Chińczycy są skoszarowani w Bad Kissingen - Wybraliśmy to miejsce, bo Niemcy to futbolowy gigant. Chcemy wykorzystać ich doświadczenie, wprowadzić taki sam system treningów w Chinach - powiedział Nan Yong, wiceprezydent Chińskiej Federacji Piłkarskiej (CFA). Trenerem drużyny został Eckhard Krautzun, niemiecki szkoleniowiec z 35-letnim stażem, były selekcjoner reprezentacji Kanady i Tunezji. - Dziękuje Chinom, że dały mi szansę. Jestem pewien, że ta drużyna odniesie sukces - mówi Krautzun.
Zawodnicy mają grać oficjalny sparing co tydzień, a raz na miesiąc spotkanie towarzyskie z europejskimi reprezentacjami. - Będziemy jeździć po całej Europie, poznawać inne style i kultury gry. To wszystko ma nas doprowadzić do medalu na igrzyskach w Pekinie - mówi niemiecki szkoleniowiec.
I można by mu wierzyć, gdyby nie to, że poprzedni pomysł na zbudowanie wielkiej reprezentacji Chin spełzł na niczym.
Trzynaście lat temu "Jianlibao Team" została wysłana do Brazylii na pięć lat. Chińscy kibice uznali wyjazd za sukces, bo większość piłkarzy trafiła potem do pierwszej reprezentacji i wywalczyła awans na mundial w Korei i Japonii. Największe gwiazdy "Jianlibao" to Li Tie, Li Jinyu, Li Weifeng. Pierwszy przez cztery lata zagrał 32 mecze w Evertonie, a teraz jest rezerwowym Sheffield United. Drugi po spędzeniu roku na ławce Nancy wrócił do ojczyzny. Trzeci, rok wytrzymał w rezerwach Evertonu i też wrócił do domu. Wszyscy w tym roku skończyli 29 lat i prochu już nie wymyślą. CFA tłumaczy jednak, że jest zadowolona z tamtego eksperymentu, ale postanowiła zmienić miejsce zgrupowania, bo Europa ma większe futbolowe tradycje i lepszą bazę szkoleniową. Na razie wszystko jednak idzie zgodnie z chińskim planem. Niedawno nastolatki z Bad Kissingen pokonały juniorów Realu Madryt.
Tak się zastanawiamy, czy gdybyśmy 10 lat temu wysłali do Brazylii Sebastiana Milę to dziś mielibyśmy polskiego Li Tie? A może wręcz polskiego Kakę, wszak pomocnik Austrii Wiedeń ma (miał?) większy talent od Chińczyka.