremalne.

Sobota nie należała ani do Kubicy, ani do kogokolwiek innego. Dlatego kwalifikacje wygrał Kimi Raikkonen - człowiek z lodu, specjalista od wygrywania, kiedy nic się nie dzieje. Gdy dowiedzieliśmy się , że Polak może być w najlepszej sytuacji piętnasty na starcie niedzielnego wyścigu, wzięło nas na wspominki. Niedzielny wyścig na torze Spa zwykł bowiem wyglądać niecodziennie. Grand Prix Belgii 1998:

Gdyby wczoraj start wyglądał tak jak przed dziewięciu laty, Kubica mógł być w pierwszej trójce już po jednym okrążeniu. Jeśli uczestniczyłby w karambolu, nic by nie stracił. Przegrać z Heikki Kovalainenem walkę o 1 punkt - bezcenne, prawda?

Zresztą walka o punkty na torze w Belgii również bywała ekscytująca. W tym samym roku, w którym miał miejsce ten słynny karambol, doszło do jeszcze jednej potyczki wręcz, na torze. Tak jak dzisiaj, również dekadę temu McLaren i Ferrari niezbyt się lubiły. Na filmie Coulthard zajeżdża drogę rozpędzonemu Michaelowi Schumacherowi:

Rok później (1999) znowu było gorąco w Spa. Bardzo poważnie wyglądające wypadki w kwalifikacjach mieli Jacques Villeneuve i Ricardo Zonta:

Jednak najlepszym dowodem na kolizyjność belgijskiego toru jest wypadek Giancarlo Fisichelli z 2000 roku. Włoch podejmuje ryzyko raz na 10 lat, jest najbardziej zachowawczym kierowcą w stawce. Jego wypadek, to dla nas szok:

Podczas tegorocznego Grand Prix Belgii najbardziej ekstremalne były minuty w studio Polsatu, podczas których klan Zientarskich próbował być jeszcze bardziej zabawny, niż zwykle. "Barykelo jest do ogrania", ale wy Panowie jesteście niepokonani. Marzy nam się cały wyścig z Waszym komentarzem.

Na koniec teledysk ze wszystkimi wypadkami na Spa-Francorchamps, nie tylko z Formuły1: