Nieprzypadkowo wspominamy o Wiśle. Po pierwszym meczu z Iraklisem zwolniono Dana Petrescu - tak naprawdę, gdy był dopiero w połowie zadania, które przed nim postawiono. Widać podobieństwo? Wielu komentatorów (działacze na razie zachowują milczenie) głośno mówi, że w wypadku porażki z Portugalią Beenhakker opuści reprezentację Polski, lub też PZPN mu podziękuje za dalszą współpracę*. Również w połowie zadania.
Dan Petrescu i Leo Beenhakker mają jeszcze jedną wspólną cechę. Są znani i rozpoznawani w normalnych piłkarsko krajach. To nie są Okuka, Csaplar czy Liczka, o których poza Polską słyszeli tylko najbardziej zainteresowani. O zwolnieniu Dana Petrescu z Wisły zagraniczne agencje poinformowały szybciej niż Polska Agencja Prasowa.
Jeśli PZPN, albo jakiś polski klub będzie chciał zatrudnić uznanego trenera z zagranicy to może mieć duży problem, jak kiedyś Legia z Jozefem Chovancem - szkoleniowcem, który przez długi czas się zapowiadał w Warszawie, ale w końcu "żona nie pozwoliła". Uznany trener najpierw sprawdzi, co się dzieje za kołem podbiegunowym w Polsce, dowie się o przygodach Petrescu, Beenhakkera, czy przez długi czas zniewolonego trenersko Kasperczaka. Bardzo prawdopodobne, że zadzwoni do Dana, albo Leo z pytaniem czy warto. I jak myślicie - co usłyszy?
To dość czarny scenariusz, ale wcale nie nieprawdopodobny. Porażka z Portugalią może nas skazać na szkoleniowców wykształconych na podręcznikach Jerzego Talagi. Dlatego - niezależnie od innych powodów - z całego serca życzymy Polsce prowadzonej przez Beenhakkera zwycięstwa.
* Jeśli wierzyć mediom to mówienie o "współpracy" jest sporym nadużyciem.