Czarne kwiaty, białe korzenie: It's in the game

Wiosna wciąż jest bardzo chimeryczna, dlatego trudno cokolwiek planować. Deszcz może nas złapać w połowie wycieczki rowerowej, albo w połowie dwutaktu. Jeśli zdecydujemy się zostać jeszcze w domu, poczekać do lata, to prawdopodobnie ciężko będzie nam wytrzymać bez gier komputerowych.

Pomysł na ten tekst podsunął nam Gilbert Arenas. On również postanowił nie wychodzić z domu, ale nie przez pogodę, tylko z powodu przewlekłej kontuzji, która prawdopodobnie wyeliminowała go z rywalizacji tegorocznych play-off w NBA. Agent Zero wyznał : Nie muszę wychodzić do kina, bo wszystkie filmy posiadam w wersji DVD, nie muszę spotykać się ze znajomymi, bo mam ich wszystkich ON-LINE, 24 godziny na dobę i wreszcie: nie muszę wychodzić z domu, żeby grać, wystarczy mi mój własny gameboy . Efekt jest następujący: Gilbert tylko raz skorzystał z luksusowej sypialni w swojej willi, zwykle zasypia na kanapie przed telewizorem. Mamy świadomość, że nie jest to odosobniony, kliniczny przypadek, takich pacjentów jest więcej, sami jesteśmy jednymi z nich i dlatego łatwiej nam będzie stworzyć kolejną listę , tym razem maniaków gier komputerowych:

Dekoder - szybko traci cierpliwość, a że największą przyjemność czerpie z pokonywania kolejnych etapów gier, często posiłkuje się kodami pozwalającymi na wygrywanie bez walki. Lubi przechwalać się i opowiadać, co widział w ostatniej rundzie.

Indiana Jones - chwyta za joystick i od razu wydaje mu się, że ruszył na wyprawę ku przygodzie, w nieznane zakątki świata. Nie zacznie grać, póki nie naszykuje sobie kanapek (zawiniętych w folię) i litrowego termosu herbaty. Za cholewką buta trzyma odbezpieczony scyzoryk. Przypuszczamy, że element "Indiany Jonesa" jest w Arenasie.

Powerflower - wszelakie niepowodzenia załatwia za pomocą siły mięśni, kopie monitor, gryzie pady i przy okazji odnosi spektakularne kontuzje. Najbardziej znanym powerflowerem jest Lionel Simmons, były gracz Sacramento Kings, pierwszy zawodnik NBA, który opuścił mecz z powodu naderwanego ścięgna w nadgarstku - konsekwencji nadużycia siły wobec swojego gameboya. Rok po Simmonsie, w 1992, kolejnym rekonwalescentem gier video został Derrick McKey z Seattle.

Napoleon - taktyka ponad wszystko. Pokonuje kolejne etapy gier w żółwim tempie, wyc hodzi na papierosa, by przemyśleć taktykę po stracie bramki w Football Manager. Nigdy się nie przyzna, ale regularnie korzysta z opcji "restart game".

Zakompleksiony - gry komputerowe pomagają mu zapomnieć o codziennych niepowodzeniach, a jednocześnie motywują go do walki z życiowymi przeciwnościami. Do swojej drużyny w Fifie kreuje dodatkowego gracza, noszącego jego nazwisko i ulubiony numer na koszulce.

Koneser - "tnie" w to samo przez całe życie. Jest otwarty tylko na kolejne edycje tej samej gry, z sentymentem wraca do pierwszych wersji. Jeśli jest to NBA live, podczas odpalania swojej perełki z drżeniem serca wyczekuje, jak lektor zawoła "E! A! Sports!" i sam doda już koniec frazy "it's in a game". (Autorzy tekstu przynależą właśnie do tej grupy a reszta "Z czuba.pl" do tej i kilku pozostałych)

Vin Baker - ramy czasowe sesji spędzonej przed konsolą wyznacza mu ilość piwa w lodówce. Nie liczy się ani wynik, ani dwa równe skoki, tylko dobra zabawa, która w pewnym momencie przestaje mieć związek z tym, co dzieje się na monitorze.

Odejdźcie z kwiatkiem - konkurs poetycki

Rywalizację sprzed tygodnia wygrywa tajemniczy B.Artoshtsche, który po raz pierwszy bierze udział w konkursie i od razu z laurem. Gratulujemy.

Bill stary się raz w scrabblową bitwę wdał

Z Pamelą, która ćwierć świata nęci,

I choć dzielnie on stawał, to zszedł w końcu na zawał,

gdy Pamela - ułożyła "ĘSI".

Na za tydzień chcemy od was rymowanki o grach video. To tyle.

Każdy korzeń ma dwa końce - historie ze światów równoległych

8 lipca 2008, Pekin. W programie dyscyplin olimpijskich debiutuje cały zestaw gier komputerowych. Polska reprezentacja gamebojów nie jest liczna, ale ma w swoich szeregach absolutnego faworyta do zdobycia kilku medali, nazywanego "białą nadzieją białych", Piotra Rubika. Skromny chłopak z Warszawy debiutuje w tak wielkiej imprezie, choć marzył o tego typu konfrontacjach już wiele lat wcześniej. Najpierw starał się odnieść sukces w branży muzycznej. Jego kompozycje z płyty Adrianny Biedrzyńskiej podobały się jednak tylko Adriannie Biedrzyńskiej. Później jeszcze wiele lat pracował jako kompozytor, choć już na zawsze został autorem muzyki do tamtej płyty i nigdy nie odniósł równie komercyjnego sukcesu. Dlatego wszystkie swoje nadzieje i ambicje rzucił na szalę sportową. Najpierw chciał być jak Sebastian Mila, długo pracował nad poprawieniem swojego image'u, co ostatecznie mu się udało, choć poziomem sportowym i miłością do swojej kobiety, Sebastianowi nigdy nie dorównał. Grać na komputerze zaczął zupełnie przypadkiem i choć jego styl został uznany powszechnie za eskalację kiczu, wygrywał ciągle i ze wszystkimi. Kolejnym etapem była praca dla Polsatu, gdzie prowadził program o grach komputerowych, "Multimedialny odlot", a ukoronowaniem kariery stał się właśnie występ na IO w Pekinie. Mówi się, że prezes MKOL, Jacques Rogge, specjalnie dla Rubika włączył gry komputerowe do listy dyscyplin olimpijskich. Piotr jednak zwykł za swoje sukcesy dziękować Bogu, z czym wiąże się jego obecny przydomek, Sacro-comp.

*************************

Teksty "Czarne kwiaty, białe korzenie" spółki spiro&kostrzu we wtorki i soboty w serwisie, a więcej w tym klimacie na sokratesljoekelsoey.blox.pl

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.