• Link został skopiowany

Czapki z głów

Odpowiednio dobrana czapka zapobiega nawet utracie 50% ciepła. W sporcie, czapka źle dobrana, może spowodować utratę do 50% szacunku u kibiców. Są jednak tacy, którzy gdzieś mają konwenanse i na przekór wszystkiemu, wychodząc na boisko zawsze przywdziewają ulubione nakrycie głowy. Oto najbardziej charakterystyczni "szaleni kapelusznicy" sportu, którym mimo wszystko mówimy "NIE".

Nie ulega wątpliwości, że najsłynniejszym "czapkarzem" sportu jest ten pan:

Nikt nie nosił czapki z równą gracją co Wakabayashi, tak w kreskówce, jak i w realnym sporcie i wszelkie próby kopiowania jego stylu skazane są z góry na niepowodzenie. Jesteśmy ogólnie przeciwnikami nakryć głowy w niektórych dyscyplinach, właśnie ze względu na podwyższone niebezpieczeństwo ośmieszenia się. Są oczywiście takie sporty jak baseball, hokej, futbol amerykański czy skoki narciarskie, w których czapka i kask są nieodłącznymi elementami widowiska, choć wtedy także zdarzają się wpadki:

Są jednak dyscypliny, w których nawet zwiększona utrata ciepła jest kiepskim usprawiedliwieniem dla nakrycia głowy. Bramkarz z japońskiej kreskówki w czapce wyglądał "cool", ale w prawdziwym życiu, żaden z jego naśladowców nie zbliżył się do jego poziomu. Najlepszym przykładem jest Jens Martin Knudsen:

My naprawdę trzymamy kciuki, aby czapce któregoś bramkarza udało się dorównać sławie czapki Wakabayashiego, ale ciężko wróżyć sukces białej, wełnianej czapie, którą za swój znak rozpoznawczy wybrał bramkarz Wysp Owczych. Podczas gdy Wakabayashi w swoim nakryciu głowy wyglądał niczym przeszkoda nie do pokonania, Knudsen wyglądał raczej jakby próbował wcisnąć na głowę prezerwatywę. Ponieważ jednak był najlepszym bramkarzem w historii Wysp Owczych, mógł przynajmniej poprzeć to lateksowe skojarzenie tym, że rzeczywiście nikt inny nie bronił bramki jego kraju przed strzałami rywali lepiej, niż sam Knudsen.

Knudsen zakończył swoją reprezentacyjną karierę w 2006 roku w meczu z Polską, ale życie nie uznaje pustki - jego miejsce na pozycji kiepskiej podróbki Wakabayashiego zajął na jakiś czas golkiper Chelsea Petr Cech, który po odniesionej kontuzji, był zmuszony grać w ochraniaczu.

Biorąc pod uwagę okoliczności, ciężko mieć do Cecha pretensje, ale mimo wszystko zaliczamy wszystkie jego fotki z tamtego okresu jako argument przeciwko wszelkiego rodzaju czapkom w piłce nożnej.

Z reguły o wiele lepiej w nakryciu głowy prezentują się kobiety, jednak okazuje się, że w sporcie nawet to nie gwarantuje dobrego wyglądu. Słynąca z kontrowersyjnych strojów amerykańska tenisistka Bethanie Mattek, w stylowym kapeluszu wygląda całkiem sympatycznie, ale co trzeba mieć w głowie, żeby nosić go podczas turnieju tenisowego (który nie odbywa się w latach dwudziestych ubiegłego wieku)?

Mimo wszystko, Mattek nie wygląda nawet w połowie tak dziwnie jak Kathy Freeman podczas Igrzysk Olimpijskich w Sydney, kiedy szansy na poprawienie swoich osiągów upatrywała w założeniu kostiumu, który zakrywał całe jej ciało. Zwieńczeniem był oczywiście czepek - co prawda wygrała dzięki niemu złoto, ale jednocześnie udowodniła, że głowa uzbrojona nie wygląda dobrze na bieżni.

Tak znamiennych przykładów znaleźliśmy tylko cztery, ale ich wymowa jest wystarczająca, żebyśmy twardo obstawali przy swojej niechęci do czapek na boisku. Pozostali sportowcy nie mogą się jednak mylić.