Bramka dająca Zagłębiu prowadzenie w wyjazdowym spotkaniu z Steauą Bukareszt to klasyczny babol bramkarski, którego za kilka tygodni nikt nie będzie pamiętał. W Tallinie chyba nikt nie myślał o ładnym pożegnaniu, gdy padła ta bramka:
Gol wyrównujący (1-1) z połowy, z rzutu wolnego, strzelony przez Konstantina Nahka, dawał jeszcze szanse na awans Levadii (W pierwszym meczu w Belgradzie było 1-0 dla gospodarzy). Niestety, dzisiaj Estończycy mogą sobie co najwyżej ocierać nią łzy. I mają czym sobie ocierać, oj mają. My sobie ocieramy łzy od dekady tą samą bramką i nie jest to miłe uczucie...